Społecznościowo, ale po katolicku – ks. ARTUR STOPKA o projekcie Agappe

Oczywistością wydaje się istnienie ściśle katolickich czasopism, radiostacji, telewizji, a nawet serwisów internetowych. Czy dotyczy to także katolickich mediów społecznościowych?

 

U progu tegorocznych wakacji pojawił się w polskojęzycznym internecie nowy serwis społecznościowy pod nazwą Agappe.pl. „Szczęść Boże! Dołącz do katolickich social media. Twórz posty, strony, grupy, wydarzenia. Dziel się wiarą!” – zachęcają inicjatorzy przedsięwzięcia. Apelując o udostępnianie „wartościowych treści”, informują na wstępie, że Agappe.pl to platforma dla osób wierzących i poszukujących. Definiują się, jako społeczność osób, które nie wstydzą się Jezusa. Obiecują stuprocentową prywatność, przekonując, że dzięki systemowi followersów, to użytkownik decyduje, co chce wyświetlać w serwisie. Obiecują też „Więcej bezpieczeństwa”, zapewniając jeszcze przed rejestracją potencjalnego użytkownika, że jego konto jest w pełni bezpieczne, ponieważ nigdy nie udostępniają danych stronom trzecim.

 

Mają zmysł wiary

 

Wśród informacji/wskazówek poprzedzających rejestrację w serwisie znalazło się m. in. zalecenie, aby używać wyłącznie prawdziwego zdjęcia profilowego (lub domyślnego). „Konta, które nie spełniają wymagań regulaminu zostaną skasowane lub wyłączone” – ostrzegają twórcy przedsięwzięcia. Dodają, że konta, które korzystają z tymczasowych adresów e-mail lub numerów telefonów są w Agappe.pl blokowane. W ramach procesu weryfikacyjnego przy rejestracji trzeba wpisać kod, który otrzymuje się na podany numer telefonu.

 

W wypowiedziach dla mediów ks. Artur Potrapeluk, prezes lubelskiej Fundacji Nowa Pięćdziesiątnica, która jest właścicielem i operatorem nowej platformy społecznościowej, informował m. in., że treści, które pojawiają się na Agappe.pl, są moderowane pod kątem nie tylko moralnym, ale też poprawności doktrynalnej, związanej z nauczaniem Kościoła katolickiego. „Badamy, czy wpisy nie pochodzą np. z niepotwierdzonych objawień prywatnych” – wyjaśniał. Dodał, że bardzo często, zanim jeszcze moderator dotrze do kontrowersyjnego wpisu, sami użytkownicy mają taki zmysł wiary, że wyłapują i zgłaszają, że coś jest nie tak.

 

Absolutnie nie wierzę

 

Podpytywani przez branżowe media eksperci są raczej zgodni. Szanse na sukces nowego sieciowego przedsięwzięcia oceniają sceptycznie. „Tworzy się niepotrzebne byty, które utrudniają użytkownikom życie” – stwierdził nawet w rozmowie z serwisem WirtualneMedia medioznawca Maciej Myśliwiec. Doprecyzował, że przez takie inicjatywy internauci muszą korzystać z jednego portalu, by mieć kontakt z jednymi znajomymi i drugiego, żeby mieć kontakt z innymi. Jego zdaniem dywersyfikacja treści dla użytkownika końcowego nie jest niczym dobrym. „Niezależnie od pobudek, dla których stworzono medium” – podkreślił.

 

Niestety absolutnie nie wierzę w sukces serwisów takich jak Agappe. Niestety, bo oczywiście fajnie byłoby, gdyby wciąż istniała tak łatwa do zajęcia przestrzeń na nowe społecznościówki” – przyznał Norbert Kilen, strategy director w agencji On Board Think Kong w wypowiedzi zamieszczonej w serwisie dobreprogramy.pl.

 

Może być sukcesem

 

Podobnych opinii o szansach katolickiego serwisu społecznościowego można znaleźć znacznie więcej. Ale nie wszyscy całkowicie i z góry go przekreślają. Np. w rozmowie z serwisem press.pl Monika Czaplicka z agencji Wobuzz wskazała, że serwis może być sukcesem, jeśli twórcy będą mieli świadomość, czego mogą oczekiwać, zarówno w odniesieniu do użytkowników, jak i reklamodawców. „Wiele portali tematycznych jest interesującym kąskiem dla reklamodawców. Nawet przy kilku tysiącach użytkowników i hojnych kieszeniach wiernych mają szansę funkcjonować” – prognozowała ekspertka. Jej zdaniem przyszłość Agappe.pl zależy w głównej mierze od jego promocji. Sugerowała, że efekt wirusowy może przynieść kilku zapalonych księży, którzy namówią podczas Mszy świętej wiernych do rejestracji w serwisie.

