WALTER ALTERMANN: Maczugą zamiast piórem

Podstawowym narzędziem współczesnej polskiej polityki jest maczuga. Nabijana jest ostrymi kawałkami krzemienia i potężnymi hacelami. I jest to maczuga przechodnia.

Każda z naszych partii, zaraz po objęciu władzy, dostaje w spadku tę maczugę i zaczyna nią dziarsko wywijać. Skutkiem czego polityczny trup u przegranych przeciwników ściele się gęsto. I nie jest ważne, co złego zrobił trafiony w głowę maczugą, i czy w ogóle coś złego zrobił. Chodzi o to, żeby stworzyć w społeczeństwie wrażenie dzikiego rozpasania, potwornego złodziejstwa i dzikiej prywaty u pokonanych, których to zbrodni mieli się dopuszczać byli ludzie władzy.

W istocie mamy do czynienia z sądami ludowymi, wiecowym wydawaniem wyroków. Bez prawa do obrony, bez dania głosu winnym, czy tylko pomówionym. Przy czym dzisiaj takim polem wiecowym są oczywiście media, które ochoczo i służalczo dają jedynie głos oskarżycielom. Bo oni akurat są przy władzy. A jak władza się zmieni, to media nasze znowu będą tępiły pokonanych.

W praktyce wygląda to tak, że niestety dziennikarze są tymi, którzy również wywijają maczugą. A właściwie są tymi, którzy w imieniu i na rzecz władzy, władają rzeczoną maczugą, używają jej i walą po łbach przeciwników, aż w głowach im huczy.

Niebezpieczna dla zdrowia praca

Dziennikarze często podkreślają, że bardzo wielu reporterów wojennych ginie na froncie. Dziennikarze są także mordowani, osadzani w więzieniach i prześladowani w państwach niedemokratycznych, na wszystkich kontynentach. Takie są przerażające fakty i hańba państwom, gdzie to się dzieje. Są jednak również dziennikarze, którzy masowo tracą coś równie ważnego jak życie. A mam na myśli godność i honor.

W naszych polskich warunkach, w naszej wojnie domowej, zbyt wielu dziennikarzy staje po jednej ze stron konfliktu. Tym samym zaprzeczając szczytnym ideom tego zawodu, którymi są: obiektywizm, bezstronność i dążenie do wyjaśniania prawdy.

Zamiast tego pojawia się enigmatyczne i niewiele znaczące pojęcie rzetelności. Rzetelny musi być zdun, cieśla i szewc. Niczego nie ujmując tym poważanym zawodom. Natomiast rzetelność dziennikarska brzmi trochę cierpko, bo z założenia zakłada jakąś ustępliwość, zgodę na niedoskonałość. Bo w istocie rzetelność niesie sama w sobie założenie, że każdy robi jak umie najlepiej, a wychodzi jak wychodzi. Czyli wszyscy dziennikarze są moralnie bezkarni i kryształowi, bo przecież starali się.

Niestety nasi dziennikarze, w swej masie, stoją po jednej z wojujących ze sobą politycznych stron. I zamiast obiektywnie dochodzić prawdy, wymachują medialną maczugą, żeby jednak ukatrupić wroga, zyskując przy tym sowitą aprobatę właścicieli „środków masowego burzenia spokoju”. Takie postępowanie dziennikarza prowadzi wprost do jego śmierci cywilnej, a jest to jedna z najokrutniejszych postaci śmierci.

Śmierć cywilna

Śmierć cywilna jest pojęciem staroświeckim, ale warto je przypomnieć w trudnych czasach. Śmierć cywilna to stan w jaki popadał człowiek, po popełnieniu czynu niegodnego. Nie musiało to być jakieś przestępstwo pospolite jak kradzież, oszustwo, malwersacja czy nawet zabójstwo. Wystarczyło notorycznie kłamać i być na kłamstwie przyłapanym. Śmierć cywilna dotykała również osobników, którzy nie dotrzymali przyrzeczenia małżeństwa, splamili honor munduru, publicznie się upijali i w tym stanie zachowywali się prostacko.

Takiemu osobnikowi nikt z towarzystwa nie podawał ręki. Takiego złoczyńcę traktowano jakby go w ogóle nie było. Takie to były onegdaj normy.

