WOŁODYMYR SYDORENKO: Sezon turystyczny na Krymie „w wersji skróconej”.

Fot. Pixabay

Tego lata Rosjanie zdecydowanie wolą omijać anektowany Krym jako cel wakacyjnych wyjazdów. Boją się wypoczywać w strefie frontowej.

W latach 80. ubiegłego wieku na Krymie co roku wypoczywało nawet 10 milionów wczasowiczów, choć hotele i sanatoria oferowały mniej niż pół miliona miejsc. Przybywali tu głównie ludzie z Rosji – naftowcy z północy, Syberyjczycy, robotnicy z kopalń i gospodarstw rolnych, którzy ciężko pracowali przez cały rok, aby latem za zaoszczędzone pieniądze móc odpocząć 10 czy nawet 20 dni. W sezonie letnim wszystkie miejsca w hotelach i sanatoriach były zajęte. W związku z tym na sowieckim Krymie kwitło zjawisko tzw. „dzikiej turystyki”. W ZSRR nie było kempingów z prawdziwego zdarzenia, więc ludzie zabierali ze sobą namiot, pół worka ziemniaków, smalec, warzywa, owoce, trzy litry wódki i jechali na Krym. Całe wybrzeże było otoczone namiotami. W każdej dzielnicy tworzyły się całe społeczności „dzikich turystów”, którzy przez kilka lat z rzędu przyjeżdżali w to samo miejsce o tej samej porze, dobrze się znali i zawsze chętnie poznawali nowych „dzikich” przyjaciół. W takich namiotach wieczorami słychać było śpiewy i dziecięce gwary. Ci ludzie nie chodzili do muzeów i galerii sztuki, wystarczało im morze i słońce.

W latach 90., po rozpadzie ZSRR, nastąpił kryzys gospodarczy, a „dzika” turystyka stopniowo zanikała. Liczba odwiedzających Krym spadła do 2 – 3 milionów w ciągu roku.

W latach niepodległej Ukrainy kurort krymski zaczął się rozwijać w inny sposób. Nie było powrotu do „dzikiej” turystyki. Znacznie spadła liczba turystów z Rosji. Zamiast tego ukraińskie Ministerstwo Turystyki zrobiło wszystko, aby przyciągnąć na Krym turystów z krajów europejskich. Sprzyjała temu bogata przeszłość historyczna półwyspu, duża liczba muzeów i innych obiektów kultury. W sumie, według ministerstwa, na Krymie znajduje się ponad 8 tysięcy obiektów, które mogą być interesujące dla turystów. Ponadto Ukraina zaczęła rozwijać system transportu, uruchamiać połączenia lotnicze Krymu z miastami europejskimi, a także podnosić poziom usług. Personel obsługi hoteli i sanatoriów oraz przewodnicy wycieczek zostali przeszkoleni w krajach europejskich. Na Krymie na uniwersytetach utworzono kilka programów edukacyjnych w celu szkolenia specjalistów w dziedzinie turystyki. Do 2010 roku sfera turystyki na półwyspie została właściwie postawiona na nowym fundamencie. Liczba odwiedzających to miejsce wzrosła do 6 -7 milionów rocznie, co uznano za optymalny dla Krymu. Prawie połowę z nich stanowili turyści z krajów europejskich. Taka sytuacja trwała do 2014 roku.

W lutym – marcu 2014 roku Krym został faktycznie przyłączony do Rosji, wprowadzony w jej ramy prawne i system finansowy, powołano rosyjskie władze okupacyjne. Latem 2014 roku praktycznie nie było sezonu wakacyjnego. W późniejszych latach kurort zmienił się nie do poznania. Turystów z Europy i Ukrainy praktycznie nie było. Turyści z Rosji też nie przyjeżdżali chętnie. Wpłynęło na to wiele czynników. Zamknięta została bezpośrednia trasa kolejowa z Moskwy, pociągi musiały być kierowane przez Cieśninę Kerczeńską, do której najpierw przewożono je promem, a później przejeżdżały przez nowo wybudowany Most Kerczeński. Jeśli kiedyś kolej była głównym środkiem transportu na Krym, a droga z Moskwy zajmowała dzień, teraz turyści musieli spędzać w pociągu dwa dni. Liczba pasażerów gwałtownie spadła. Lotnictwo stało się głównym środkiem transportu, ale bilety lotnicze były nieosiągalne dla średniozamożnych ludzi.

Aby zapełnić Krym turystami, władze okupacyjne opracowały specjalne programy. Np. związki zawodowe zaczęły pokrywać koszty podróży na Krym, rosyjski rząd zakazał urzędnikom wyjazdów za granicę i zachęcał do spędzania wakacji na półwyspie. Nasiliła się agitacja i propaganda, całe regiony Rosji skupiały się na  organizowaniu masowego wyjazdu dzieci na Krym, popularny stał się tzw. back-cash – obywatelowi, po powrocie z krymskich wakacji, wypłacano część wydanych pieniędzy. Jednak według Instytutu Studiów Strategicznych Ukrainy, mimo tych zabiegów, nie udało się zwiększyć liczby turystów do ponad 4 milionów.

Gdy Rosja rozpoczęła wojnę na Ukrainie na pełną skalę, Krym zamienił się w fortecę. Półwysep całkowicie stracił swój odświętny i kurortowy wygląd. Plaże i pola, drogi, miasteczka i wioski na półwyspie są dziś poprzecinane okopami, wyłożone „smoczymi zębami” – fantazyjnymi kamiennymi barierami, zatłoczone czołgami, pojazdami opancerzonymi, wyrzutniami rakiet, żołnierzami. W lasach ukryte są lotniska. To właśnie z Krymu Rosja codziennie atakuje ukraińskie miasta i miasteczka rakietami, bombami kierowanymi i dronami kamikadze. Dlatego Ukraina uważa obiekty na Krymie za swoje uzasadnione cele. Atakuje rosyjskie statki, bazy lotnicze, składy broni i jednostki wojskowe. Codziennie na Krymie dochodzi do eksplozji. Czy w takich warunkach można mówić o „ośrodku turystycznym”?

