WOŚP traktujmy normalnie – felieton ŁUKASZA WARZECHY

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy jest dzisiaj traktowana przez państwo tak jak zawsze twierdziłem, że traktowana być powinna. Po latach bezprecedensowego uprzywilejowania, mającego źródło w politycznej przydatności Jerzego Owsiaka – którego niezmiennie uznawałem po prostu za polityka, zakamuflowanego w roli działacza społecznego – WOŚP ma w końcu status taki, jak każda inna podobna impreza.

 

Nie miejsce tutaj, żeby analizować skutki takiej sytuacji. W największym skrócie – Jerzy Owsiak i jego inicjatywa są w dużej mierze imprezą wyraźnie wpisującą się w polityczny podział, więc im bardziej zaogniona sytuacja polityczna, tym wytrwalej będzie przy nim stać grupa fanatycznych zwolenników. Parcie na rekordy zbiórki w kolejnych latach i chwalenie się nimi jest absurdem, ponieważ z raportów nie dowiadujemy się, ile z zebranych pieniędzy pochodzi od fizycznych darczyńców, ze zbiórki prowadzonej na ulicach w dniu Wielkiego Finału (co jest najbardziej miarodajnym probierzem poparcia), a ile od firm, zwłaszcza wielkich, które od lat mają wobec Owsiakowej imprezy utrwalony stosunek (traktują to po prostu jako element politycznie poprawnego piaru) i obracają cudzymi pieniędzmi.

 

Po raz pierwszy krytycznie o WOŚP mówiłem i pisałem chyba jako pierwszy z publicystów, gdy w głównym nurcie Owsiak uchodził za postać wyłącznie chwalebną i całkowicie niekontrowersyjną – już kilkanaście lat temu. Od tego czasu zdania nie zmieniłem, Owsiak zaś w swoich wypowiedziach poszedł w stronę wielokrotnie jawnego politycznego zaangażowania.

 

Przy tym wszystkim trudno jednak nie dostrzegać, że WOŚP jest trwałym elementem polskiej rzeczywistości, podobnie jak jej twórca. Byłem zawsze przeciwnikiem uprzywilejowania tej imprezy przez publiczne media i uważałem, że poświęcanie jej długich godzin czasu antenowego przez TVP w dniu finału, nie ma uzasadnienia. Również tutaj zdania nie zmieniam – WOŚP znalazł sobie ostatecznie miejsce w TVN, prywatnej stacji, pod względem programowym zbliżonej do poglądów Owsiaka – i dobrze. Tak właśnie powinno być.

 

Nie znaczy to jednak, że media publiczne nie powinny o imprezie informować, bo nawet jeśli jej obecna skala jest skutkiem wielu lat bezzasadnego preferencyjnego traktowania na poziomie państwa (zdarzyło się nawet, że samolot, którym w czasie jednego z finałów przemieszczał się Owsiak, eskortowały myśliwce Sił Powietrznych), to jednak jest, jaka jest. Poza tym, jak mówi znane powiedzenie, nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Traktowanie WOŚP na zasadzie uprzywilejowania jest równie absurdalne co udawanie, że nic się nie dzieje. A tak właśnie robi państwowa telewizja za czasów Jacka Kurskiego.

 

Kurs wyznaczono podczas finału w 2017 r. Najpierw Kurski w liście do Owsiaka w październiku 2016 r. zapewniał, że TVP będzie informować o zbiórce, by potem, w jej dniu, poświęcić jej w „Wiadomościach” kilkanaście sekund. Jak skrupulatnie zliczyli wielbiciele Jerzego Owsiaka, w sumie w programach informacyjnych TVP poświęcono wtedy WOŚP minutę – przez cały dzień. Jednak prawdziwą furorę zrobiła akcja zamazywania charakterystycznych czerwonych serduszek. Najpierw wymazano je na ubraniu posła PO Arkadiusza Myrchy. TVP tłumaczyła, że to „błąd techniczny” – zaiste, zadziwiający. Potem okazało się, że ten „błąd techniczny” powtórzył się jeszcze w innych miejscach.

 

Krytyka, która wtedy spadła na TVP, odniosła chyba jakiś skutek, bo w kolejnym roku w głównym wydaniu „Wiadomości” ukazał się materiał, rozpoczynający się od krótkiej relacji z finału, a później opowiadający o innych akcjach pomocowych, popularnych wśród Polaków. Podobnie postąpiono w kolejnym roku: rozpoczęto od WOŚP (nie pokazując Owsiaka), żeby później znacznie więcej czasu poświęcić na opowieść o innych akcjach. Był to siódmy w kolejności materiał w tamtym wydaniu, przy czym nie wydarzyło się tego dnia nic szczególnej wagi.

 

Co jest nie tak? Jako wieloletni krytyk Jerzego Owsiaka mogę stwierdzić, że wyznaczenie WOŚP właściwego miejsca nie powinno polegać na robieniu z jej szefa ofiary, bo jest to zwyczajnie kontrproduktywne. Owsiak miał w polskich mediach przez lata status świętej krowy i świeckiego świętego. Taki ma nadal w ich części, w mediach państwowych natomiast jest ignorowany. Jak zresztą wiele innych niewygodnych dla władzy spraw. To jest najgorsza metoda. Nie ma żadnego powodu, żeby TVP promowała Owsiakową zbiórkę, szczególnie gdy jej partnerem jest jedna z prywatnych stacji. Ale też nie ma powodu, żeby udawała, że nic się nie dzieje.

 

Wbrew temu, co twierdzili fani Owsiaka (a wielu z nich ma nastawienie naprawdę skrajnie fanatyczne) – cała rzekoma „wojna” z WOŚP miała tylko jeden cel: żeby w końcu tę imprezę traktować normalnie. Nie prześladować, gnębić czy deprecjonować, zwłaszcza że w WOŚP bierze wciąż udział sporo osób, mających dobrą wolę. Jedynie, aby Owsiakowe przedsięwzięcie przestało działać na specjalnych prawach. Sam Owsiak jest przy tym takim egocentrykiem, przywykłym do swojego statusu gwiazdy salonów, że zawsze, gdy nie poświęca mu się dość uwagi, będzie lamentował o prześladowaniu. Ten typ tak ma. Tym nie należy się przejmować.

 

Niestety, TVP przegięło w drugą stronę, dając obrońcom Owsiaka asumpt do twierdzenia, że władza się na niego uwzięła. Po co?

 

Łukasz Warzecha