BEATA ADAMCZYK: Zanurzeni w chaosie informacyjnym?

Znaczenie udostępnianych nam informacji na podejmowane decyzje jest bezdyskusyjne – jak uporządkować, by uniemożliwić ich negatywny wpływ na obywateli, którzy w oparciu o nie kształtują swoje działania w ważnych dla nich sprawach? I to w czasach, gdy opinie i doniesienia prasowe mogą wywołać pozytywne jak i negatywne skutki dla decyzji politycznych, bessy na giełdach i dla przeciętnych obywateli? Sprawdziłam przeprowadzając mini-research w gronie najbliższych seniorów, co zmieniło się przez dekady wolnej Polski. Kierowałam się w doborze tym, że każdy z nich prowadził działalność gospodarczą, przy której korzystał z usług prawnych i mógł ocenić jakość informowania wtedy i dziś oraz wzrost biurokracji w ostatnim trzydziestoleciu.

 

Coraz bardziej jest dla mnie zastanawiający brak informacji w mediach głównego nurtu o ustaleniach polityków odnośnie głównych graczy na polskim rynku rolnym. Obowiązek przekazania takich informacji i danych ważnych dla decyzji, które rolnicy podejmują na co dzień, został scedowany w całości na redakcje czasopism branżowych. Brak takiej informacji wszyscy ankietowani ocenili jako poważne zaniechanie polityczne, które przełoży się na dokładniejszą weryfikację informacji odbieranych z mediów ogólnopolskich zarówno przez rolników, jak i konsumentów.

 

Do nas jako społeczeństwa powinny docierać informacje, jakie czynniki wpływają na ceny żywności przy współudziale lobbystów interesów firm zagranicznych i pośredników. Informacja o tym, że wprowadzenie zakazu stosowania soi genetycznie modyfikowanej do pasz dla zwierząt jest przesuwane od wielu lat, świadczy o tym, że decyzje legislacyjne na najwyższym szczeblu nie są korzystne dla polskich rolników. A do czego obecnie sprowadza się import? Im więcej pośredników, kosztów logistycznych tym bardziej obciążane są nasze kieszenie i żołądki, gdyż sprowadzane pasze czy mięsa są niższej jakości niż te z polskich gospodarstw. Media powinny nas o tym wyczerpująco informować, a my wiedzielibyśmy jak gospodarować środkami z naszych portfeli. Jest to konieczny warunek, jeśli mamy opierać się na normach zaufania, a te powstają na podstawie umowy społecznej pomiędzy politykami a ich wyborcami.

 

A może obecny miszmasz medialny jest zamierzony, czyżby czujność dziennikarska została uśpiona, przez co nie dostrzegli braku przepływu informacji w najwyższym gremium decyzyjnym, czyli rządzie? A może obawa, że reakcja odbiorców mogłaby się okazać zbyt spontaniczna i negatywna? Do tego może doprowadzić słaby obieg informacji, czyli postawienie „szklanej ściany” uniemożliwiającej komunikację społeczeństwa z przedstawicielami. Decydowanie – a szczególnie w polityce – jest bardzo ściśle zależne od informacji i powiązane z komunikacją społeczną. Obraz sytuacji, którą powyżej przedstawiłam wynikł ze szczątkowych i niepełnych przekazów, które media wyemitowały w ostatnich dniach. Nie usprawiedliwiam, ale staram się zrozumieć dziennikarzy – w większości osoby z wyższym wykształceniem – i to że mogą wahać się, jak odnieść się do wypowiedzi decydenta politycznego, w której jest podważona zasada prawa rzymskiego, czyli jednej z podstaw naszej cywilizacji: przed wydaniem sądu należy wysłuchać obu stron (audi alteram partem). I tak dotarłam do jądra niepokoju, czyli że została przekazana niepełna informacja, w której są racje tylko jednej strony, bagatelizującej skutki społeczne. Drugą stroną jest były minister rolnictwa J. K. Ardanowski z poplecznikami politycznymi i wzburzoną wsią. Rola Ardanowskiego w rozmowie z liderem PiS sprowadziła się do oddzielenia ziaren prawdy od zafałszowanej reszty, a co zastanowiające – przez polityków na szczeblach o różnej gradacji decyzyjnej. Mianowicie, stwierdził z całą odpowiedzialnością, że komisarz UE ds. rolnictwa przedstawił nieaktualne dane z 2013 r. , co z pewnością nie było pomocne dla polityków krajowych, chcących poprzeć naszych rolników w znalezieniu dobrych kontrahentów na rynkach światowych. Są to niewłaściwe manewry wskazujące, że informacja stała się instrumentem politycznym, zamiast łącznikiem ze społeczeństwem. Następnym świadomym zafałszowaniem jest podanie zmniejszonej liczby rolników, którzy stracą na „piątce dla zwierząt”. Ardanowski zaopiniował, że faktycznie ten akt prawny przyniósłby bardzo niekorzystne skutki dla 350 tysięcy gospodarstw rolnych. Nietrudno wyobrazić sobie dalsze konsekwencje dla rolników i ich rodzin.

 

Następnym działaniem, którego konsekwencje mogą być wręcz zabójcze jest wprowadzenie umowy pomiędzy UE a krajami Ameryki Płd., której sprzeciwili się zarówno premier Morawiecki jak i ówczesny minister rolnictwa J. K. Ardanowski. Przyczyny można jasno wskazać, że jest to cios w polskich rolników i pozbawienie klientów dobrego, polskiego mięsa (co potwierdzili konsumenci w Izrealu) na rzecz mięsa o wiele niższej jakości z krów pasących się na ugorach pozostałych po lasach amazońskich. Badania Narodowej Federacji Związków Rolników (FNSEA) wykazały, że około 74% produktów używanych w Brazylii jest zakaznych w rolnictwie w UE, np. w Brazylii w ostatnich latach autoryzowano 240 takich środków.