Jednak już na początku 2023 roku urzędnicy władz okupacyjnych powiedzieli, że „kurort na Krymie będzie funkcjonował jak zwykle” i zaczęli przekonywać Rosjan, że Krym jest bezpieczny i namawiali do przyjazdu.

Ale bliskość „frontu rosyjsko-ukraińskiego, gdzie toczą się zacięte walki, wpłynęła na tegoroczny sezon wakacyjny. I choć lato już w pełni, krymskie hotele są prawie puste. Liczba wczasowiczów na Półwyspie Krymskim spadła kilkukrotnie w porównaniu z ostatnim przedwojennym latem, mimo że hotelarze stale obniżają ceny. Turystów przeraża bliskość frontu i zamknięte plaże, które armia rosyjska zamieniła w linie okopów i pola minowe” – pisze RFE/RL.

Hotelarze przyznają, że na lipiec i sierpień jest bardzo mało rezerwacji i będzie dobrze jeśli w tym roku zapełni się choć 10 proc. miejsc. Na plaży też praktycznie nie ma ludzi.

Powody są jasne. W wyniku działań wojennych na półtora roku wstrzymano ruch lotniczy z Krymem, zmniejszono liczbę pociągów, a chętnych na dwudniową podróż jest mało. Tym bardziej, że wszyscy się boją, że Ukraina zaraz zburzy Most Krymski, a potem nie będzie możliwości powrotu z Krymu.

Od końca ubiegłego roku rosyjska armia tworzy pas ochronny wzdłuż wybrzeża półwyspu. Wykopano dziesiątki kilometrów okopów na brzegu morza, stworzono pola minowe i stanowiska strzeleckie oraz ustawiono betonowe zapory przeciwczołgowe. Z tego powodu wiele plaż w zachodniej części Półwyspu Krymskiego nie będzie mogło przyjmować wczasowiczów. Według oficjalnych danych co dziewiąta plaża na Krymie będzie w tym roku niedostępna. Zeszłego lata na półwyspie było 446 kąpielisk, ale w tym sezonie otwarto tylko 371 plaż. Zachodni brzeg jest całkowicie zamknięty.

Nawet okupant dostrzega problem. Na początku czerwca rosyjski przywódca Krymu Serhij Aksjonow powiedział, że tegoroczny sezon turystyczny odbędzie się „w wersji skróconej”. W rzeczywistości samoloty nie latają na Krym, pociągi mogą przewieźć nie więcej niż 1,5 miliona osób, a nie wszyscy będą podróżować samochodem ze względu choćby na długie kolejki na moście nad Cieśniną Kerczeńską. Po drugie, wiele osób po prostu boi się jechać na Krym.

Władze okupacyjne obiecały rozdysponować ponad 2,5 miliarda rubli przedsiębiorstwom sektora turystycznego, którzy ponoszą straty z powodu przestojów. Będą wypłacać płace minimalne 30 000 pracowników w ciągu czterech miesięcy. Biznes turystyczny Sewastopola otrzyma kolejne 543 miliony rubli na te same cele. Jednak wszystkie te pieniądze zostaną rozdzielone między oficjalnie zarejestrowane firmy. Osoby prywatne będą musiały radzić sobie same.

Statystyki potwierdzają, że w tym roku Rosjanie zdecydowanie wolą ominąć anektowany Krym. Według Stowarzyszenia Operatorów Turystycznych Rosji na początku lata obłożenie hoteli na Krymie wynosiło zaledwie 30 – 40 procent, podczas gdy w Soczi w Rosji było już zarezerwowanych 80 – 85 procent pokoi. Na lipiec i sierpień na Krymie jest do tej pory zajęte 17-18 procent pokoi. Tego lata Krym stanowi tylko jeden procent całkowitej liczby rezerwacji wakacyjnych noclegów w Rosji. Rosjanie boją się wypoczywać w strefie frontowej. W 2021 r. udział anektowanego Krymu w rosyjskim rynku turystycznym wynosił 19 proc., a w zeszłym roku spadł do 3 proc. Według niezależnych obserwatorów liczba turystów spadła o 80 – 90 procent w porównaniu z 2021 rokiem.

Na Krymie mówią, że jeśli Rosja zaatakuje ukraińską infrastrukturę, będzie to miało ogromny wpływ na ekologię, a wtedy półwysep może całkowicie stracić swój leczniczy klimat. Ekolodzy już odnotowują krytyczny stan populacji ryb, a zwłaszcza delfinów w Morzu Czarnym, ponieważ sonary okrętów wojennych uszkadza ich narządy orientacji. Wysadzenie przez Rosję zapory w Nowej Kachowce

doprowadziło do tego, że Kanał Północnokrymski przestał działać, półwysep zagrożony jest suszą i burzami piaskowym.  Mieszkańcy Krymu są zaniepokojeni przyszłością półwyspu. Jeśli Rosjanie wycofując się z tego miejsca zastosują taktykę „spalonej ziemi”, jak to zrobili w Chersoniu, Berdiańsku i Mariupolu, to cała infrastruktura Krymu zostanie zniszczona, a miasta na półwyspie będą musiały zostać odbudowane od podstaw. Nikt nie wie, ile lat to może potrwać, ale jasne jest, że w ruinach nie będzie kurortu i turystyki.