Wolność mediów, czy ideologia własnego interesu? – pyta ks. MARIUSZ FRUKACZ

Od momentu pojawienia się „lex TVN” jesteśmy świadkami nie tylko protestów w obronie ponoć wolności mediów, ale nagle również głośno zaczęto mówić o wolności mediów, tak jakby jej już w Polsce nie było.

 

 

Wolność – trudny dar

 

Przede wszystkim w Polsce, moim zdaniem, potrzebna jest nie ulica, ale poważna rozmowa i debata o tym, czym tak naprawdę jest wolność, w tym wolność słowa, wolność mediów. Wolność słowa to bardzo ważne zagadnienie z dziedziny funkcjonowania mediów.  Wolność jest niewątpliwie darem, lecz – jak mówił św. Jan Paweł II – jest nie tylko dana, ale i zadana. Wolności słowa, wypowiadania się, wolności mediów nie można jednak nadużywać i trzeba ją pielęgnować. Warto pamiętać, że wolności mediów nie można oderwać od wolności osoby. Dlatego wolność wypowiadania się nie jest nieograniczona, ona kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Wolność mediów nie może przecież oznaczać pomawiania kogoś, produkcji fake newsów, wspierania hejtu.

 

Bp Adam Lepa przypomniał kiedyś, że właściwym celem i zadaniem mass mediów jest służba prawdzie, bez której wolność nie istnieje. Podkreślił, że „jeżeli dziennikarze będą prawdę  respektować w całej rozciągłości, zdołają uchronić media przed utratą wolności. Wtedy słowo nie będzie zagrożone. Jeśli media mają służyć wolności, same muszą być wolne i należycie korzystać ze swojej wolności. Tymczasem często widoczne są różne formy naruszania wolności słowa w mediach”.

 

Zatrucie informacyjne

 

Dyskusja nad wolnością mediów nie może pominąć ważnego aspektu, jakim jest prawo do informacji. Otóż społeczeństwo powinno mieć dobre rozeznanie i dobrze poinformowanych obywateli. Dlatego prawo do informacji jest nie tylko ważne ze względu na jednostkę, ale również ze względu na dobro wspólne. Natomiast systemowe zniekształcanie informacji sprawia więc, że społeczeństwo staje się chore. Wydaje się, że w kwestii „lex TVN” bój toczy się o pieniądze, a nie o to, aby zadbać o właściwą informację.

 

Jeśli w Polsce chcemy rozmawiać o wolności mediów, to trzeba poważnie przyjrzeć się kwestii lobbingu politycznego i biznesowego. Mam wrażenie, że część protestujących w obronie TVN i wolności mediów, zresztą dziwnym trafem to bardzo często te same osoby z protestów KOD-u i protestów za nieograniczoną aborcją, nie rozumie samej wolności słowa. Jest na tych protestach istna wieża Babel, pomieszanie wszystkiego. Bo jak zrozumieć to, że ktoś protestuje wobec działań rządu w obronie wolności mediów, a przychodzi ubrany w koszulkę z napisem: „czarna zaraza”, albo z symbolem protestu kobiet?

 

Największym zagrożeniem dla wolności mediów jest zawsze lobbing polityczny i biznesowy. Bardzo celnie na ten temat napisał ks. Dominik Lubiński: „Media powinny zatem być wolne od lobbingu politycznego i biznesowego, a jedynym kryterium ich istnienia winien pozostawać przekaz prawdziwych informacji i relacji, bez selektywności wyznaczonej przez wpływowe gremia oraz ośrodki decydentów. Często ekspansja interesów komercyjnych bogatych grup  polityczno-gospodarczych sprawia, że publiczne, a tym bardziej prywatne środki przekazu, realizują politykę przekazu informacji według decyzji władzy tych mediów, uniformizując myślenie, mówienie i zachowanie człowieka, nie zważając na wymogi przekazu obiektywnej prawdy. To prowadzi do zaniku samodzielności myślenia, utrudnia podejmowanie samodzielnych, świadomych i odpowiedzialnych decyzji. Często tendencyjne dystrybuowanie informacji przez wpływowe media powiększa dysproporcję na rynku medialnym, nie wyrównuje szans do korzystania z niej oraz ogranicza prawo do równego dostępu wielu innym podmiotom. Ponadto media jako środki społeczne nie mogą stanowić monopolu na przedstawianie jedynie słusznej „wizji człowieka”, posługującej się często ideologią własnego interesu”. ( Ks. Dominik Lubiński, Ład moralny w świecie mediów w nauczaniu Benedykta XVI, Łódzkie Studia Teologiczne (2011) nr 20, s. 225-234)  No właśnie, czy w ostatnich dniach nie mamy do czynienia z ideologią własnego interesu?

 

Św. Jan Paweł II już w orędziu na XV Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu w 1981 r. napisał: „Istotnie, człowiek realizuje się w wolności. Do tej wciąż pełniejszej realizacji musi on dążyć, nie ograniczając się do słownych lub retorycznych zachwytów, co zdarza się zbyt często, ani nie przeinaczając samego sensu wolności czy też sprzyjając jej w sposób fałszywy, jako swobodzie czynienia wszystkiego, co się tylko podoba, w tym także i zła. Odpowiedzialna wolność pracowników środków przekazu społecznego, która musi kierować i określać dokonywane wybory, nie może nie brać pod uwagę tego, że także odbiorcy tych wyborów są wolni i odpowiedzialni! (…) Trudno nam sobie wyobrazić pracowników środków przekazu oderwanych od własnego podłoża kulturowego; nie powinno to jednak pociągać za sobą narzucania osobom trzecim osobistej ideologii. Człowiek pracujący w tej dziedzinie musi pełnić swą służbę w sposób jak najbardziej obiektywny, nie zmieniając się w «ukrytego deprawatora», powodowanego interesami jakiejś grupy, konformizmem czy chęcią zysku”. Ma rację również bp Adam Lepa, który podkreśla, że „gdzie mówią pieniądze, tam milczy prawda”.

 

Oczywiście od dawna toczy się debata nad kształtem polskiej sceny medialnej. Ponadto, jak zauważa Artur Stelmasiak, dziennikarz „Niedzieli”, że tak naprawdę toczy się bitwa o polskość mediów (czytaj TUTAJ).

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz Tygodnika Katolickiego „Niedziela”.