TADEUSZ PŁUŻAŃSKI: Kto decyduje o Powązkach? Szczęśliwie nie „Wyborcza”!

Wróciła idea dekomunizacji stołecznych Powązek Wojskowych. Nieocenionej „Gazecie Wyborczej” prezydent Warszawy powiedział, że jest „oburzony”: „Nawet zaborcy nie niszczyli cmentarzy i grobów zmarłych, którzy stawali przeciw nim”. Pan Trzaskowski się myli. Bolszewiccy bandyci niszczyli polskie cmentarze wszędzie, gdzie tylko mogli. Sprofanowali też Powązki Wojskowe, kładąc na tej wyjątkowej narodowej nekropolii swoich komunistycznych towarzyszy – morderców. Niektórych nad kośćmi polskich bohaterów – jak na „Łączce”. Ale dziś nikt nie chce dewastować grobów, zakopywać w bezimiennych dołach, niszczyć szczątków. Tylko w cywilizowany sposób przenieść niegodnych na zwykły cmentarz komunalny.

 

Tymczasem prezydent Warszawy opowiada dalej coś takiego: „kontrowersyjne groby na cmentarzu wojskowym lata temu zostały zasłonięte drzewami„. Pan Trzaskowski chyba dawno nie był na Powązkach. Bo gdyby był, wiedziałby, że np. grób szefa stalinowskiej bezpieki Stanisława Radkiewicza nie jest zasłonięty żadnymi drzewami. Podobnie innych czerwonych faszystów: Jakuba Bermana, Franciszka Jóźwiaka, krwawej Julii „Luny” Brystiger, czy oprawców – morderców sądowych rtm Witolda Pileckiego: „prokuratora” Czesława Łapińskiego i „sędziego” Józefa Badeckiego. Grób „godnego” następcy stalinowców: tow. Jaruzelskiego też nie jest zasłonięty – przecież nie widziałaby go wtedy i nie mogła ochronić cmentarna kamera. Mogę zresztą p. Trzaskowskiemu wymienić dziesiątki podobnych nazwisk komunistycznych zbrodniarzy profanujących polski cmentarz. Ale właściwie po co, skoro twardo ich broni.

 

Na stulecie

 

„Gazecie Wyborczej” pomysł repolonizacji Powązek nie podoba się „od zawsze”. W tekście „Dekomunizacja grobów na Powązkach Wojskowych. Chcą usunąć Bieruta i Marchlewskiego” 8 listopada 2017 r. dziennikarz organu z ul. Czerskiej Tomasz Urzykowski napisał: „O dekomunizacji Cmentarza Wojskowego na Powązkach z szefem Instytutu Pamięci Narodowej rozmawiał w poniedziałek w TVP Info Tadeusz Płużański, prawicowy publicysta, zwolennik usunięcia z tej nekropolii grobów komunistycznych dygnitarzy”.

Dalej cytują mój dialog z dr Jarosławem Szarkiem:

Czy ci zbrodniarze nadal powinni tam leżeć, czy jednak powinniśmy ich stamtąd wynieść, przy zachowaniu cywilizacyjnych procedur? – zapytał Tadeusz Płużański.

Nie wyobrażam sobie, żeby z jednej strony obchodzić stulecie wiktorii nad Wisłą, odzyskania niepodległości i walki o nią, a z drugiej strony, w tym samym czasie, na cmentarzu Powązkowskim istniało mauzoleum Juliana Marchlewskiego i Bolesława Bieruta – odpowiedział prezes IPN Jarosław Szarek”.

 

Niestety, stulecie zwycięstwa nad bolszewikami minęło, a na Powązkach wciąż w mauzoleach leżą MarchlewskiBierut. I setki innych komunistycznych zbrodniarzy.

 

„Profanacja IPN”

 

W tym samym wydaniu „Wyborczej” mogliśmy zapoznać się z takim, nieco wikipedyjnym passusem o Powązkach: „Po wojnie cmentarz stał się najważniejszą nekropolią ówczesnych władz. Przy głównej alei i w jej pobliżu wyrosły grobowce komunistycznych działaczy i wojskowych: Juliana Marchlewskiego, Bolesława Bieruta, gen. Karola Świerczewskiego, Władysława Gomułki i wielu innych. Chowano tu także ludzi kultury, sztuki, nauki i sportu, m.in.: Juliana Tuwima, Władysława Broniewskiego, Xawerego Dunikowskiego, Arnolda Szyfmana, Feliksa Stamma. W czasach stalinowskich na obrzeżu Wojskowych Powązek potajemnie grzebano mordowanych przez bezpiekę żołnierzy AK i powojennego podziemia antykomunistycznego. Obecnie na cmentarzu odbywają się pogrzeby osób o szczególnych zasługach dla Polski”. „GW” „zapomniała” dodać, że za rządów prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz wciąż chowano na cmentarzu niegodnych – czerwonych generałów: Floriana Siwickiego, Tadeusza Pietrzaka, czy wspomnianego Wojciecha Jaruzelskiego i np.  Stanisława Kociołka – „kata Trójmiasta”.

 

Ale „obiektywnie” już było, potem należało przyłożyć. I tak „GW” nie pozostawiła suchej nitki na pomyśle „usunięcia stąd grobów komunistycznych prominentów”, podpierając się opiniami sprawdzonych kombatantów. Oczywiście Leszek Żukowski, ówczesny prezes Światowego Związku Żołnierzy AK, stwierdził, że „nie wyobraża sobie urządzania szopki z przenoszeniem ich grobów. Zresztą, dokąd je przenieść? Będzie specjalny cmentarz dla wyrzuconych?” (nawiasem mówiąc dobry pomysł człowieka, który obrażał Żołnierzy Wyklętych).

