Zabójstwo Jarosława Ziętary – podsumowanie rozpraw w październiku

13 i 20 października 2021, w Sądzie Okręgowym w Poznaniu odbyły się dwie rozprawy w trwającym od 2019 roku tzw. „procesie ochroniarzy”. Zeznawać miało dziewięciu świadków, jednak do sądu stawiło się pięciu. Proces, w którym oskarża się dwóch byłych ochroniarzy Mirosława R. pseudonim Ryba oraz Dariusza L. pseudonim Lala, byłego holdingu Elektromis obserwuje od początku Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Obaj mężczyźni w ocenie krakowskiej prokuratury porwali poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętarę i przekazali nieustalonym zabójcom.

 

Relacja z rozprawy z 13 października 2021 r.

 

Pierwszy na sali sądowej zeznawał Aleksander Gawronik, który w tym samym sądzie ma swój własny proces w tej samej sprawie. Byłego senatora oskarża się o podżeganie i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Jego proces również obserwuje CMWP SDP. Jednak tym razem przed sądem stawił się jako świadek. 73 letniemu, z zawodu prawnikowi, przysługiwała odmowa zeznań, ale zgodził się je składać dodając, że nie ma nic do ukrycia. Oskarżonych ochroniarzy nie zna, widział ich tylko na swojej rozprawie, gdyż zeznawali jako świadkowie. Pytany o związki z Mariuszem Ś., twórcą Elektromisu, odpowiedział, że wszystko co wie powiedział już w swojej sprawie i jest to w protokołach. W dalszej części sędzia sprawozdawca odczytywał kolejne protokoły, które świadek złożył zarówno w charakterze podejrzanego jak i później oskarżonego. Wynika z nich, że Aleksander Gawronik nie znał Jarosława Ziętary, a o podejrzeniach skierowanych pod adresem swojej osoby dowiedział się od dziennikarzy w 2014 roku. Nie zna również Macieja B. pseudonim Baryła, świadka oskarżenia w obu procesach. Mariusza Ś. poznał dopiero w 1997 roku, gdy wydzierżawił na kilka miesięcy tygodnik Poznaniak. Z zeznań byłego senatora wybrzmiewa również zaprzeczenie informacjom, że w jego ochronie na początku lat 90. pracowali obywatele dawnego ZSRR. Według relacji innych świadków, to właśnie Rosjanie, których widziano z  A. Gawronikiem, mieliby zabić Ziętarę. Gawronik stwierdził w sądzie, że w jego otoczeniu nikogo takiego nie było, choćby dlatego, że w takim wypadku straciłby koncesję na prowadzenie prywatnych kantorów. Oświadczył ponadto, że w jego opinii „legenda Jarosława Ziętary rośnie z roku na rok. W prasie pojawia się coraz więcej szczegółów, a gdy się je zaczyna sprawdzać, to one upadają.” Swoje zeznania zakończył stwierdzeniem, że „kryminalistyka zna takie przypadki, że po 30 latach znajdują się ludzie, którzy z różnych względów nie chcą mieć kontaktów z innymi. Ludzie się zawieruszają, ale się także znajdują pod zmienionym nazwiskiem.”

 

Jako drugi, tego dnia zeznawał Zbigniew B. pseudonim Makowiec, cinkciarz w czasach PRL, a także znajomy Aleksandra Gawronika, który również w tych czasach handlował walutą na ulicach Poznania. Na początku lat 90., “Makowiec” trudnił się działalnością przestępczą i miał napaść na konkurencyjny gang. Ówczesny senator pomógł B. zapewniając mu alibi. To znaczy oświadczył, że gangster nie mógł niszczyć samochodów na poznańskich Ratajach, bo w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu przebywał u niego w biurze.

 

