WALTER ALTERMANN:  Cztery wojny mojego ojca

To Niemcy 1 września 1939 roku napadli na Polskę. Próby wybielania ich winy trwają do dziś... Fot. Wikipedia

Przy małej ulicy Piwnej w Łodzi jest teren po dawnym szpitalu, wiedzie do niego ładny kawałek parku. Teren jest jednak ogrodzony, a brama zamknięta. Na bramie tabliczka, w czterech językach, informująca, że był tu szpital, który „zlikwidowano” w 1942 rok.

Zastanowiłem się nad tą informacją. Szpital mieści się na Bałutach. W roku 1942, w tej części Bałut  było Ghetto Litzmanstadt, odgrodzone od reszty miasta. Ale co znaczy „został zlikwidowany”? Konkretnie kto go zlikwidował? Chyba nie Chaim Rumkowski, prezes Starszeństwa Żydów w Łodzi. Rada i Rumkowski nie mieli w takiej sprawie nic do powiedzenia. Zatem kto?

Wychodzi na to, że szpital zlikwidowali Niemcy, a konkretnie niemieccy okupanci. Dlaczego jednak tabliczka nie nazywa rzeczy po imieniu? Dlaczego nie napisano na niej, że szpital zlikwidowali „Niemcy”, lub „niemieccy okupanci”?

Podejrzewam, że dzisiejsze władze Łodzi chcą być bardzo europejskie i nie chcą denerwować  Niemców, z którymi jesteśmy teraz w Unii Europejskiej. Mogę to zrozumieć, ale w tym – i wielu innych podobnych przypadkach – władze przesadzają. Gorzej – majstrują przy historii. A to jest niebezpieczne. Bo kończy się na wybielaniu winy Niemców.

To odchodzenie od nazywania rzeczy po imieniu, od oddawania prawdy historii, takiej jaka była jest wieloletnim procesem i trwa nadal. Popatrzmy na to oczami mojego ojca.

Pierwsza wojna mojego ojca

Ojciec mój, jako kapral wojsk łączności, walczył we wrześniu 1939 roku. I przez całą okupację, którą spędził w niewoli, uważał, że walczył z Niemcami. Po 1945 roku, gdzieś tak do roku 1949, czyli do czasu powstania Niemieckiej Republiki Demokratycznej, ojciec miał spokój ontologiczny, bo wiedział z kim walczył, a władze to potwierdzały.

Druga wojna mojego ojca

Jednak od końca roku 1949 nastąpiła poważna zmiana. W gazetach, w publicznych wystąpieniach przedstawicieli PZPR, coraz częściej zaczęła pojawiać się inna nazwa wojny 1939 roku. Nie od razu, nie na chama, ale kropla po kropli, coraz częściej i częściej, sączyła się inna nazwa wojny i okupacji. Zaczęto mówić i pisać, że Polska toczyła wojnę z hitleryzmem. Niby niewielka zmiana, bo wszyscy wiedzieli, że w latach 1939-1945 Niemcami rządzili Hitler i hitlerowcy.

Pojęcie „Niemcy” jak sprawców napaści, okupacji i wszystkiego strasznego co w Polsce zrobili zanikało, zastępowane przez „hitlerowców”. Ówczesnym władzom Polski chodziło o to zapewne, żeby NRD-owcom nie było przykro. W naszej prasie zaczęto nawet przebąkiwać, że nie wszyscy Niemcy byli hitlerowcami, a niektórzy nawet byli bardzo przeciw.

Powiem tak – mogło tak być, ale jako naród zdyscyplinowany wzorowo  podporządkowywali się poleceniom władzy. Władzy, która zresztą sami sobie wybrali. Demokratycznie.

Trzecia wojna mojego ojca

Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej pojawiło się, w sprawie tamtej wojny, trzecie określenie. Okazało się, że sprawcami wojny, mordów i grabieży byli „faszyści”. W mediach – już wolnych – zaczęto przypominać, że w agresji na Związek Radziecki brali też udział kolaboranci. Ale nie byli to kolaboranci niemieccy, lecz hitlerowscy. Zatem winą zaczęto prawie po równi obarczać nieliczne oddziały kolaborantów z Ukrainy, Rosji, Łotwy, Estonii, Litwy, Francji, Belgii, Holandii, Norwegii, Rumunii i Węgier.

Pojawiły się również oskarżenia o mordowanie Żydów przez Polaków, a obóz w Auschwitz stał się polskim obozem. Przy tej sprawie nie wspominano, że zaraz po wojnie wielu polskich sprawców mordów na Żydach zostało już osądzonych.