 

Porównując znaczenie rynków krajów muzułmańskich (miliard sześćset tysięcy potencjalnych klientów) i krajów Mercosur dla naszych rolników i naszego budżetu jest niepojęte jak profesjonalista ds. rolnictwa, wysłany z Polski do Brukseli, by tam stawać w obronie naszych interesów, chce doprowadzić do bankructw polskich gospodarzy. Na takie zagrożenie wskazują dane zgodne z wyliczeniami ekspertów z London School of Economics, że import wołowiny z Ameryki Płd. do UE może wzrosnąć od 30% – 64% zgodnie z założeniami tej umowy handlowej, oprotestowanej przez rolników, ponad 200 naukowców polskich i z innych krajów Unii oraz 340 organizacji, którzy wystosowali list do KE, by nie podpisała tej umowy oraz mocno skrytykowanej przez polityków – począwszy od  eurodeputowanego Billa Kellehera, do którego następnie dołączyli Emmanuel MacronAngela Merkel. Jest obecnie blokowana przez rząd Austrii, odrzucona przez m.in. Niderlandy, Francję, Luksemburg, Irlandię i Belgię. Z pewnościa realnymi beneficjentami tej umowy są Stowarzyszenie Niemieckiej Inżynierii Mechanicznej i Zakładowej, Niemiecka Izba Handlowo-Przemysłowa i inni powiązani z potencjalnym eksportem samochodów z UE do krajów Ameryki Łacińskiej.

 

W komentarzach na portalach prasy internetowej rolnicy uznali, że z dotychczasowych ministrów najlepszym reprezentantem ich interesów był J. K. Ardanowski, gospodarz z kujawsko-pomorskiego. Mają solidne podstawy, by tak sądzić, gdyż Ardanowski – pomimo że zapłacił za swoją postawę utratą pozycji politycznej – stanął twardo w obronie stanowiska, że: „nie ma możliwości rekompensowania przez wiele lat strat rolnikom ze względu na zakaz uboju rytualnego. Nie ma takich możliwości, by Komisja Europejska nawet środkami krajowymi, już nie mówię o unijnych, pozwoliła płacić za straty lat przyszłych”. Odsunięcie na bok Ardanowskiego nie zostało uzasadnione podaniem wyczerpującej informacji, na  czym swoją decyzję oparło kierownictwo partii rządzącej.

 

Brak takiej informacji przełoży się na utratę zaufania rolników i związanych z nimi dostawców z polskiej wsi na wiele kolejnych lat dla partii rządzącej, bowiem może być poczytany jako wyraz zlekceważenia istotnej grupy wyborców. Syntetyczna wypowiedź Ardanowskiego, wskazuje jak ważnym elementem polityki powinny być sprawy polskiej wsi: „PiS realizując dobry program rolny, nad którym pracowałem z innymi twórcami przez ostatnie lata, jest w stanie odzyskać zaufanie polskiej wsi, które zostało zniszczone tą głupią ustawą (red.: „piątka dla zwierząt”). Lansowanie tej ustawy w sposób definitywny sprawi, że wieś już nie uwierzy Zjednoczonej Prawicy, to jest samobójstwo polityczne. A bez wsi i moich kolegów z PiS, ostrzegam – bez wsi nikt nie wygra wyborów w Polsce (…) i nie rozumie rewolucji godności, która zachodzi na wsi”. Jest to potwierdzeniem, że wieś i rolnictwo są strategiczne dla gospodarki i silnym rdzeniem polityki narodowej. Wypowiedź doświadczonego rolnika wskazuje, że polskie rolnictwo powinno mieć nie tylko  odrębne ministerstwo, ale także silne przedstawicielstwo w rządzie, np. minister rolnictwa piastujący funkcję wicepremiera. Nie wymaga komentarza powstanie frakcji rolników w PiS, obecnie przebijające się do świadomości publicznej. Świadczy to o sile jaką pokazuje polska wieś, która będzie znaczącym graczem sceny politycznej.

 

Czy obecny minister rolnictwa pracami i propozycjami odnośnie nowelizowanej ustawy o roboczej nazwie „piątka dla zwierząt” pozyska zaufanie wyborców ze wsi? Jest to tym bardziej istotne, gdyż w najbliższym czasie zostaną podjęte decyzje odnośnie odrzucenia lub zaaprobowania umowy krajów UE z Mercosur, których niekorzystne skutki mogą przełożyć się na wiele następnych lat.

 

Uwzględnienie społecznych oczekiwań w działaniach politycznych jest istotnym elementem budowania sprawnego państwa, w oparciu o kulturę zaufania będącej podstawą do: wyzwolenia i mobilizacji ludzkich działań, uwolnienia kreatywnej przedsiębiorczości i wzrostu gospodarczego, wzbogacenia sieci międzyludzkich więzi, wzmocnienia tożsamości zbiorowej i solidarności oraz zwiększenia szansy na współpracę między ludźmi, nawet jeśli ich poglądy są odmienne. Ludzie nie są bezwładną masą, za którą decyzje mające wpływ na ich życie i życie ich rodzin podejmują inni. W tym kontekście ważne wydają się słowa Ludwiga von Bertallanfy’ego: „Społeczeństwo ludzkie opiera się na osiągnięciach jednostek i jest skazane na zagładę, jeśli jednostka stanie się trybem w społecznej maszynie” (Bertallanfy von L., General System theory: Foundations, Development, Applications, New York: George Braziller, revised edition 1976).  Podpisuję się pod tymi refleksjami z nadzieją, że media i politycy także je uszanują i przełoży się to w najbliższym czasie na jakość informowania, które jest tak zaczące dla jakości życia nas, obywateli.