SŁAWOMIR JASTRZĘBOWSKI: Nigdy więcej Vae victis, czyli piętnowanie głupich słów

Chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. W obecnej sytuacji chyba nikt już nie zadaje głupich pytań: po co nam F-35? Niedawno jeszcze było inaczej. Fot. Pixabay

To naprawdę nie jest dobry czas, żeby wypominać komuś jakieś słowa, ale niestety jest najlepszy. Lepszego nie będzie. Słowa jak to słowa, Biedroniem wylecą, oby F-35 wróciły. Jeśli znowu coś pomyliłem, to dobrze. Mowa będzie o słowach, ponadosobowych, reprezentujących pewien sposób myślenia, pewnych formacji. Naiwnych słowach, ale że naiwnych, to pal licho. Niebezpiecznych. Dlatego to piszę, by słowami uczulić na słowa.

Całkiem niedawno, w 2020 roku Robert Biedroń kandydując na prezydenta Polski powiedział publicznie: „Gdy pan prezydent (Andrzej Duda – przyp. sj) z panem Macierewiczem bawią się ołowianymi żołnierzykami w armię, ludzie mówią, że prawdziwym niebezpieczeństwem jest susza, pandemia, kryzys gospodarczy. To są dzisiaj prawdziwe problemy Polek i Polaków. Dzisiaj zamiast F-35, o których tutaj rozmawialiśmy… My nie potrzebujemy F-35, bo te F-35 nie ugaszą pożarów w Biebrzy, nie sprawią, że zestrzelimy koronawirusa. My dzisiaj zamiast pseudoarmii Macierewicza, potrzebujemy armii pielęgniarek, które będą dobrze wynagradzane. Dzisiaj potrzebujemy bezpieczeństwa energetycznego, a nie opowiadania bujdy, że węgla nam wystarczy na dwieście lat”.

Bardzo szlachetne słowa, nieprawdaż? Po co się zbroić, skoro pieniądze można wydać na służbę zdrowia, szkolnictwo, drogi, zasiłki, zielony ład i tak dalej? Po co na armię? Co komu z tego? Nawet dwa lata nie minęły od tych słów. Niebezpiecznych dla nas słów. Niebezpieczne były i jeszcze są także słowa o rzekomo koniecznym zablokowaniu muru na granicy polsko-białoruskiej. Putin już przejął Białoruś. Łukaszenko mu ją sprzedał za obietnicę życia i pewnie administrowania krajem w pewnym stopniu. Łagodna rewolucja po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi została brutalnie spacyfikowana. Naszym sąsiadem nie tylko od strony Królewca jest teraz w istocie Rosja. Brutalna, agresywna z imperialnymi marzeniami oficera KGB.

Si vis pacem, para bellum – chcesz pokoju, szykuj się na wojnę. Te słowa się nie zestarzeją, tak jak nie zestarzeje się natura człowieka. Przypisuje się je po pewnych przeróbkach rzymskiemu historykowi Tytusowi Liwiuszowi. Jego jest także powiedzenie Vae victis – biada pokonanym.

Jako jedyni zdobyliśmy Moskwę, czego Putin nie może zapomnieć nam tak bardzo, że z daty zdobycia przez nas rosyjskiej stolicy zrobił święto narodowe, ale pokolenia Polaków doświadczyły potwornej biedy pokonani przez Rosjan czy Sowietów. Wystarczy. Wystarczy tej biedy, wystarczy tych słów. Pora poważnie i brutalnie piętnować głupie, naiwne słowa, które może i brzmią szlachetnie, ale przecież ich skutek jest inny. Bezbronność. Nigdy więcej Vae victis.