STEFAN TRUSZCZYŃSKI: Panie Rafale Brzozowski!

Był Pan elegancki, świetny wokalnie, dykcyjnie i „ruchowo”. Wypadł Pan w Eurowizji godnie, ku uciesze wielu. Zablokowano Pana, bo wyróżniał się Pan na tle szmiry i tandety. Można się rozebrać do pasa, można szarpać i wyginać, przypiąć sobie skrzydła i powiesić złote łańcuchy. Można. Tylko po co. To rzekomo ma być konkurs piosenki. Tak było. Ale już nie jest. W pogoni za „uatrakcyjnieniem” robi się mega widowiska. Udziwnienia dotyczą także oprawy – prowadzących, stymulowania wrzasków tworzących nie tyle atmosferę co zgiełk.

 

U Pana wszystko było spójne, dopracowane i do zapamiętania. Dobrze, że Pan reprezentował Polskę. Należą się Panu oklaski i podziękowania. Ten konkurs to chyba apogeum poszukiwania nie wiadomo czego przez nie wiadomo kogo. Glajchszajtuje się to wszystko i przybiera w końcu bardzo podobne formy zgiełku i gonienia w piętkę. Może ktoś puknie się w łeb i odsunie od decydowania pseudo awangardowych „artystów” i poszukiwania dziwolągów. Może następna Eurowizja będzie konkursem piosenek i piosenkarzy. Są jednak takowe i takowi na świecie. Holandia to kraj depresyjny. W Rotterdamie osiągnięto dno. Naprawdę wygrali to dziwacznym werdyktem ci, których niesprawiedliwie odsunięto.

 

 

Stefan Truszczyński