Zdarte buty dziennikarza – ks. ARTUR STOPKA o orędziu Papieża Franciszka

„«Chodź i zobacz» (J 1, 46). Komunikować, spotykając osoby, tam gdzie są, i takie, jakie są”. To tytuł tegorocznego papieskiego orędzia w kwestiach medialnych. O co chodzi z tym spotykaniem?

 

W czasach globalnego obowiązywania „dystansu społecznego” i namawiania każdego, kto tylko może, do pracy zdalnej, tegoroczne Orędzie na 55. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu, podpisane przez papieża Franciszka 23 stycznia, może nie tylko zaskakiwać, ale także irytować. Jak można w czasie pandemii wzywać dziennikarzy do osobistych spotkań z ludźmi i mieć pretensje, że do nich nie dochodzi? Przecież rządzący w wielu krajach nawet liczbę osób przy rodzinnym świątecznym stole mocno limitowali i ograniczali możliwość podróżowania. Cóż więc dziwnego, że dziś mnóstwo dziennikarskiej pracy odbywa się przez telefon albo przez internet?

 

Co Franciszka napadło? Przecież z innych jego wypowiedzi wynika, że świetnie zdaje sobie sprawę z globalnej epidemii. Co więcej, sam podporządkowuje się różnym ograniczeniom w kontaktach z ludźmi. Dlaczego więc zdecydował się na napisanie bardzo ciężkich słów o tym, że „Kryzys w przemyśle wydawniczym niesie niebezpieczeństwo informacji tworzonych w redakcjach, przed komputerem, w agencjach, w sieciach społecznościowych, bez wychodzenia na ulice, bez «zdzierania butów», bez spotykania osób w celu poszukiwania historii czy zweryfikowania de visu niektórych sytuacji”? Po co to biadanie o „spłaszczeniu”, o „gazetach kopiach” i rugowaniu z przekazu wywiadów oraz reportaży?

 

Istotnie najnowsze papieskie orędzie dotyczące mediów może zirytować, a nawet dotknąć. Zwłaszcza tych, którzy wciąż dziennikarstwo traktują poważnie i bronią się rękami i nogami, aby nie zostać jedynie mediaworkerami. Czy równie dotknięci poczują się właściciele i dysponenci mediów? Dobre i ważne pytanie. To przecież tak naprawdę oni decydują, czy dziennikarz będzie „zdzierał buty”, aby spotkać się z drugim człowiekiem w jego rzeczywistości, czy też co najwyżej pogada z nim za pośrednictwem sieciowego komunikatora.

 

Oczywiście „dziennikarskie” materiały tworzone przy biurku to nie sprawa pandemii. Kilkanaście lat temu głośna była historia liczącego zaledwie dwadzieścia siedem lat Jaysona Blaira, który swoje „korespondencje” dla „New York Timesa” z Teksasu czy Zachodniej Wirginii, fabrykował nie ruszając się z Brooklynu. Materiały do tekstów uzyskiwał korzystając z telefonu komórkowego i internetu. Robił dokładnie to, o czym napisał w swym orędziu Franciszek. Na pewno nie z powodu pandemii, obostrzeń czy konieczności zachowania bezpiecznego dystansu do innych. A mimo to przez pewien czas awansował. Czy nie dlatego, że jego materiały odpowiadały na „zapotrzebowanie odbiorców” i dlatego były dobrze przyjmowane przez decydentów w renomowanym, opiniotwórczym, poważnym piśmie? Ciekawe, czy na ocenę jego materiałów wpływał fakt, że minimalizował koszty ich wytworzenia rezygnując z rozliczania delegacji.

 

Papieskie orędzie zwraca uwagę na problem, który część ludzi mediów, ale też odbiorców, sygnalizuje od dawna. To jakość informacji dostarczanych przez media. Papież napisał, że w coraz mniejszym stopniu ukazują one prawdziwy stan rzeczy i konkretne życie ludzi. Tworzone bez spotkania, nie są już zdolne „uchwycić najpoważniejszych zjawisk społecznych ani pozytywnej energii, uwalniającej się u podstaw społeczeństwa”. Przede wszystkim mają się sprzedać.

 

Jest jednak problem z informacjami, którego Franciszek nie nie wyakcentował. Oprócz tego, że mają się sprzedać, mają też utwierdzić u odbiorców konkretny, zbudowany w imię jakiejś ideologii, obraz świata. Informacja jest narzędziem propagandy w niebezpiecznym stopniu.

 

Dziennikarstwo, jako opowiadanie o rzeczywistości, wymaga zdolności pójścia tam, dokąd nikt nie idzie – ruszenia się i pragnienia zobaczenia” – napisał Papież. Od razu przychodzi na myśl inne jego wezwanie, skierowane do młodych całego świata w Krakowie: „Zejdź z kanapy”.

 

Problem w tym, że internet już spowodował i nadal powoduje bardzo radykalne zmiany w ludzkiej komunikacji, a w konsekwencji w ludzkiej percepcji i myśleniu. To zmiana podobna do tych wywołanych przez wynalezienie pisma, a potem druku. To kolejny krok w zapośredniczeniu międzyludzkich kontaktów. Franciszek wzywa do spotkania z człowiekiem twarzą w twarz, ale robi to w świecie, w którym coraz bardziej kontakt bezpośredni w świadomości uczestników zrównuje się z kontaktem przez globalną sieć. Coraz więcej ludzi rozmowę przez Zooma uważa za takie samo spotkanie, jak przy stole konferencyjnym czy w kawiarni. A pandemia takie podejście umacnia i ugruntowuje. Widać wyraźnie, że Kościół ma z tym poważny kłopot.

 

Widać też, że Franciszek nie przepada za internetem. Nie tylko we wspomnianym Orędziu. W opublikowanej na początku października ubiegłego roku encyklice „Fratelli tutti” mówi wprost o „złudzeniu komunikacji”, a nawet o „pozorach kontaktów towarzyskich”. W Orędziu, zwłaszcza w odniesieniu do mediów społecznościowych, Papież namawia do bardziej umiejętnego rozeznawania i do bardziej dojrzałego poczucia odpowiedzialności, „zarówno wtedy, gdy treści są rozpowszechniane, jak i wtedy, gdy są przyjmowane”. Problem w tym, że mało kto dzisiaj uczy odpowiedzialnego korzystania z mediów (jakichkolwiek). Nie widać też, aby ich dysponenci i właściciele byli tego typu edukacją odbiorców zainteresowani.

 

W przekazie nic nigdy nie może w pełni zastąpić zobaczenia na własne oczy” – przypomniał rzecz oczywistą Franciszek. Jednak medialna rzeczywistość coraz bardziej rządzi się własnymi regułami. To według nich dziennikarz pokazuje widzom „Gabinet Owalny” w Białym Domu jakby stał na jego środku, choć faktycznie nie ruszył się z Warszawy. I według nich już za chwilę dużą część informacji produkować będzie sztuczna inteligencja.

 

Pozostaje mieć nadzieję, że mimo wszystko zawsze znajdą się dziennikarze, którzy wstaną sprzed monitora i będą „zdzierać buty” podążając na spotkanie z człowiekiem twarzą w twarz tam, gdzie on naprawdę jest. I to odbiorcy zdecydują, czy tacy dziennikarze będą mieli na nowe buty, czy też będą przymierać głodem

 

ks. Artur Stopka