Sztuka kopania – felieton Stefana Truszczyńskiego

W Warszawie zatrzasnęli w budce panią Kopacz. Można rzec wykopali. Przedtem ona opowiadała jak to przekopano dogłębnie smoleńskie lotnisko. Na darmo. Bo ani kawałka samolotu, w którym zginęli najlepsi z najlepszych – nie udalo się Polsce, rodzinom owdowiałym i umęczonym odzyskać.

 

Mijają lata. W czarnych limuzynach przemykają przez Polskę wybrańcy narodu. Jedni mkną „prawą” a drudzy „lewą” stroną. Wspaniałe, szybkie maszyny i najlepsi kierowcy są do ich dyspozycji. Czasem ten i ów puknie i wrakowisko rządowe powiększa się. Nic to. Supersamochodów ci u nas dostatek. Jeden więcej wydatek i już.

 

Pod dworcami drobno-handlarze ze wschodu, ale i Polacy trzymają w rękach potężne torbiska. „Kopsnij szluga” – to wystarczy powiedzieć i już można kupić za półdarmo secondhandowe papierosy. W sklepie są po 17 złociszów. A tu nawet po 7. Tylko palić i palić. Wiadomo, że to świństwo i raczek nieboraczek się skrada. Ale póki mamy te 500+ i dużo dzieci, to one nam przecież pożyczą.

 

Kopanie piłki nożnej i dokopywanie w siatkówce jakoś nam nie idzie. Dokopywanie przeciwnikom politycznym już lepiej. Niemniej i tak wielki pat trwa. Na razie pojedziemy sobie na wakacje, a potem we wrześniu będzie jak Bóg da, a wybrańcy narodu pozwolą. Narobiło się ich bardzo wielu i każdy bardzo pięknie wystrojony, wygadany. Fakt, że „słuchalność” mają coraz mniejszą, a posłuszeństwo już prawie wcale. Ale diety lecą. Tak samo jak ceny w górę. Co z tego wyniknie nikt nie wie. Na razie ludzie zaoszczędzili na pandemii i mają za co kupować w sklepach. A tam góry żarcia i pięknych rzeczy aż po sufit. Wszystko nowiutkie i świeżutkie. U chłopa też można samemu narwać z drzewa. Jeszcze rolnik mieszczuchowi zapłaci. Bo na wsi już nie ma robić kto. Ukraińcy traktują nas jako kraj przechodni. Deutchland ich bardziej interesuje, choć Niemcy już nie chcą przepłacać za towary ze wschodu. W każdym razie import ten ograniczają. Trochę pokrzyczeliśmy i poszermowaliśmy sankcjami ale to były strachy na lachy. W końcu rura na dnie Bałtyku i tak już położona. No bo kto się nas tak naprawdę boi jeśli nawet lekceważy sobie Amerykę.

 

Póki co powodzie nas, dzięki Bogu, omijają. Woda rzekami spływa do morza. To niestety ciecz dość mocno nasycona azotem i innymi chemicznymi spuściznami. Ryby bałtyckie wszystko to łykają i obumierają. Zagłady dopomagają kutry-paszowce obcych bander, które w obłędnym amoku wpuściliśmy na nasze terytorialne wody. Wybierając z dna sieciami o małych oczkach wszystko co się dało gołocili i gołocą narybek. Protesty trwają. M.in. na drogach dojazdowych do wczasowych ośrodków. Nikt się jednak tymi protestami nie przejmuje. Tylko wczasowicze-kierowcy wściekają się w korkach. Postoją, skruszeją. Tym bardziej, że upał daje się we znaki wszystkim. Rolnicy solidarni z rybakami też długo nie wytrzymają. No i w końcu żniwa za pasem.

 

Właściwie na dobre to nie wiadomo jak jest w Polsce. Po obejrzeniu newsów w TVN-ie wpaść można w czarną rozpacz. Ale za chwile są już wiadomości TVP i okazuje się, że wszystko jest ok, a nawet lepiej. Znowu kupujemy sterty złota, znowu się bogacimy. Aż radość przejmuje co to będzie gdy zlikwidowane zostaną „raje podatkowe”. Wypływająca szeroką strugą podatkowa rzeka zostanie zahamowana. Tylko kiedy? Na razie czcigodni posłowie dyskutują. Czekamy!

 

Minie lato, jesień nas ochłodzi. W końcu zmrozi zima. Starsi będziemy i trzeba będzie zużywać więcej ciepła. A niestety robi się ono coraz droższe. Gdy górnikom zakazane zostanie fedrowanie, a wiatry od morze nie dopiszą – będzie bida. Wielkim do 200 metrów masztom wiatraków opadną skrzydła i tylko korozja mozolnie będzie chrupać żelastwo. Odnawialne źródła trzeba malować i remontować. To są inwestycje bardzo kosztowne. Chrup-chrup, mniam-mniam. Ale na Wiejskiej się tym nie przejmują. Tylko górnicy się martwią. Co będzie jak naraz wszyscy wyjadą z głębokich szybów i pomaszerują na Warszawę.

                                                                              

Stefan Truszczyński