BEATA ADAMCZYK: Informacja jest niezbędna dla świadomości społecznej obywateli

Prawo obywateli do informacji jest zapisane w konstytucji RP, a informacja jest bezsprzeczenie częścią kultury, która jest kreatywna. Co oznacza, że może być zarówno konstruktywna, a więc pozytywnie inspirująca, jak i destruktywna. Przekłada się to na celowość działań dziennikarzy, ale także posłów, ekspertów i innych decydentów, których opinie są wiążące i wpływają na realia życia na co dzień, a co w konsekwencji z pewnością przełoży się na ważny dla nas wszystkich stan naszych portfeli.

 

Dobry stan polskiego rolnictwa zarówno towarowego, jak indywidualnego, będącego bardzo ważną dziedziną gospodarki i fundamentem bytów znaczącej części polskich rodzin jest obecnie priorytetową sprawą dla wszystkich Polaków. Obszary wiejskie stanowią 94% naszego kraju i to one są podstawą utrzymania rolników i zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe nam wszystkim. Jak trafnie i pięknie ujął ks. Jan Twardowski: „Tu Pan Bóg jest na serio pewny i prawdziwy/bo tutaj wiedzą kiedy kury karmić”. Hodowcy bydła, trzody chlewnej czy zwierzęt futerkowych zapewniają miejsca pracy nie tylko dla osób, które zatrudniają bezpośrednio, również producentom pasz i wielu innym pracującym w całym procesie hodowlano-przetwórczym.

 

W zaistniałej sytuacji należy jasno przedstawić opinii publicznej ważne argumenty stanowiska rolników, tak by ludzie mogli zdecydować, czy rezygnują np. z jedzenia miodu lub mięsa, tradycyjnych kożuchów, ponieważ w tym roku brakło miodu lipowego albo ASF świń doprowadziła do takiej sytuacji, że kupujemy od naszych rolników inne produkty, tak by z jednej strony zapewnić sobie dobrą, bezpieczną żywność a z drugiej – dochody naszym producentom żywnościowym, a tym samym płynność finansową ich gospodarstw.  Argumenty do tej pory przedstawiane mało odnosiły się do realiów polskich gospodarstw  rolnych czy oczekiwań polskich klientów. Były powiązane z opiniami osób, które przy pomocy niewystarczającego informowania przez media zostały ustawione w roli autorytetów-opiniodawców. Do zaistniałego konfliktu pomiędzy autorami kontrowersyjnej pod wieloma względami ustawy a rolnikami, protestującymi na obszarze całego kraju odniosło się niemalże pół tysiąca ekspertów w podpisanym liście oraz ich opiniach publikowanych na łamach czasopism specjalistycznych i w dziennikach ogólnopolskich. Opinie naukowców-sygnatariuszy tego listu są udostępniane głównie na stronach periodyków rolniczych, wskutek czego opinia publiczna pozostaje niedoinformowana, co uniemożliwia im wyciąganie właściwych wniosków, a dzięki temu bycia świadomymi uczestnikami w sprawach społecznych i gospodarczych.

 

Konstytucyjna wolność słowa zapewnia swobodę pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Właśnie teraz wskazana jest informacja, która wyjaśniłaby odbiorcom, dlaczego rolnicy są tak zdeterminowani, gdyż dla protestujących hodowla jest podstawowym źródłem ich dochodów, decydującym o egzystencji ich rodzin. Należy zaznaczyć, że hodowla zwierząt jest tylko jednym z ogniw łańcucha działalności rolniczej, a tym samym odciska się wręcz dramatycznymi konsekwencjami dla o wiele szerszej grupy niż bezpośredni hodowcy. Jako badacz jakości informowania rolników i mieszkańców wsi uważam, że jest wyraźny konflikt pomiędzy wiedzą rolników przekładającą się na realne prowadzenie ich gospodarstw i ferm a administracyjną urzędników, którzy wręcz narzucają władztwo biurokratyczne przeciwko naturalnym prawom, na jakich opiera się polska wieś i rolnictwo. W trakcie wprowadzania zmian związanych z transformacją ustrojową i gospodarczą rolnictwo zostało potraktowane jako dział produkcyjny gospodarki bez uwzględnienia aspektów kulturowych i społecznych czy specyfiki działalności rolników np. straty wskutek klęsk żywiołowych albo przekazywania dzieciom gospodarstw prowadzonych od pokoleń.