69 letni Zbigniew B., został na salę sądową doprowadzony w kajdankach przez funkcjonariuszy policji, gdyż odsiaduje wyrok. Na wstępie zeznał, że nic nie wie o sprawie Jarosława Ziętary i sądzi, że wezwano go ze względu na znajomość z  A. Gawronikiem. Jednak nie chciał nic więcej mówić, twierdząc, że wszystko co wie powiedział i jest już to zaprotokołowane. Sędzia Sławomir Szymański odczytał kolejne protokoły z prokuratury i z sądu. Wynika z nich, że świadek z Mariuszem Ś. współpracował w taki sposób, że „ jego ludzie przychodzili do mojego kantoru i kupowali walutę. To było przed rokiem 90. (…) Ja nigdy z nim nie współpracowałem tylko w zakresie waluty, gdy potrzebował  dużych ilości to wysyłał ochroniarzy.” Świadek przyznał również, że bywał w lokalu „Sami Swoi” należącym do Elektromisu. Zapytany o Macieja B. stwierdził, że Baryła był w Piątkowskiej grupie przestępczej, z którą grupa Makowca się zwalczała. „To był mój wróg nr 1. W więzieniu byliśmy razem w jednej celi i na oddziale N. i się dogadaliśmy. To było w 2005 roku.” Dodał również, że Maciej B. bardzo dużo mówił i „tyle trupów mi wymienił, że głowa mi pęka.” Zeznania zakończyła odpowiedź na pytanie o ewentualne interesy Aleksandra Gawronika i Mariusza Ś. „Dla mnie Gawronik to był bajkopisarz i idiota. Przyklejał się do różnych ludzi, mógł się także przykleić do Mariusza Ś. z Elektromisu, ale o ich wspólnych interesach niczego nie wiem.” Stwierdził także, że Gawronik nie proponował mu żadnych działań niezgodnych z prawem.Trzecim i ostatnim świadkiem, który stawił się podczas rozprawy był Piotr Sz., dawny wychowanek domu dziecka w Szamotułach, gdzie poznał Mariusza Ś., późniejszego twórcę holdingu Elektromis. Świadek niewiele zeznał, gdyż źle słyszał oraz przeszedł dwa udary. Nie umiał powiedzieć co wie, a co przeczytał w prasie. Nazwisko Ziętara nic mu nie mówiło.

 

Relacja z rozprawy z 20. października 2021 r.

 

Na ten dzień sąd wezwał sześciu świadków, a stawiło się jedynie trzech. Na rozprawę nie dotarli: Paweł D., Piotr G. i Marian K. Jako pierwszy zeznawał Jarosław. S. pseudonim Masa, który nie pojawił się na sali sądowej, tylko zeznawał za pośrednictwem połączenia internetowego. Świadek zwrócił się z wnioskiem do sądu o wyłączenie jawności, ochronę wizerunku, danych osobowych oraz głosu, gdyż jest świadkiem koronnym i obawia się o swoje bezpieczeństwo. Sąd nie uwzględnił wniosku Masy wyjaśniając, że nie posiada on statusu świadka koronnego w tej konkretnej sprawie. 59 letni z zawodu mechanik, nie był karany za składanie fałszywych zeznań i oświadczył, że wcześniej składał już zeznania w sprawie A. Gawronika. Sędzia odczytał protokoły zeznań, które Masa potwierdził.

 

Aleksandra Gawronika znał. Nie podobało mu się, że się otacza „ruskimi”, o czym mówiła wiedza grupowa. Tu warto dopowiedzieć, że Masa wyjaśnił ,iż wiedza grupowa „to nie są plotki, proszę tego nie lekceważyć, to jest wiedza, którą przekazują sobie przestępcy.” W swoim domu, świadek skarżył się, że ma kłopoty z dziennikarzami, bo się nim interesują. Gawronik miał powiedzieć, że ma doświadczenie w uciszaniu dziennikarzy i Masa ma mu tylko dać znać. Pierwsze spotkanie obu mężczyzn było w 1998 roku, a w 1999 spotykali się cyklicznie aż do aresztowania S. w 2000 roku. Gawronika nazwał mitomanem. „ on próbował się chwalić, uwiarygodnić w naszych oczach, a my byliśmy przestępcami.” W tym czasie przestępstwo to było intratne zajęcie, a za kontrabandę w Poznaniu odpowiadały trzy osoby: Mariusz Ś. Wiesław P. i Aleksander Gawronik. Dodał że kontakt z grupą Masy zapewniał im bezpieczne przewożenie przemycanego spirytusu. „Gdyby z nami w tym zakresie się nie dogadali, to napadalibyśmy również na ich transporty.”

 

Pytany o zabójstwo Jarosława Ziętary S. zeznał:

 

– W latach 90 ludzie ginęli na ulicach i zabicie dziennikarza to nie było nic specjalnego. Nie mam wiedzy na ten temat. Dopiero teraz, jak się patrzy na to z perspektywy czasu jest to bulwersująca sprawa.

 

