Zbliża się zakończenie „procesu ochroniarzy” w sprawie dotyczącej zabójstwa redaktora Jarosława Ziętary. Na rozprawie 13 maja ma zostać zamknięty przewód sądowy, a strony zostały poproszone o przygotowanie na tę rozprawę mów końcowych. Sławomir Szymański, sędzia sprawozdawca w tym procesie, zapowiedział także, że być może uda się wówczas ogłosić wyrok w tej sprawie.
28 marca br. w poznańskim Sądzie Okręgowym odbyła się prawdopodobnie jedna z ostatnich rozpraw w procesie, w którym oskarża się Mirosława R. pseudonim Ryba oraz Dariusza L. pseudonim Lala o uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Gazety Poznańskiej Jarosława Ziętary. Oskarżeni to byli ochroniarze nieistniejącego już holdingu Elektromis. Obaj mężczyźni nie przyznają się do winy. Proces trwa czwarty rok. Od początku czyli od 2019 r. jest objęty obserwacją Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w imieniu którego w rozprawach uczestniczy red. Aleksandra Tabaczyńska.
Tego dnia przed sądem zeznawało dwóch świadków. Pierwszy to odbywający karę pozbawienia wolności, 66 letni świadek incognito. Wypowiedź mężczyzny słyszana była za pośrednictwem telefonu, a głos był zniekształcony przez modulator. Przesłuchanie odbyło się bez wizji. Świadek stwierdził, że o Jarosławie Ziętarze wiedzę pozyskał od Aleksandra Gawronika w latach 2003 do 2005.
— Byłego senatora poznałem w areszcie śledczym w Katowicach. Razem chodziliśmy na spacery, dużo rozmawialiśmy. Sens jego wypowiedzi był taki, że to on zlecił porwanie dziennikarza. Porwania miał dokonać Mirosław R., ochroniarz z Elektromisu.
Według świadka, właściciel pierwszych kantorów w Polsce, twierdził, że bez jego wiedzy żadne interesy w Poznaniu nie mogły się odbywać. Jednak więźniowie uważali go za konfabulanta, który się przechwalał, że wszystko miał i wszystko wie. Zdarzało się też, że udowadniano Gawronikowi, iż w danym czasie nie mógł mieć konkretnej marki samochodu, bo jej jeszcze nie było na rynku. Świadek mówił nie tylko o zbrodni na Ziętarze, ale także o zagadkowym zgonie trzeciego ochroniarza z Elektromisu Romana K. o pseudonimie Kapela, który również miał brać udział w porwaniu dziennikarza. Opowiedział także o okolicznościach kupna domu przez oskarżonego Rybę. Jako druga zeznawała wdowa po dziennikarzu Zbigniewie Szymańskim, który podpisywał się pseudonimem „Żuk”. 88 letnia kobieta stwierdziła, że nie pamięta szczegółów sprawy zniknięcia Jarosława Ziętary, wcześniejsze zdarzenia też już zatarł czas, a wszystkie dokumenty, które zostały po zmarłym mężu spaliła i nie ma już do czego sięgnąć.
Na zakończenie rozprawy o głos poprosił oskarżony Mirosław R., który stwierdził, że wszystko co mówił świadek incognito jest nieprawdą. Domyślam się kto to jest. To były policjant, teraz kryminalista i zakała policji. Nigdy nie rozmawiałem z Gawronikiem i nie znam go osobiście do dziś. Dom, o którym była mowa w zeznaniach zakupiłem sprzedając mieszkanie własnościowe i mercedesa.
Na koniec tej rozprawy sąd zapowiedział, że proces oskarżonych „Lali” i „Ryby” zmierza ku końcowi. Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 13 maja, wówczas mają zostać wygłoszone mowy końcowe, być może zapadnie również wyrok.
Według krakowskiej prokuratury, 24-letni dziennikarz Jarosław Ziętara został porwany 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy w redakcji „Gazety Poznańskiej” i nigdy do niej nie dotarł. Porywaczami, według śledczych, byli trzej ochroniarze potężnej wówczas firmy Elektromis o pseudonimach; Ryba, Kapela i Lala. Mężczyźni, którzy mieli być przebrani za policjantów, podjechali samochodem podobnym do radiowozu, do którego miał wsiąść Ziętara. Następnie porywacze mieli przekazać Ziętarę nieustalonym zabójcom. Ryba i Kapela po tym jak skończyli karierę judoków w milicyjnym klubie sportowym „Olimpia”, przez pewien czas służyli w milicji, a potem w policji. Ciała zamordowanego dziennikarza do tej pory nie udało się odszukać. W 1999 r. Jarosław Ziętara został sądownie uznany za zmarłego.
Miesiąc temu, 24 lutego br. w procesie Aleksandra Gawronika, poznański Sąd Okręgowy uniewinnił go od oskarżeń prokuratury. Wyrok jest nieprawomocny, prokurator Piotr Kosmaty zapowiedział złożenie apelacji.