TVP Historia pokaże w czwartek, 27 października o godz. 21, pierwszy z ośmiu odcinków serialu „Polscy. Seryjni…” Dokument przedstawia sylwetki najgroźniejszych polskich przestępców.
Jak opisuje TVP, „Polscy. Seryjni…” to fascynująca i mroczna podróż w głąb historii polskiej kryminalistyki, medycyny sądowej, psychologii, a także obyczajowości okresu PRL. Przewodnikiem po tym świecie będzie pisarz, dziennikarz i reporter Przemysław Semczuk, autor m.in. takich książek jak „Wampir z Zagłębia” (o Zdzisławie Marchwickim), „M jak morderca” (o Karolu Kocie), czy „Kryptonim Frankenstein” (o Joachimie Knychale). Wśród jego rozmówców znaleźli się emerytowani funkcjonariusze wydziałów kryminalnych milicji, prokuratorzy, adwokaci, medycy sądowi, psychiatrzy, pracownicy służby więziennej, kapłani oraz świadkowie wydarzeń sprzed lat. W odtworzeniu portretów seryjnych zabójców bezcenne okazały się unikalne materiały archiwalne Telewizji Polskiej, Instytutu Pamięci Narodowej, bibliotek, archiwów państwowych oraz sądów.
Reżyserem i współscenarzystą serialu jest Piotr Litka. Autorzy filmów będą szukać odpowiedzi na pytania, co popychało polskich seryjnych morderców do zła, jak ich zdemaskowano i czy zostali ukarani. Bohaterami kolejnych odcinków będą: Karol Kot, Władysław Mazurkiewicz, Zdzisław Marchwicki, Joachim Knychała, Bogdan Arnold, Stanisław Modzelewski, Tadeusz Ołdak, Władysław Baczyński.
– „Polscy. Seryjni…” to przede wszystkim znakomity serial dokumentalny. Każdy odcinek ogląda się z zapartym tchem. Przewrotnie dodam, że cykl spełnia postulat, by pokazywać historię Polski także od tej ciemnej strony – podkreśla Piotr Legutko, redaktor naczelny TVP Historia, cytowany w informacji prasowej.
Bohaterem pierwszego odcinka będzie Karol Kot – młody, uśmiechnięty maturzysta, mieszkaniec krakowskiego Kazimierza – oskarżony o dwa zabójstwa i usiłowanie popełnienia co najmniej dziesięciu kolejnych. Kot w latach 60. XX wieku swoimi działaniami wywołał w Krakowie psychozę strachu. Jego ofiarami były, osoby słabsze od niego, dzieci i kobiety. Atakował w kościołach, sieniach i korytarzach kamienic. Już po jego ujęciu okazało się, że niepokojące sygnały w zachowaniu mordercy wcześniej obserwowali jego bliscy. Milicja nie była przygotowana na starcie z tak nieszablonowo postępującym sprawcą. Myliła tropy, nie sprawdzała poszlak i przez dłuższy czas była bezradna. Pomógł przypadek i pomoc organom ścigania ze strony jednej z bliskich sprawcy osób. Proces Kota śledzono w ówczesnej prasie, a dziennikarze pomagali śledczym jeszcze na etapie poszukiwań mordercy.
opr. jka, źródło: TVP