Ukarany za pójście pod prąd – ŁUKASZ WARZECHA o programie Jana Pospieszalskiego

Jeśli podstawą do działania dla władz TVP oraz komisji etyki w sprawie programu „Warto Rozmawiać”  było pismo Joanny Lichockiej – a wszystko na to wskazuje – to jest to dla tychże władz i komisji najgłębiej kompromitujące oraz pokazuje, że nie chodzi tu o nic więcej jak tylko o ocenzurowanie treści niezgodnych nie z wiedzą medyczną, ale z narracją polityczną.

 

Trudno o bardziej gorzko ironiczną sytuację niż to, co wydarzyło się wokół programu „Warto Rozmawiać” Jana Pospieszalskiego w TVP w związku z wydaniem, prezentującym opinie krytyczne wobec przyjętej przez rząd strategii. W internecie zaczęło krążyć wyciągnięte z odmętów niepamięci namiętne sejmowe wystąpienie Joanny Lichockiej z 2016 bodaj roku, w którym – zwracając się do posłów PO – wytykała im, kogo z przeciwnego obozu wyrzucili z TVP, gdy przejęli tam władzę w 2010 r. Warto tutaj przypomnieć, że Platforma aż przez trzy lata po objęciu rządów nie była zainteresowana rozbiciem trwającego wówczas w telewizji układu PiS-SLD-PSL, który zapewniał kulawą, bo kulawą, ale jednak różnorodność opinii o wiele większą niż obecna.

 

Lichocka wygłosiła zatem całą litanię nazwisk, po czym wypaliła: „Został jeden Jan Pospieszalski”. Przewińmy teraz akcję o pięć lat do przodu i oto za sprawą interwencji tej samej Lichockiej ten sam Pospieszalski znika właśnie z TVP za karę, że ośmielił się w swoim programie pokazać opinie, kwestionujące rządową strategię walki z epidemią. Lichocka najpierw wyraziła w tej sprawie oburzenie na Twitterze, a później pochwaliła się tam pismami, skierowanymi do Jacka Kurskiego. Pochwaliła się także pełnym oburzenia pismem skierowanym do niej przez prof. Andrzeja Matyję, prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej, który jeszcze w grudniu odgrażał się, że niepokornych lekarzy będzie się wzywać na – jak to ujął – przesłuchania.

 

Lichocka w swoim piśmie wskazała: „w mojej opinii program służył upowszechnianiu nieprawdziwych i niezweryfikowanych naukowo tez, które podważały wysiłki rządu i lekarzy w walce z epidemią oraz uderzały w zaufanie do aktualnej wiedzy medycznej”. Te tezy to m.in. kwestionowanie przydatności lockdownów oraz przymusu noszenia maseczek na powietrzu.

 

Jeśli podstawą do działania dla władz TVP oraz komisji etyki było pismo Lichockiej – a wszystko na to wskazuje – to jest to dla tychże władz i komisji najgłębiej kompromitujące oraz pokazuje, że nie chodzi tu o nic więcej jak tylko o ocenzurowanie treści niezgodnych nie z wiedzą medyczną, ale z narracją polityczną. O nic więcej.

 

Joanna Lichocka nie wskazała w swoim piśmie, co konkretnie miałoby być sprzeczne z „wiedzą medyczną”, a nie wskazała tego, bo wskazać tego nie umie i nie byłaby w stanie. W przeciwieństwie do pani poseł, ja dokładnie śledzę stan dyskusji, włączając w to niektóre pojawiające się badania, i spieszę powiadomić, że w sprawie skuteczności lockdownów czy sensowności zakrywania ust oraz twarzy na otwartej przestrzeni trwa debata, w której sceptycy wobec tych rozwiązań mają poważne argumenty w postaci konkretnych badań, prowadzonych przez takie instytucje jak Instytut Kocha, Uniwersytet Stanforda czy Centers for Disease Control and Prevention. Nie ma również zgody w sprawie długoterminowej skuteczności szczepionek (to całkiem oficjalnie przyznają ich producenci), a ich wpływ na organizm w dłuższym okresie pozostaje nieprzebadany (co nie znaczy, że musi być negatywny – po prostu tego nie sprawdzono, bo nie było jak). Tak więc program Jana Pospieszalskiego w żadnym stopniu nie zaprzeczał „aktualnej wiedzy medycznej” – to raczej Joanna Lichocka nie ma pojęcia, jaki jest jej stan. A może po prostu jej to nie interesuje, bo przecież pisze o „podważaniu wysiłków rządu”, zaś w swoim pierwszym tłicie pisała o podważaniu „polityki rządu” i uznawała, że w telewizji publicznej jest to „skandal”. Można z tego wyciągnąć wniosek, że Lichocka sądzi, iż w TVP nie wolno krytykować władzy.