Wszystko to działo się w celu zmniejszenia winy Niemców. Skoro bowiem nie tylko Niemcy mordowali, palili i grabili, to ich wina nie jest już tak wielka. Taka jest – jak to się teraz mówi – nowoczesna narracja historyczna. I nigdy nie usłyszałem, że za działania oddziałów kolaboracyjnych ponoszą odpowiedzialność Niemcy, jako panowie terytorium i rządów na podporządkowanych sobie terenach.

I tak powoli wychodzi na to, że coś tam się zdarzyło, coś owszem było, ale że było to powszechne, to nie ma co się tym już tak bardzo zajmować.

Mojego ojca ta trzecia jego wojna bardzo martwiła, bo był to człowiek starych zasad i przywiązywał się do starych interpretacji.

Czwarta wojna mojego ojca

Ojciec mój odszedł, tuż przed momentem, gdy zapanowało czwarte określenie wojny 1939-1945. A teraz już ono króluje niepodzielnie. Okazało się, że sprawcami tamtych nieszczęść byli „naziści”. Przy czym nazistami określa się już teraz – w liberalnych mediach – wszystkich, którzy w Unii Europejskiej próbują stawiać na pierwszym miejscu swój naród. Nie ma już nawet nacjonalizmu, jest obco i groźnie brzmiący „nazim”. Znaczy prawie to samo, ale nacechowany jest pogardą.

I tak to, mój ojciec, który walczył we wrześniu 1939 roku, brał udział w czterech wojnach.

Wojna i okupacja

Przy okazji. Ciągle naszym publicystom mylą się dwa pojęcia, dwa okresy czasu. Wojna i okupacja. Niemiecka okupacja. Wojna na ziemiach polskich trwała od 1 września 1939 roku do 2 października tego roku. Potem była okupacja. Na części ziem niemiecka, na części radziecka. Lud może upraszczać i nazywać lata 1939-1935 wojną. Bo była ona i trwała, ale nie w Polsce. Owszem były na naszych ziemiach działania armii podziemnej, były walki partyzanckiej, ale od października 1939 roku mieliśmy tu okupację. To ważne, bo okupant ponosi pełną odpowiedzialność za wszystko to, co się na okupowanym przez niego terenie dzieje.

Poeta i wina

W latach młodości, na suto zakrapianym spotkaniu, poznałem młodego poetę, który przekonywał mnie, że mord jest mordem. I dlatego żołnierze AK, wykonujący wyroki na okupantach, ponoszą taką sama winę, jak niemieccy okupanci.

Skończyło się totalnym obiciem poety. No, tak ale wtedy byłem jeszcze młody, krzepki i chętny do dania po pysku. Chciałbym jeszcze raz być młody, żeby jeszcze raz obić komuś pyski. Wiem, że to „nie uchodzi”, ale co innego robić z upartymi idiotami?

Wiceprezydent Gdańska

W sprawie tamtej wojny i okupacji dochodzi też do ordynaryjnych eksplozji głupoty. Jednym Z takich fajerwerków idiotyzmu był wystąpienie, 1 września 2019 roku, Piotra Grzelaka wiceprezydenta Gdańska, który zaserwował takie przemyślenia własne:

„Na początku było słowo, złe słowo. Słowo jednego przeciw drugiemu. I to złe słowo było Polka przeciwko innemu narodowi, Niemca przeciwko innemu narodowi. Europa tym złym słowem została podzielona…”

Później ten młody człowiek przeprosił za to co powiedział. Ale nie przeprosił za to, że tak myślał. Na marginesie – materializm historyczny uważał, że wojny wybuchają, gdy politycznie nie można załatwiać swoich interesów.

Tym samym zwolennicy ciężkiej prawicy powinni – właściwie – wspierać wiceprezydenta Gdańska, bo z całą pewnością nie jest on wychowany w duchu materialistycznym. Powinni go też polubić ortodoksyjni wierzący, bo dokonał on reinterpretacji pierwszych akapitów Biblii.

Pobojowisko

Podobno zwycięzcą bitwy jest ten, kto zapanuje nad pobojowiskiem. Trzeba zatem powiedzieć, że po 83 latach od wybuchu wojny zwycięstwo odnieśli Niemcy. Ciężko opłacaną propagandą, rozmywaniem winy, obarczaniem innych własnymi przestępstwami. No i dzięki podatności młodych – takich jak p. Grzelak – na idiotyzmy, metafizykę historyczną i myślenie ahistoryczne.

I jeszcze – jak w przypadku władz Łodzi, które zamieściły napis na bramie dawnego szpitala w getcie – dzięki przemożnej chęci bycia nowoczesnymi Europejczykami. Nawet za cenę matactw historycznych.

Przykre, ale prawdziwe.