 

Rolnictwo było najbardziej obciążoną kosztami transformacji ekonomicznej gałęzią gospodarki (od 01.01.1990 r. radykalnie zwiększono oprocentowanie kredytów, co uderzyło zwłaszcza w rolników indywidualnych, PGR-y pozbawiono dotacji państwowych, co doprowadziło do ich szybkiego upadku, wprowadzenie  ograniczających rozwój gospodarstw „kwot mlecznych”, „limitów cukrowych”, których rekompensować miały dotacje unijne). Zostaliśmy bez przetwórstwa spożywczego sprzedanego obcemu kapitałowi, tzw. dotacje z funduszy strukturalnych UE były wykorzystywane w większości przez grupy uprzywilejowanych, co oznacza, że nie było do tej pory wdrażanej polityki, której celem byłby ogólnokrajowy, konsolidacyjny rozwój rolnictwa z polskim przetwórstwem spożywczym – od roli do stołu.

 

Bezdyskusyjnie ogromną zasługą polskich rolników było utrzymanie prywatnych gospodarstw rolnych w czasach komunizmu i sprostanie wyzwaniom i ograniczeniom, jakie przyniosła integracja gospodarcza z UE, a pomimo tych wszystkich trudności, dzięki swojej ciężkiej pracy i wiedzy opartej na własnym doświadczeniu i przekazanej przez antenatów udało im się obronić własność ich gospodarstw, a więc podstawowe prawo rzeczowe, w których oni sa faktycznymi decydentami. Próby obecnie wprowadzanych ograniczeń przez firmy zagraniczne, sprzedające pasze i warchlaki wątpliwej jakości doprowadza ich do pauperyzacji, czyli do roli robotników w formalnie ich gospodarstwach, tzw. „kontraktowych niewolników”.

 

Aktualna sytuacja w rolnictwie i najważniejsze zagrożenia, z jakimi bezpośrednio muszą sobie radzić rolnicy, nie są wystarczająco prezentowane w mediach publicznych, przez co społeczeństwo ma ograniczoną informację. A obecne manifestacje niezadowolenia wyniknęły z potencjalnych zagrożeń, które mogą doprowadzić do dalszego, drastycznego zniewolenia polskich gospodarzy. Odniesienie się ze zrozumieniem do protestów polskich rolników przekłada się na odpowiedzenie sobie na pytanie, czy jest ważne dla nas bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Sądzę, że oprócz biznesowej strony, rolnicy utrzymują nasze wartości narodowe i jednocześnie walczą o utrzymanie polskiej ziemi w rękach Polaków. Jeśli zostaną pozbawieni realnych dochodów, przełoży się to na przejmowanie przez „inwestorów” ostatniego bastionu tożsamości polskiej i jednocześnie będzie to ostatni etap rozbioru gospodarczego Polski.

 

Zwróciłam się do znajomych pracowników weterynarii i ośrodków doradztwa rolniczego, by przeprowadzili sondaż wśród kolegów, po czym poinformowali mnie, że większość rolników, których obsługiwali i ich współpracowników, pojechała na protest do Warszawy. Rolnicy chcą całkowitego odrzucenia tej ustawy i po ostatnich zmianach w polskim rządzie jest coraz więcej głosów, że zostali pozostawieni sami sobie. W publicznych mediach nadal nie ma dyskusji z przedstawicielami grup społecznych ani programów publicystycznych odnoszących się do obecnie zaistniałej sytuacji, tak by merytorycznie wyjaśnić najbardziej palące problemy. Fermy zwierząt futerkowych w krajach, w których były dotychczas likwidowane, nie stanowiły tak znaczącej części produkcji zwierzęcej – poza Słowenią, do której dołączy wkrótce Polska – też w żadnym kraju UE nie ma tak drastycznych ograniczeń w uboju koszernym i halal, znacznie przekraczających wymagania zawarte w Karcie Praw Podstawowych UE.

 

Jeśli polski Sejm nie odniesie się poważnie do postulatów społecznych wyrażonych w manifestacjach rolników oraz przedstawicieli małych i średnich firm, będzie to oznaczało odstąpienie od solidarności ze społeczeństwem, co wskazuje na powrót do niechlubnych struktur z przeszłości – „nadbudowy” i „bazy”. Uważam, że biorąc pod uwagę protesty rolników i sytuację w Parlamencie, czyli wyraźny rozdział wśród parlamentarzystów na zwolenników naturalnej wsi i jej „ekologizacji”, należy wyraźnie określić stanowisko po stronie czyich interesów chcemy się opowiedzieć. Taka informacja jest konieczna, by społeczeństwo polskie było świadome realnych konsekwencji działań wynikających z decyzji polityków. Bez spełnienia tych wymogów media są tylko pijarowymi narzędziami, pejoratywnie określanymi jako disinfotainment, a takie działania ze strony informującego doprowadzą do zarzucenia wnioskowania refleksyjnego, czyli do dezorientacji społeczeństwa, a w końcowym rezultacie do manipulowania informowanymi. To uniemożliwia obywatelom bycia świadomymi uczestnikami w sprawach społecznych, a także by odbiorca na bazie współtworzonej z mediami informacji miał możliwość rozwoju w sobie postawę wolności i odpowiedzialności obywatelskiej.