Szanujmy się

Dzisiaj dziennikarze za mało się szanują. Nie powinni wydawać osądów, zanim zapadnie werdykt sądu. Dziennikarze nie powinni upajać się władzą, nie wolno im wynosić się ponad prawo i państwowe instytucje sprawiedliwości. Upraszałbym o trochę skromności, o niepodniecanie się tym, że ja, ja, ja mówię, a pół narodu mnie słucha.

No i przydałoby się też trochę taktu. Skąd go brać? Jeśli nie wyniosło się taktu z rodzinnego domu, to  wystarczy wyobrazić sobie, że oto ja sam jestem na miejscu człowieka posądzanego o złodziejstwo i nieprzyzwoitość. I wyciągać wnioski z faktu, że niejeden skazany na śmierć i stracony okazywał się po latach niewinny.

Poza tym – dziennikarzem się jest, czasem przestaje się być, ale człowiekiem się jest do śmierci. I byłoby dobrze, gdybyśmy do końca mogli powiedzieć o sobie, że nie splamiliśmy się niecnością, słabością i chęcią robienia karier za wszelka cenę.

Cykliczne objawienia

Daje się też ostatnio zaobserwować zjawisko masowych objawień i nawróceń u naszych dziennikarzy. W istocie jest to zjawisko masowe i tragikomiczne.

Po przysłowiowych „długich ośmiu latach” rządów poprzedniej władzy, część dziennikarzy jednej nocy zauważyła, że zmieniła się opcja polityczna. Skutkiem takiej konstatacji u wielu dziennikarzy dało się zauważyć panikę, bo przecież służyli oni przegranej władzy. Po chwilowym przerażeniu nastąpił trzeci akt farsy – właśnie masowe bicie się w piersi i zmiana pana. I nie jest to pan w niczym lepszy od poprzedniego, ale jest nowy i mający realną władzę.

To zjawisko jest mi znane już od czasów PRL-u. Pamiętam, jako człek wiekowy, że wielu dziennikarzy w 1956 roku przystąpiło do zmasowanego potępiania okresu „błędów i wypaczeń”, czyli stalinizmu. Przy czym ci, potępiający dodawali, że naprawdę nie wiedzieli co się w Polsce i sowieckiej części Europy działo. Po potępieniu byłej władzy owi dziennikarze natychmiast przystępowali do wychwalania pod laickie niebiosa Władysława Gomułki. Gdy w 1970 roku Gomułka upadł, dziennikarze potępiali go bezlitośnie, widząc w Edwardzie Gierku zbawcę ludowej ojczyzny. Potem, wobec szybkich zmian na szczytach władzy potępiano i wychwalano masowo i błyskawicznie.

Z powstaniem Solidarności większość dziennikarzy potępiało hurtowo wszystkich władców od 1945 roku, wysławiając jednocześnie nadciągające nowe czasy. Po wprowadzeniu stanu wojennego nastąpiła wśród dziennikarskiej braci potężna panika i spory podział. Jedni pozostali przy swym nawyku, potępiając błędy Solidarności i chwaląc Jaruzelskiego widząc w nim nowego polskiego Mojżesza. Jednak wielu dziennikarzy pozostało przy Solidarności. Ci mieli ciężko, bo ekipa Jaruzelskiego była jednak pamiętliwa.

A za nowych czasów…. zbyt wielu dziennikarzy znowu zachowuje się jak kurki na dachu, obracając się z wiatrem historii. Zbyt wielu wypiera się służenia poprzedniej władzy, w obecnej widząc jedyne czyste źródła prawa i moralności objawionej. Niby to ludzkie, ale wstyd jest.

Nowe stopnie zawodowe dziennikarzy zmieniających poglądy

W związku z zaistniałą sytuacją, uważam za stosowne pilne wprowadzenie nowych stopni i specjalizacji zawodowych dziennikarzy. I tak zamiast dotychczasowych: felietonistów, reporterów, korespondentów, komentatorów i prezenterów mielibyśmy całkiem nowe określenia specjalizacji funkcji.

Nowe stopnie dla dziennikarzy wglądałyby tak: pomocnik maczugowego, młodszy maczugowy, starszy maczugowy, samodzielny maczugowy, kierownik zespołu operatorów maczugi, konsultant ds. sprawności maczug, itd., itp.