To jeszcze uniwersytet czy już wyższa szkoła łamania kręgosłupów? – pyta WOJCIECH POKORA

Felieton to niewielki i specyficzny utwór publicystyczny, utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający – często skrajnie złośliwie – osobisty punkt widzenia autora. Niestety, żeby był efektowny, wymaga inteligencji felietonisty. Wówczas nawet ktoś, kto został pokąsany przez autora czuje, że mimo wszystko obcował z jakąś formą sztuki i łatwiej mu przyjąć krytykę. Bo felietoniści mają to do siebie, że lubią krytykować, zarówno fakty jak i osoby. Ten typ tak ma.

 

Ale różnica między dobrym a złym felietonem jest taka sama jak między dobrą a złą sztuką. Czasem ktoś wsadzi flagę w psią kupę i nazywa się artystą i wówczas tylko zaprzyjaźnieni lub usłużni odbiorcy kiwają z entuzjazmem głowami, że oto przecież ze sztuką obcują. Pozostali odbiorcy czują niesmak i też kiwają głowami ale raczej z dezaprobatą. Chamstwa nie należy mylić z prymitywizmem. Nie inaczej jest z felietonem.

 

W tygodniku wSieci pojawił się niedawno felieton Aleksandra Nalaskowskiego zatytułowany „Wędrowni gwałciciele”. Autor zajął się w swoim tekście, o ile dobrze rozumiem, marszami równości, ideologią LGBT i policją, która jako „zaciężna armia” pozwala „im” „gwałcić kolejne miasta” i „nas” „spychać w zaułki”, „bo centra zajmują oni. Dla zniewieściałych gogusiów, wesołków na utrzymaniu mamusi, facecików chcących się wiecznie bawić i dla obleśnych, grubych, wytatuowanych bab, które ostentacyjnie się całują jak na wyuzdanych filmach, i dla osobników, którym trudno przypisać jakąś płeć”. Jak autor sam stwierdza: „Nikogo nie dzielę – tylko nazywam istniejący i faktyczny podział. Bo jesteśmy zdumieni, bezradni <<my>> i gwałcący Polskę <<oni>> laufry tęczowej zarazy”. Łatwo się domyślić, że po felietonie napisanym w powyższym tonie, musi pojawić się reakcja w tonie podobnym. Autor nie bawił się w subtelności, nie szukał zgrabnych bon motów, chciał wywołać skrajne emocje. I wywołał. Zapewne nie tylko wśród tych, których starał się swoim tekstem obrazić. Jednak odpowiedź na felieton przyszła z niespodziewanej strony i była zdecydowanie nieadekwatna do sytuacji.

 

Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Andrzej Tretyn, na trzy miesiące zawiesił w obowiązkach nauczyciela akademickiego prof. Aleksandra Nalaskowskiego i wszczął wobec niego procedurę dyscyplinarną. Na Nalaskowskiego nałożono zakaz nadzorowania opracowywanych przez studentów prac naukowych pod kątem merytorycznym i metodycznym. Nie może on też prowadzić badań naukowych i prac rozwojowych. Władze uczelni zabroniły profesorowi uczestniczenia w pracach organizacyjnych uczelni oraz kształcenia kadry naukowej. Nie może także wykonywać innych obowiązków związanych z pełnieniem funkcji kierownika Katedry Edukacji Dziecka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. To wszystko za felieton.

 

I z tym się zgodzić nie można, bo bardziej pachnie to zemstą niż ewentualną karą. Przede wszystkim profesor Nalaskowski nie występował w tygodniku wSieci jako przedstawiciel uczelni. Nigdzie w jego tekście nie powołuje się na jej autorytet, więc co ma rektor UMK do jego prywatnej działalności publicystycznej? Profesor ma prawo mieć poglądy i ma prawo je wyrażać, każdy kto się z nimi nie zgadza może podjąć z profesorem polemikę. Dopóki jako publicysta nie łamie prawa, dopóty może pisać co tylko zechce, nawet głupoty. Kwestie etyczne oczywiście mają znaczenie, ale jeśli rektor chciałby z tego powodu zawiesić swojego pracownika, nie powinien robić tego jednoosobowo, ma od tego odpowiednie ciała uczelniane, które mogą sprawę zbadać. I najważniejsze, czy to właśnie uniwersytet nie powinien być miejscem debat intelektualnych? Czy nie na uniwersytecie spoczywa odpowiedzialność za dbałość o wolność słowa i wolność posiadania własnych poglądów? Czym jest uniwersytet w wydaniu rektora UMK? Czy przypadkiem nie staje się narzędziem do łamania sumień? Za chwilę pracownicy naukowi przestaną na tej uczelni stawiać pytania i tezy, które mogłyby budzić kontrowersje, powtarzając dozwolone przez władze slogany. Czy to nadal będzie uniwersytet czy wyższa szkoła łamania kręgosłupów?

 

Przeciwko działaniom rektora Tretyna zaprotestowało Centrum Monitoringu Wolności Prasy, które „zwraca uwagę, iż karanie autora za publikowane przez niego treści, jak ma to miejsce w przypadku prof. Aleksandra Nalaskowskiego, prowadzi do uruchomienia i upowszechnienia w komunikowaniu masowym mechanizmu autocenzury, czyli samoograniczania się także innych publicystów i nie podejmowania przez nich trudnych i kontrowersyjnych tematów społecznych. W oczywisty sposób niszczy to zasadę wolności słowa i prowadzi do ograniczenia swobód obywatelskich. Jest to tzw. efekt mrożący (ang. chilling effect), wielokrotnie opisywany zarówno na gruncie prawa polskiego, jak i innych krajów, jako działanie przeciwko wolności słowa i wypowiedzi”.

 

Wojciech Pokora

 

Protest CMWP SDP przeciwko zawieszeniu w pracy prof. Aleksandra Nalaskowskiego