 

Trzeba tu przypomnieć, że pani poseł jest jednocześnie członkiem Rady Mediów Narodowych, co każe postawić po raz kolejny pytanie o zasadność łączenia zasiadania w RMN z czynnym uprawianiem polityki (poza bardziej podstawowym pytaniem o sens istnienia RMN w ogóle). Sytuacją już zaiste paranoiczną jest, gdy Lichocka jako poseł pisze z pretensjami do Jacka Kurskiego, którego stanowisko zależy – przynajmniej formalnie – od Lichockiej jako członka RMN.

 

Komisja Etyki TVP uznała, że u Pospieszalskiegozaprezentowano wyłącznie głosy krytyczne wobec podejmowanych działań w walce z pandemią. Dochowanie zasad rzetelności dziennikarskiej jest szczególne ważne w czasie, gdy ludzie walczą o zdrowie i życie i gdy tak wielu widzów, w oparciu o wiedzę z audycji telewizji publicznej może podejmować decyzje odnoszące się do własnego zdrowia, a w szczególności szczepień czy zachowania zasad profilaktyki”. Można by się z tym nawet zgodzić, bo w tym wydaniu „Warto Rozmawiać” faktycznie nie było przedstawicieli drugiej strony. Gdyby nie dwa fakty. Po pierwsze – do programu byli zaproszeni przedstawiciele Naczelnej Rady Lekarskiej, ale z zaproszenia nie skorzystali. Po drugie – co w kontekście oświadczenia Rady Etyki znacznie ważniejsze – program Pospieszalskiego był absolutnym wyjątkiem na tle linii telewizji państwowej. Prezentuje ona bowiem bez wyjątku poglądy podbijające narrację, którą określa się jako sanitarystyczną. Próżno szukać zwolenników innego podejścia, którzy w dwóch innych dużych stacjach telewizyjnych jednak się pojawiają. W tych okolicznościach ocena Komisji Etyki wygląda po prostu śmiesznie i żałośnie zarazem. Gdyby przyjąć przedstawione w oświadczeniu kryteria, komisja powinna się zająć właściwie każdym wydaniem „Wiadomości”.

 

Ponadto to przecież nikt inny jak sama Lichocka czy prezes TVP Jacek Kurski uzasadniali obecny kształt mediów państwowych koncepcją rozproszonego pluralizmu: nieważne, że TVP prezentuje tylko jedną stronę – ważne, że inne podmioty mogą też prezentować drugą stronę. Program Pospieszalskiego można potraktować jako realizację tej samej koncepcji, tyle że w ramach jednego podmiotu – telewizji państwowej.

 

Jan Pospieszalski został ukarany za to, co powinno być u publicysty normalne: pójście pod prąd dominującej narracji i odwagę. Jego program zdjęto – nie wiadomo, na jak długo. W ten sposób TVP pod obecnymi rządami zachowała się identycznie jak TVP, tak zawzięcie krytykowana przez Lichocką w Sejmie dawno temu. Choć właściwie nie – wtedy można było powiedzieć: „Został jeden Jan Pospieszalski”. Teraz nie został już nikt taki. Moje gratulacje.

 

Łukasz Warzecha