Przewodniczący krymskiego parlamentu okupacyjnego stwierdził, że trzeba wypracować nową ideologię, która byłaby podstawą „cywilizacji rosyjskiej”. Może to oznaczać powrót do stalinizmu.
W czasie, gdy moskiewscy politycy twierdzą, że Rosja kocha Ukraińców (którzy według Putina nie istnieją), że szukają dla nich tylko dobra, nie planują w Ukrainie zmiany rządu i nie dążą do zdobycia tego kraju, krymski urzędnik, przewodniczący krymskiego parlamentu okupacyjnego Wołodymyr Konstantynow powiedział podczas konferencji prasowej:
„Do końca przyszłego roku (2023 – przyp. autora) zdobędziemy Odessę, Mikołajów, Charków i na tym tle rozstrzygną się losy Ukrainy. Do końca przyszłego roku ukraiński rząd zacznie energicznie wybiegać z propozycją pokoju, starając się obronić przynajmniej Kijów – na co w żaden sposób nie powinniśmy się zgodzić. W 2024 roku musimy zniszczyć tę formację, ten rakowy guz. Oto moje przypuszczenie: rok 2024 to rok zdobycia Kijowa, a reszta terytoriów już nas nie interesuje…”
Dodał też, że „będziemy ciężko pracować na nowo zdobytych terenach, szkoła będzie kształcić nowe pokolenie dzieci. Minie 10 lat – i dorosną zupełnie inni ludzie, z tradycyjnymi rosyjskimi wartościami…”
Jak widać, rosyjski reżim dyktatorski knuje intrygi i promując myśli o pokoju i negocjacjach, w rzeczywistości ma zupełnie inne plany całkowitego zniszczenia Ukrainy jako państwa, a nawet jej nazwy. Chce, aby ani taki kraj, ani taki naród nie istniały na Ziemi.
Wołodymyr Konstantynow kontynuował: „Powrót na Ukrainę. W granicach, w jakich istnieje teraz, tego państwa na pewno już nie będzie. Być może zniknie zupełnie, bo pojawiło się sztucznie, zniknie razem z reżimem Zełenskiego. Być może sama nazwa >Ukraina< zniknie, bo będzie postrzegana jako zbyt toksyczna i sami ludzie zaczną szukać innej nazwy dla terytorium, na którym żyją. Toponim >Ukraina< jest obecnie ściśle kojarzony z nazizmem. To już powoduje pewien kompleks niższości u rozsądnych Ukraińców. Rosja musi zbudować własną ideologię, która powinna wyjść od prezydenta…”
Wbrew zdrowemu rozsądkowi Wołodymyr Konstantynow nazywa Rosję, której służy, „odrębną, niezależną cywilizacją”. Obserwując, jak rosyjscy żołnierze świadomie i bez emocji zabijają Ukraińców, tworzą dla nich obozy koncentracyjne i filtracyjne, jak lekceważą prawa człowieka i prawne zwyczaje wojenne, jak rabują ukraińskie muzea, galerie sztuki, fabryki i magazyny, stal i chleb, warzywa i AGD można powiedzieć, że to nie cywilizacja, a kompletne barbarzyństwo. Dlatego wojna Rosji na Ukrainie nie jest „zderzeniem cywilizacji”, jak to przedstawiają rosyjscy propagandyści, ale wojną barbarzyńców z całą cywilizacją światową.
Później Konstantynow rzeczywiście przyznał, że ta jego „cywilizacja” wciąż nie ma podstaw ideologicznych, i zaproponował: „Trzeba stworzyć grupę roboczą, aby wypracować nową ideologię i jasno określić tam nasze cywilizacyjne parametry i priorytety. Nasza cywilizacja musi być konkurencyjna. Musimy wyglądać atrakcyjnie we wszystkim, wtedy projekt o nazwie >cywilizacja rosyjska< będzie miał prawo dalej istnieć…” Urzędnik właściwie nie wie, o czym mówi. Przecież wypracowanie „ideologii” opartej na rosyjskiej praktyce jest albo w ogóle niemożliwe, albo będzie to… nowy stalinizm, czyli rosyjski faszyzm. Dlatego Konstantynow powiedział, że „przywrócenie portretu Stalina na dawne miejsce na dworcu kolejowym (w Symferopolu – przyp. autora) byłoby bardziej sprawiedliwe. Jest jednym z filarów zwycięstwa, ludzie szli na śmierć ze słowami >Ojczyzna< i jego imieniem na ustach. Cały kraj dosłownie płakał, kiedy umierał…”
Nawiasem mówiąc, Wołodymyr Konstantynow najwyraźniej uważa, że wpadł w ogólny rosyjski trend dotyczący Stalina. Na przykład kilka dni temu prawnuk Józefa Stalina, artysta Selim Bensaad, jak donosi NEWS.RU, napisał list do prezydenta Władimira Putina, w którym prosił o pośmiertną rehabilitację jego pradziadka Józefa Stalina i oficjalny zakaz nazywania go „dyktatorem” i „tyranem”. Selim Bensaad urodził się w 1971 roku w rodzinie córki najstarszego syna Stalina, Jakowa Dżugaszwilego Galiny. Jego ojcem był student z Algierii, Hossin Bensaada. Selim Bensaad jest artystą mieszkającym w Moskwie.
Wystąpienie do prezydenta zbiegło się w czasie z urodzinami Stalina, które obchodzone są 21 grudnia. W liście Bensaada czytamy, że on i historyk Lana Parshina przeprowadzili śledztwo w sprawie przyczyn śmierci przywódcy ZSRR i znaleźli ślady „elementu przestępczego”. Prawnuk jest przekonany, że pradziad został zdradzony i otruty przez ludzi z jego bliskiego otoczenia, których uważał za współpracowników. W związku z tym Bensaad zwraca się do Putina o wydanie zezwolenia na ekshumację zwłok Stalina w celu potwierdzenia wersji o gwałtownej śmierci przywódcy narodów. Komunistyczna Partia Rosji poparła „logiczne” inicjatywy Bensaada, z wyjątkiem ekshumacji i badań. Oni chyba wiedzą na pewno kto otruł wtedy „przywódcę wszystkich narodów” i boją się prawdy.
Wołodymyr Konstantynow nie tylko poparł renowację portretów Stalina, ale także przystał na propozycję nadania centralnej bibliotece w Symferopolu imienia teoretyka rosyjskiego faszyzmu Mykoły Danylewskiego. Główne idee Danylewskiego znajdują odzwierciedlenie w pracy „Rosja i Europa” z lat 1864–68. Gdzie przedstawił swoją rozwiniętą teorię typów kulturowo-historycznych. „Przewidział”, że „w przyszłości Słowianie pod wodzą Rosji zajmą miejsce schyłku typu germańsko-romańskiego na scenie historycznej. Zgodnie z przewidywaniami Danylewskiego Europę powinna zastąpić Rosja. Świętowanie słowianizmu oznaczałoby „zachód słońca” Europy. Ale do tego, według Danylewskiego, Rosja potrzebuje silnego rządu i ścisłej centralizacji. Ale jak się później okazało, Danylewski ukradł te idee niemieckiemu filozofowi Rickertowi, przerobił je na swój rosyjski styl i przedstawił jako własne. A teraz najwyraźniej stał się przewodnikiem dla rosyjskich okupantów na Krymie, którzy chcą jego słowa wcielić w życie.