Precz z cmokaniem – felieton STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

Pożytki z pandemii? A jednak są! Zacznijmy od cmokania po rękach. Niektórzy robią to nawet wobec męskich przełożonych. Na lizusostwo trudna jest rada. Bo jak to się we krwi ma – to się ma. CZYSTE WYRACHOWANIE. Choć kiedyś (widzieliśmy w telewizji) z „rozpędu” lider K. ciągnął do ust łapę S. – ministra wówczas. Ten na szczęście wyrwał mu się i do zbliżenia szlachetnych warg z brudną (jak się wkrótce okazało) lewacką ręką nie doszło.

 

Czasem klepię, że MY to niby tacy szarmanccy. Tymczasem kobiety na pewno wolą, by im płacono tyle co mężczyznom za podobną pracę.  Niezwykłą szarmanckością popisała się PO wobec swojej wybranki. WYSTAWIONO JĄ PODWÓJNIE – najpierw na listę kandydatów, a potem do wiatru. I żaden z dżentelmenów nie wyszedł nawet z platformowej budki, by jej towarzyszyć w ostatniej drodze do mikrofonu, gdy zgłaszała abdykację.

 

Chyba ci sami „grzeczni panowie” nie odważyli się zaatakować ze strachu ministra Ziobrę, więc napadli na jego małżonkę. Jeszcze większe chamstwo zastosowano wobec żony ministra zdrowia. Ale wiadomo, że mimo tego, iż psy szczekają, karawana jedzie dalej.

 

Dżentelmeni znad Wisły cmokają jednak zawzięcie i to cmokanie staje się nieznośne, gdy następuje taśmowo. Stoją rządkiem rządowi, a najpierwszy z ministrów posuwa się wzdłuż szpaleru i oblizuje damskie rączęta. Rozumiem całowanie po rękach matron i dam starszych. Spracowanych dłoni matek i babć. Ale siksa siksowato nadęta na pewno nie zasługuje.

 

Przybył koronawirus i cmokanie ustało. I niech tak zostanie. Niech żurnaliści obśmiewają to zjawisko, które jest głupią tradycją i nie ma nic wspólnego z prawdziwym szacunkiem wobec pań.

 

Piesek z zapałem wącha sukę, bo inspiruje go to fizjologicznie. Nam powinien wystarczyć uścisk dłoni i spojrzenie w oczy. Koronawirus się czai i może go nam dostarczyć nawet śliczniutka panienka.

 

Odpuśćmy więc chłopaki. Mądre kobitki wcale nie marzą o oblizywaniu. Zupełnie im do szczęścia niepotrzebne. Nie obrażą się, jeśli głupi zwyczaj ustanie.

 

Podajmy sobie przyjazne dłonie, a uścisk w miarę silny i serdeczny niech wyeliminuje durny zwyczaj, nikomu niepotrzebny, obłudny i paskudny. Rączka rączkę myje. Niekoniecznie ustami. Skorośmy już w tej Europie – niech się z nas nie śmieją. Polki pozostaną piękne – nieobślinione.

 

Chłopaki ze wschodu całowali tych zza Odry w usta. Honecker nie śmiał odmówić Breżniewowi. Gierek też. Po rękach wprawdzie się nie całowali, bo to był zwyczaj pański. Pańszczyznę odrabialiśmy inaczej, płacąc na przykład statkami za nasz węgiel. Teraz jest odwrotnie. 20 milionów ton węgla zaimportowaliśmy w ubiegłym roku z zagranicy (głównie właśnie zza Buga), choć na hałdach leży u nas co najmniej 7 milionów ton. W Rotterdamie jest wielki światowy skład i każdy (wystarczy założyć firmę, a to łatwo) może stamtąd kupić węgla ile chce i przywlec do Polski. Bez całowania rączek. Ślepowron napadł na naród 13 grudnia ’81, a teraz ślepi obywatele nie widzą co się dzieje w polskim górnictwie, które idzie ku zagładzie. Okrągłe i pokrętne słówka władzy to kłamliwe obietnice. To jest temat dla dziennikarzy, a nie… pisanie o cmokaniu rączek.

 

Stefan Truszczyński