 

Oceny Moniki Czaplickiej delikatnie wskazują na jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Rodzi się pytanie, czy Kościół dzisiaj potrzebuje takich inicjatyw, jak Agappe.pl. Ks. Potrapeluk w mediach twierdzi, że nowy serwis społecznościowy jest odpowiedzią na zapotrzebowanie. Kwestia jest jednak szersza niż tylko istnienie jednego sieciowego bytu z etykietką „katolicki”.

 

Przekaz jest bezpieczny

 

Na pierwszy rzut oka rzecz wydaje się prosta i oczywista. Istnieją przecież katolickie, (w tym stricte kościelne) czasopisma, radiostacje, telewizje, strony i serwisy internetowe. Nikt nie ukrywa, że ich adresatami są przede wszystkim ludzie wierzący, należący do Kościoła katolickiego. Nie jest nadużyciem określanie ich mianem „konfesyjnych”. Ich podstawowym zadaniem jest przekaz wiary z nastawieniem nie tyle na zdobywanie nowych wyznawców, ile na utwierdzanie i umacnianie już wierzących. To zadanie ważne i potrzebne.

 

Wiara religijna wymaga nieustannej pielęgnacji, wprowadzania w codzienne życie jej zasad oraz aplikowania ich do konkretnych sytuacji i okoliczności. Tradycyjne media mogą być skutecznymi narzędziami w takim procesie. Są w niewielkim stopniu interaktywne, więc ich przekaz jest bezpieczny, istnieją znikome szanse na jego zakłócenie. W ten model wpisują się również w jakimś stopniu internetowe strony i serwisy, pod warunkiem, że znacząco zostaną w nich ograniczone takie elementy, jak komentarze pod tekstami lub fora dyskusyjne.

 

Nie mają umowy z Kościołem

 

Problem w tym, że dziś jedną z najważniejszych i najpowszechniejszych form korzystania z globalnej sieci są serwisy społecznościowe. To już nie jest jakaś osobna „wirtualna” rzeczywistość, ale część zwyczajnej egzystencji miliardów ludzi na świecie. Media społecznościowe to coś więcej, niż tylko narzędzia komunikacyjne, to środowisko funkcjonowania. To oczywiste, że korzystają z nich miliony katolików. Także po to, aby głosić swoją wiarę i ją umacniać. Również w Polsce nie brak osób (duchownych i świeckich), które w mediach społecznościowych zamieszczają materiały formacyjne, a nawet podejmują pobożnościowe inicjatywy.

 

Jednak w odróżnieniu od mediów tradycyjnych, społecznościowe nie gwarantują bezpiecznego przekazu. Leżąca u ich podstaw interaktywność stwarza duże możliwości jego zakłócenia. W dodatku to właściciele narzucają reguły dotyczące publikowanych treści. To w ich rękach znajdują się skuteczne narzędzia moderacji. Nie mają umowy z Kościołem, że jego członkowie będą traktowani inaczej, niż cała reszta użytkowników. W tym kontekście zrozumiała wydaje się tęsknota niektórych środowisk kościelnych za taką przestrzenią funkcjonowania również w sieci, którą można o wiele bardziej, a nawet w pełni, kontrolować. I w której można się czuć bezpiecznie, która byłaby strefą komfortu, jakiej wielkie platformy społecznościowe nie gwarantują. Wygląda na to, że Agappe.pl jest jedną z prób zaspokojenia tej tęsknoty.

 

Przyniesie Kościołowi pożytek?

 

Czy to jest droga, która spotka się z powszechnym zainteresowaniem katolików i przyniesie Kościołowi pożytek? Czas pokaże. Dziś próby tworzenia wyłącznie katolickich stref społecznościowych w internecie kojarzą się niektórym z takimi pomysłami, jak budowane od kilkunastu lat miasto Ave Maria na Florydzie czy katolickie osiedle pod Warszawą.

 

Jest oczywiste, że wkraczając do globalnej sieci Kościół, katolicy, chcąc nie chcąc, muszą działać według panujących w niej zasad, reguł, a także w jakimś stopniu trendów i tendencji. Jedną z bardzo silnych – także w mediach społecznościowych – jest aktualnie tworzenie „baniek”, nie tylko informacyjnych, ale filtrujących pod bardzo konkretnym kątem treści, które docierają do konkretnego użytkownika. Choć twórcy Agappe.pl zapewniają, że nie chcą tworzyć kolejnej „bańki”, zamysł jednak sam w sobie mocno odpowiada „bańkowym” regułom. Jak wskazują specjaliści, istotą sieciowej „bańki” jest to, że do użytkownika docierają tylko takie treści, które odpowiednie algorytmy (stworzone przez konkretnych ludzi) określiły jako zbieżne z jego światopoglądem oraz zainteresowaniami.

 

Warto jednak zapytać, czy akurat w tej kwestii członkowie Kościoła obecni w internecie nie powinni iść zdecydowanie pod prąd. Bo czy katolicy zamknięci w bezpiecznej internetowej „bańce” wypełnią powierzoną im przez Chrystusa misję głoszenia Ewangelii aż po krańce świata? Także w globalnej sieci?

 

Ks. Artur Stopka