STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Lechu olał!

Usiedli wielce zasłużonym rządkiem. Wszyscy (no?) bardzo zasłużeni. Rocznica bardzo ważna. Tylko Lecha zabrakło.

Dlaczego prezydent Lech Wałęsa nie siedzi tu w pierwszym rzędzie. To przecież solidarnościowa rocznica. Owszem jest Piotr Duda, przewodniczący aktualny. Chodzi o to co to teraz za związek. Kto ich słucha skoro się podzielili i dzielą dalej.

Zasłużony, prawdziwy górnik, znany powszechnie tak jak ci najważniejsi, mówi mi: nas starych „solidarnościowców” szanują, ale tych obecnych nienawidzą. Duda mówi, że zapraszał, że ma nad biurkiem portret Lecha. Rzeczywiście, wielka łaska. Proszę pana, pan do historii nie przejdzie.

Ale wróćmy do Wałęsy. Obraził się, czy ma rację?

Były rzecznik, nadal przyjaciel Lecha, mówi mi: „powiedział nie, nie przyjdę, taka była jego decyzja”.

Lech Wałęsa nie był królem Polski. Ale to jego zna cały świat. Pamiętam w Zambi, gdzie robiłem film o polskich misjonarzach, w 1993 roku, siedziałem na skrzyniach wielkiego dodge’a z workami sproszkowanego mleka. Rozwoził je ksiądz Wojciech, młody misjonarz biorący udział w akcji dożywiania finansowanej przez organizacje humanitarne. Koszulka mi wypadła z ręki i poleciała za samochodem. Przy drodze stał chłopczyk, podniósł i zaczął biec za nami. Klepnąłem w dach kabiny. Stanęliśmy. 10- może 14-letni chudziutki murzynek wyciągnął rękę z tiszertem.

– For you – powiedziałem. Aż podskoczył z radości. Chłopczyk pokazał palcem na naklejkę na drzwiach samochodu, biało-czerwoną.

– Bolanda? – zapytał.

– Yes. Bolanda – Polska.

– Walesa?

Zatkało mnie. Żar lał się z nieba, bo to był czerwiec, ale zrobiło mi się jeszcze cieplej. Ten mały wiedział: Bolanda – to Walesa.

                                               *                     *                     *

Sporo napluli na Lecha. Teraz go Piotr Duda zaprasza na krzesło. A on – nie!, nie chce. Czy można się dziwić? AK-owcy mówili, że z każdym rokiem przybywa im w organizacjach kombatantów. Teraz już nie. Siedzą w pierwszych rzędach zasłużeni starsi ludzie, obok nich harcerze. Tych tolerują.

A dzisiejsza władza? Niech się pokłoni, ale już nic nie gada. Bo to w ich ustach zdarte do cna komunały. Nie robić dzisiejszym bonzom reklamy. Znamy tych ludzi aż za dobrze. Oni jak zawsze – od wyborów do wyborów.

Słyszę: „ja już siódmą, ósmą kadencję piastuje”. Ale co żeś dziadu zrobił naprawdę? – pytam. Sprzedałem 170 statków PLO, rozwaliłem do cna Stocznię Gdańską, zdekatyzowałem gdyńską, roztopiłem stalowe piece Chorzowa, Bobrka, popłynęły lawą przez sprzedany kraj, ze szmalem do teutońskiej kieszeni. – Ja już mam immunitet n-ty raz. Mogę sobie bezkarnie popijać jak burmistrz Płocka, rozwalać wypasione samochody jak Macierewicz, zakładać partie i dzielić je następnego dnia.

O wy służebnicy pańscy co wstydu nie macie i biegacie po korytarzach zaprojektowanych przez profesora Pniewskiego. Usiądźcie na chwilę i pomyślcie po co właściwie jesteście. Rzygać się chce na to wasze tokowanie.

Każdy człowiek robi również głupie rzeczy. Ale robić ciągle głupio to już przesada. Miała być reindustrializacja, a został tylko przekop na Mierzei Wiślanej. Miała odżyć szczecińska stocznia a została zardzewiała morawiecka stempka okrętowa. Mesjasz Tusk, pogromca PiSu nie wie co robić. Jedyny program jest taki jak Gierka: zadłużyć się. Stoczniowców z 1980 poklepywać kordialnie, ale broń Boże nie odbudować wielkich zakładów przemysłowych – bo znowu zbiorą się robotnicy w zbrojną kupę i zbuntują. Chłopi póki co marnują paliwo i jeżdżą do Warszawy, gdzie ich minister chowa się pod urzędniczym biurkiem.

Jeden Duda, drugi Duda. Przecież im już nic się nie uda. Się popierają. Ale jeden odejdzie, bo takie są terminy. A drugiego wywiozą, zostały mu tylko groźne miny. Lech Wałęsa ze swojego domu na Polanki miał niedaleko. Może i wysłali mu samochód, ale nie wsiadł tak jak do admiralskiej motorówki, która 1980 przywiozła go z Helu do gdańskiej stoczni. Bo tak było.

Ale potem było wspaniale. 10 milionów solidarnościowców obroniło kraj. Teraz nie potrafili uratować nawet jednej huty. Dziady kalwaryjskie. Grubasy fotografujące się natrętnie w solidarnościowym tygodniku.

I oni chcieli uprzejmie poklaskać Wałęsie?

Czekamy na kolejne pokolenie. Może ono zrozumie, że trzeba naprawdę bronić Polski przed krową-Europą i zalewem nachodźców-uchodźców, przed zalewem spapranego taniego zachodnio-korporacyjnego zboża z Ukrainy.

Porzućmy mrzonki o unijnej mamonie, nie spadnie z nieba, porzućmy nadzieję na 4-dniowy tydzień pracy. Zauważcie, nie tylko w czasie wakacji, że mamy 500 kilometrowe wybrzeże, porty, resztki stoczni i wielu fachowców od morza, którzy chwilowo (mam nadzieję) wyemigrowali za chlebem. Bo choć tu wydano na ich kształcenie miliony – obcy eksploatują ich wiedzę.

Śpiewano: „Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni, wróćcie do domu, skończona walka…” Nie, właśnie nie skończona, bo inaczej bez sensu byłoby, że Janek Wiśniewski padł.

A Lech słusznie nie przyszedł. Olał was!