Następnie przed sądem zeznania składał Piotr Najsztub, który wraz z Maciejem Gorzelińskim opublikowali na łamach Gazety Wyborczej artykuł pt. Państwo Elektromis. Materiał poświęcony Elektromisowi odsłaniał mechanizmy działalności holdingu. Dziennikarz przybył do Poznania w  1993 roku i nie ma wiedzy na temat śmierci Jarosława Ziętary. Przygotowując materiał o Elektromisie autorzy otrzymali ostrzeżenie, że jest na nich „zlecenie”.  Gazeta poinformowała MSW o zainteresowaniu tematem Elektromisu co miało chronić dziennikarzy. Dodatkowo pilnowali ich pracownicy Wyborczej. Podczas swojego dziennikarskiego śledztwa, Piotr Najsztub nie natrafił na żadne „konkrety typu wspólny biznes Mariusza Ś. i Aleksandra Gawronika. W latach 90. było dużo podłożeń bomb, zabójstw i to się wpisywało w poetykę tamtych lat, jednak dziennikarze masowo nie ginęli.”  Mariusz Ś. ostrzegał kilkakrotnie świadka, żeby nie pisali o jego firmie, bo to się może źle skończyć. Jednak nie precyzował dla kogo. Po opublikowanie artykułu Najsztub nie miał więcej problemów i nie spotkał się już z Mariuszem Ś.  Odczytane na sali sądowej wcześniejsze zeznania, dziennikarz w całości potwierdził.

 

Ostatnim świadkiem był Mariusz M., doprowadzony przed sąd z więzienia. Świadek dzielił celę między innymi z Przemysławem C., pseudonim Granat. To gangster, który zginął w wypadku motocyklowym i przechwalał się, że swoimi wyczynami. Straszył współwięźniów, że zrobi im to, co poznańskiemu dziennikarzowi. Świadek  oraz Przemysław C. siedzieli razem w więzieniu w latach 2005 – 2006, później Granat przyjeżdżał do Mariusza M. na widzenia. Rozmowy nie dotyczyły jednak Jarosława Ziętary, tylko głównie mówił o Mariuszu Ś. i że się obawia jego ludzi w związku z tym co dla nich wykonał. O ‘czarnej robocie” nie rozmawiali. W tym czasie świadek należał do podkultury więziennej i do Przemysława C. były wtedy pretensje, że ujawniał wiedzę, której nie powinien ujawniać. „Z 5 osób, które były wtedy najbliżej Przemka, 3 nie żyją, jedna odsiaduje dożywocie (Maciej B. ps. Baryła), a jedna się ukrywa (Bolesław J. ps. Bolek). Bolesława J. dwukrotnie próbowano porwać sprzed więzienia, ale jakoś udało mu się uciec. Gdy C. wyszedł z więzienia to też za dużo gadał. „ jak się mówiło o różnych grupach przestępczych w Poznaniu, to często z przymrużeniem oka, ale kiedy zaczynał się temat Orzecha czy Elektromisu, to zawsze na poważnie i każdy starał się unikać tego tematu.”

 

Świadek stwierdził, że jego jedyne źródło wiedzy o sprawie Ziętary to rozmowy w celi z C. oraz Bolesławem J.

 

Kolejne dwie rozprawy sąd zapowiedział na 4 i 10 listopada br.

 


 

„Proces ochroniarzy” to potoczne sformułowanie odnoszące się do toczącej się przed Sądem Okręgowym w Poznaniu sprawy, w której oskarżonymi są dwaj byli ochroniarze nieistniejącego obecnie poznańskiego holdingu Elektromis. Mirosława R., pseudonim “Ryba”, i Dariusza L., pseudonim “Lala” obwinia się o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary. Obaj oskarżeni nie przyznają się do winy. Rozprawy trwają od stycznia 2019 roku. Od 2016 roku trwa też drugi proces w poznańskim Sądzie Okręgowym, a obserwowany od czerwca 2019 przez CMWP SDP. Na ławie oskarżonych zasiada Aleksander Gawronik. Byłemu senatorowi, twórcy pierwszych kantorów oraz funkcjonariuszowi służb PRL, prokuratura postawiła zarzuty podżegania i pomocnictwa w zabójstwie dziennikarza. Aleksander Gawronik nie przyznaje się do winy.

 


 

Jarosław Ziętara

Ponad 29 lat temu, przed dziewiątą rano, 1 września 1992 roku, wyszedł ze swojego mieszkania na ulicy Kolejowej 49, na poznańskim Łazarzu 24. letni, dziennikarz Jarosław Ziętara. Wyszedł do pracy, do redakcji w ówczesnej Gazecie Poznańskiej. Dystans niecałych 2 km miał pokonać pieszo. Tego dnia jednak nie dotarł do pracy. Do dziś nie odnaleziono ciała mężczyzny. W roku 1999 został sądownie uznany za zmarłego. Jego symboliczny grób znajduje się w Bydgoszczy. Rodzice Jarka, pomimo ogromnego zaangażowania przede wszystkim jego ojca, zmarli, nie doczekawszy się informacji o synu. Jest to jedyne morderstwo dziennikarza w Polsce po 1989 roku. Śmierć Ziętary miała związek z jego pracą dziennikarską, pomimo młodego wieku i kilkuletniego dopiero stażu w zawodzie.

 

Tekst i zdjęcia: Aleksandra Tabaczyńska, obserwator procesu w imieniu CMWP SDP