Jako żurnalista wiem, widzę i słyszę, że mamy już wiele pań – koleżanek po fachu, które są lepsze zawodowo od męskich mazgajów i leni.
Ostatni mężczyzna – Prezydent Polski – zejdzie (ze sceny) za rok. I co dalej? Kto ma być Głową Państwa, a właściwie „półgłową”, bo u nas kompetencje władzy podzielone – zazębia się rządzenie z reprezentowaniem.
Wrócimy do kwestii KTO, bo do terminu wybierania coraz bliżej. On? A może Ona? Zamiast Pierwszej Damy, będziemy mieli Pierwszego Gentelmana (oby!) obok Pani Prezydent.
Śpiewano: „baby, ach te baby można by łyżkami jeść”. A tu okazuje się, że to nie my – je, ale one nas połkną żywcem „bez popitki”.
Bliższa koszula ciału, więc zacznę od żurnalistki. Spójrzmy jakie mamy panie, a jakich panów wśród dziennikarzy. Aktywne i wyróżniające się dziennikarki to Dorota Łosiewicz z „Sieci”, Aleksandra Jakubowska, nawrócona politycznie (choć mało kto wie, że do kościoła w Podkowie Leśnej – tam mieszka – chodziła zawsze co niedzielę). Następne panie to ortodoksyjna Marzena Nykiel, poliglotka Aleksandra Rybińska, energetyczna i wojskowa Teresa Wójcik, postrach polityków Monika Olejnik i ostatnio przebijająca się, i dobrze przygotowana do rozmów, Dorota Wysocka-Schnepf, Justyna Dobrosz-Oracz bardzo najeżona na zapraszanych gości, choć ostatnio najwyraźniej przymuszona do uśmiechania się zza fryzurowej zasłony.
Z facetami jest gorzej. Rozwój i uspokojenie widzimy u Klarenbacha. Siłę argumentów, ale i ograniczone możliwości komunikowania się ze społeczeństwem – to bracia Karnowscy. Ucichł trochę Ziemkiewicz, Janecki – wiedza, ale używana jednostronnie, Warzecha – słuchany z uwagą, Pyza – odważny i obiecujący. Lisicki – erudyta, autor wspaniałych książek, czasem jednak nieprzewidywalny (napadł na profesora Kieżuna). Szkoda, że Zaremba funkcjonuje już tylko w kulturze, a Skwieciński poszedł w ambasadory.
Jest jeszcze sporo klezmerów żurnalistyki i gadaczy. Niestety mnogość nie przechodzi w jakość. Wśród zdecydowanie jednostronnie zaangażowanych politycznie można by wymienić wielu. Np. Rachonia, który ma naturalne wspaniałe warunki, nie jest niemotą językową (co u nas wśród dziennikarzy powszechne, angielski znają „z widzenia”). No ale Lis też był urodziwy jak Redford, ale kończy dość marnie. Lubiany, temperamentny i bardzo telewizyjny był też Durczok. Szkoda go.
Na koniec zostawiłem sobie prawdziwie wschodzącą gwiazdę. To Dorota Gawryluk. Oglądałem niedawno prowadzoną przez tą panią w TV dyskusję o wojskowości i zagrożeniach wojennych. Zaprosiła specjalistów wszystkich stron politycznych. Prowadząca była rzeczowa, wykazywała się znajomością tematu, a dyskutanci nie tylko grzeczni, ale i ciekawie przedstawiający opinie. Po prostu kultura i profesjonalizm. Lewicowy generał zwykle dość agresywny – był spokojny i sympatyczny. Naukowiec – bardzo zwięzły w wywodach i zrozumiały. Inni też OK. Można było się wiele dowiedzieć , bez wrzasków, połajanek i klepania „ja panu nie przerywałem”.
Muzyka łagodzi obyczaje, a pani Dorota panuje w studiu. Może więc i zapanowałaby nad codziennym tumultem i wrzaskami, wzajemnym obrażaniem się polityków: „pan jest niemieckim agentem”, „pan – putinowcem”. I leci to w nasze uszy. Wstyd i głupio. Z krzyżówki Tusk-Kaczyński zrównoważonych młodych na pewno nie będzie.
Może zamiast taśmowo całować kobiety po rękach, bo to taki nasz ponoć obyczaj rycerski, traktujmy je rzeczywiście jak partnera. Po pierwsze płaćmy tyle co facetom, nie wtrącajmy się zbyt głęboko w to co kobiece i tak jak one nam, my-im wybaczajmy drobne pomyłki a nawet grzeszki.
Zresztą kobieta Prezydentem to dziś nie taka znowu sensacja. Jako żurnalista wiem, widzę i słyszę, że mamy już wiele pań – koleżanek po fachu, które są lepsze zawodowo od męskich mazgajów i leni. Danuta Rinn dawno już szukała: „gdzie te chłopy”.
Dorota Gawryluk dziś z Polsatu, a może jutro z Belwederu. Pierwsza już nie tylko dama, a Pani Prezydent! Jeśli spojrzymy wstecz i przypatrzymy się, dziś już z dystansu, naszym „głowom” państwa, to chyba w zachwyt nie wpadniemy. Ileż razy przyszło się wstydzić, a i napatrzeć też nie było na co. Wyobraźmy sobie jak będą – chcieli czy musieli – zachowywać przy niej męskie odpowiedniki. Wysoka, zgrabna, gustownie ubrana i uczesana. Ma trening w mówieniu. Dykcja OK. Uśmiech kiedy trzeba bez sztuczności i nienachalnie.
Pan Zygmunt Solorz oczywiście się ucieszy, ale nie sądzę by zyskał coś w nowym układzie hierarchicznym. Była – redaktorką, a zostanie decydentką. Da sobie radę!
Ludziska! Wyborcy wcale tak bardzo nie ryzykujecie. Może coś się w naszym kochanym kraju zmieni!
P.S. Sugerując tak wysoki awans dziennikarki: Gawryluk jako nasza Margarert Thatcher to szansa na sukces. Pani Dorota prowadząc często programy telewizyjne daje się dość „dogłębnie” poznać szerokiej, bardzo szerokiej publiczności, a więc wyborcom. Jej rywale takich warunków zaprezentowania siebie nie będą mieli. Oczywiście na jakiś czas przed wyborami musiałaby zawiesić telewizyjną aktywność. A to i tak około roku byłaby oko w oko z widzami-wyborcami. Już samo zadawanie pytań sporo mówi o pytającym. Kandydatka zostałaby prześwietlona jak mało kto. Żadne służby nie zrobiłyby tego lepiej.
A więc?