 

„Wyborcza” zasłoniła się również „aspektem prawnym”. Że przeniesienia nie przewidują takie a takie przepisy, co skwapliwie potwierdziła m.in. rzeczniczka Zarządu Cmentarzy Komunalnych – właściciela Powązek z ramienia m.st. Warszawy: „IPN nie ma żadnej mocy sprawczej, żeby przenosić groby. Byłaby to profanacja miejsca pochówku i naruszenie praw rodziny. Zarząd cmentarza na pewno nie wydałby na to zgody”.

 

Prawo na bezprawiu

 

Właśnie wobec takiego, wielokrotnie powtarzanego dictum trwają starania, aby nekropolia przeszła – tak jak plac Piłsudskiego w Warszawie, czy Westerplatte w Gdańsku – na własność państwa. Wtedy pojawia się szansa na cywilizowane przeniesienie komunistów na inny cmentarz, najlepiej żołnierzy radzieckich. Bo my nie rozmawiamy przecież o byle jakich grobach, prawach do tych grobów zmarłych i ich rodzin – tylko o grobach szczególnych: komunistycznych zbrodniarzy.

 

Tych, którzy po 1945 r. bezprawnie zawłaszczyli Powązki. Bezprawnie, tak jak nielegalna, bo nie pochodząca z wyboru Polaków była ich władza i stanowiska. Taki np. NKWD-zista Bolesław Bierut udawał tylko prezydenta Rzeczpospolitej, a Stanisław Radkiewicz – szef bezpieki – przebierał się w mundur polskiego generała. Ci przestępcy, kłamcy i złodzieje wzięli sobie Powązki, tak jak skolonizowali, zrabowali całą Polskę. Mordując polskich niepodległościowców i odzierając z majątku twierdzili, że ich wyzwalają.

 

Po śmierci też domagali się honorów i chowali na ukradzionej polskiej nekropolii. A złożenie doczesnych szczątków w Alei Zasłużonych było wyjątkową perfidią, szargającą pamięć polskich żołnierzy – bardzo często ofiar tych komunistycznych przestępców.

 

Ale o tym wszystkim żurnaliści z „Wyborczej” nie chcą słyszeć. Nie chcą słyszeć, że prawo nie może być budowane na bezprawiu i krzywdzie, szczególnie jeśli nowe porządki były obce – przyniesione na sowieckich czołgach. Czy to tylko środowiskowy uwiąd umysłowy, czy może efekt tego, że na Powązkach leży np. Ignacy Krzemień, wysoki funkcjonariusz krwawej Informacji Wojskowej: komunistycznego kontrwywiadu wojskowego; czy Bolesław Gebert, sowiecki agent, założyciel Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych (resztę mogą Państwo sprawdzić, chociażby w Wikipedii)?

 

„Gazeta” a Powązki

 

Ale to nie pierwsza taka akcja „Gazety Wyborczej” związana z Powązkami Wojskowymi. W sierpniu 2013 r. przytoczyła mój apel do prezydenta RP (wówczas był nim Bronisław Komorowski) o objęcie patronatem pogrzebu Żołnierzy Wyklętych, ekshumowanych przez IPN na „Łączce”. Apelowałem, by było to wielkie patriotyczne święto, z mszą w katedrze, uroczystościami na placu Piłsudskiego i przemarszem konduktu żałobnego przez miasto na cmentarz. „GW” przytoczyła to na stronach stołecznych, uznając najwyraźniej za sprawę lokalną.

 

Ale to nie było największe „uchybienie”. Mój apel poparł prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz, a „Gazeta” napisała tylko o wsparciu „prawicowych portali”. Ale potem było jeszcze ciekawiej. Na tych samych łamach rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że „mówienie dziś o pogrzebach jest przedwczesne. Akcję uważam za niepotrzebną„. Rozmawiałem potem z panem rzecznikiem, który zapewniał, że o moim apelu z „Wyborczą” w ogóle nie rozmawiał: „Nigdy nie było moją intencją dezawuowanie akcji, której gorąco kibicuję”.

 

Tekst „GW” warto również skonfrontować z tym, co o moim apelu powiedział kierujący wówczas badaniami na „Łączce” prof. Krzysztof Szwagrzyk: „Ta inicjatywa zasługuje na poparcie nas wszystkich. I cieszy mnie dyskusja, co robić ze szczątkami bohaterów. Nie wyobrażam sobie, żeby pogrzeb ofiar komunizmu odnalezionych na „Łączce” nie był wielką państwową uroczystością„.

 

„Wyborczej” pogrzeb bohaterów na „Łączce” musiał się jednak tak bardzo nie podobać, że znów wykorzystała słowa rzecznika IPN, że „rodziny jeszcze takich decyzji nie podjęły„. Słowa zapewne znów wyrwane z kontekstu, bo prezes IPN dr Łukasz Kamiński mówił wtedy tak: „Z naszych kontaktów z rodzinami wynika, że większość z nich przychyla się jednak do wspólnego pogrzebu„.

 

Dr Kamiński mówił więcej: „na „Łączce” powinno stanąć mauzoleum. I to jest odpowiedź na wyjściowe pytanie „GW” „jak zostaną pochowani żołnierze, których szczątki odnaleziono w kwaterze „Ł” na Wojskowych Powązkach? Kto o tym zdecyduje?

 

Po latach możemy powtórzyć – szczęśliwie nie „Gazeta Wyborcza”.

 

Tadeusz Płużański