Bez świeżości – ŁUKASZ WARZECHA o telewizjach informacyjnych

Być może klucz do oryginalności i sukcesu leży w formatach, których dziś w telewizjach informacyjno-publicystycznych nie ma, a są w internecie.

 

Portal wirtualnemedia.pl podsumował, że od września w Polsce będzie aż 10 stacji telewizyjnych o profilu informacyjnym. Tak się stanie po tym, jak ruszył kanał Wydarzenia24, zastępujący skasowaną Superstację, a we wrześniu ma zacząć nadawać News24 Jana Dworaka, oparty na współpracy z samorządami. Eksperci kwestionują możliwość wsparcia przez rynek (a więc reklamy, ewentualnie abonentów) takiej liczby telewizji informacyjnych, nawet jeśli część z nich (te formalnie publiczne) mają innego rodzaju zasilanie. Owszem, nie zawsze ten czynnik decyduje, bo w grze są również innego rodzaju względy (np. rebranding Polsatu) – jednak ta sytuacja, stawiająca polski rynek medialny pod tym względem na drugim miejscu w Europie po Ukrainie (15 kanałów), prowokuje innego rodzaju pytanie: czy jest jeszcze w Polsce luka na jakikolwiek kanał publicystyczno-informacyjny, którą dałoby się wykorzystać i z sukcesem zapełnić? Nawet niekoniecznie w skali największych telewizji, ale w takiej, która zapewniłaby dobre miejsce na rynku i pieniądze.

 

Nie mając dostępu do dużych narzędzi analizy rynku trudno pokazać coś więcej niż publicystyczną spekulację, a jednak nawet takie rozważania mogą być ciekawe. Pierwsza bowiem myśl, jaka się pojawia, jest taka, że owszem, są może nawet dwie słabo zapełnione luki. Po pierwsze – miejsce, które konfrontowałoby ze sobą naprawdę różne opinie i tym odróżniałoby się od większości kanałów tego typu, gdzie jednak linia polityczna jest wyczuwalna. Mogłoby to być coś takiego jak obecny Salon24 po przejęciu przez Sławomira Jastrzębowskiego, który postawił na generowanie zainteresowania właśnie poprzez maksymalne zróżnicowanie opinii. Mówiąc obrazowo i w uproszczeniu – kanał, w ramach którego swoje autorskie programy mieliby i Jacek Żakowski, i Rafał Ziemkiewicz, a może nawet mieliby program wspólny. Tyle że to czysta teoria, bo w realnej rzeczywistości bardzo głębokich podziałów zgromadzenie w jednym miejscu tak skonfliktowanych osób wydaje się niemożliwe. A tylko to byłoby ciekawe.

 

Drugie to informacja ekspercka. Na nią zapotrzebowanie jest – nawet jeśli nie bardzo szerokie, to jednak wyraźne. Programy, w których politycy albo publicyści przekrzykują się doskonale już znanymi frazesami może wciąż dobrze się oglądają, ale spora grupa odbiorców jest nimi znudzona. To ci, którzy wciąż nie poddają się postpolitycznej metodzie na robienie polityki na emocjach i oczekują pogłębionej analizy, a jeżeli już ma być konfrontacyjnie, to musi to być konfrontacja dobrze udokumentowanych opinii i twardych faktów. Ci szukają inspiracji na portalach Klubu Jagiellońskiego, Nowej Konfederacji, Biznes Alertu. Nikt dotąd nie spróbował zbudować na takim podejściu kanału publicystyczno-informacyjnego od podstaw, choć częściowo według tej koncepcji funkcjonuje TVN24 Biznes i Świat.

 

Druga myśl to ta, że sprawa nie jest jednak taka prosta. Stworzenie stacji publicystycznej jest stosunkowo łatwe, publicystyczno-informacyjnej już nie. W obu przypadkach natomiast groźny jest paździerz, czyli wrażenie, że widz nie ma do czynienia z profesjonalnym produktem, ale prymitywnym, robionym po taniości programikiem, gdzie co chwila widać dziury. Czasem dosłownie, jeśli tzw. kluczowanie tła na green boksie jest słabej jakości. O ile łatwiej jest tego wrażenia uniknąć, jeżeli robi się stację opartą na rozmowach i autorskich programach, to już znacznie trudniej, gdy chce się do tego włączyć informacje. Tam trzeba mieć odpowiednią liczbę ekip reporterskich, dostęp do zewnętrznych serwisów i duże zaplecze techniczne. Inna sprawa, że sprzęt pozwalający na rejestrację, a nawet transmisję w przyzwoitej jakości jest dziś względnie dostępny i tani. Wciąż jednak stworzenie stacji publicystycznej z własnymi informacjami, a już szczególnie z własnym poważnym serwisem informacyjnym, jest bardzo trudne i kosztowne.

 

To, co jest na rynku i co być ma, wciąż wydaje się krążyć wokół idei, można by rzec, stricte telewizyjnej. Nie ma w tym świeżości. Wiadomo, że TVN24, Polsat News i ich bezpośrednie klony będą trwały w tym schemacie i trudno tu oczekiwać czegoś innego. Ale nowi gracze mogliby już spróbować odmiennego podejścia. Być może klucz do oryginalności i sukcesu leży w formatach, których w telewizjach informacyjno-publicystycznych nie ma, a są w internecie. To tam jest miejsce na długie i spokojne rozmowy z ekspertami, by wspomnieć choćby programy z udziałem Jacka BartosiakaBartłomieja Radziejewskiego, rozmowy Rafała Ziemkiewicza na jego kanale z zapraszanymi gośćmi albo prowadzone przeze mnie rozmowy z cyklu „Polska na Serio” na kanale Świat Rolnika. Można spokojnie założyć, że wiele spośród tych programów ma oglądalność większą niż znaczna część bardziej niszowych stacji informacyjnych w niektórych momentach. I to mimo że nie stoi za nimi żadna reklama, a żeby do nich dotrzeć, często trzeba wiedzieć, gdzie szukać, a czasami jeszcze dodatkowo zapłacić. Tam też pojawiają się swoiste fenomeny, jak rozmowy Krzysztofa Stanowskiego na jego Kanale Sportowym w cyklu „Hejt Park”, bynajmniej niezwiązane ze sportem (w każdym razie nie tylko).

 

Czy takie formaty dałoby się przenieść do „normalnej” telewizji? Pewności nie mam, być może tam straciłyby sporo ze swojej specyfiki. Na pewno oparta na nich telewizja nie mogłaby podlegać klasycznym regułom – na przykład sztywnej ramówce. Ale nie mam wątpliwości, że mogłaby powstać. Tyle że wymagałoby to kilku czynników, które chyba dziś zajść nie mogą. Po pierwsze – niezależnych od władzy inwestorów z przyzwoitymi pieniędzmi; po drugie – całkowitego zerwania z założeniem, że musi to być przedsięwzięcie jakoś umocowane politycznie, choćby gdy idzie o linię; po trzecie – zaangażowania w nie ludzi myślących już w kategoriach innych niż tradycyjna linearna telewizja. A ci być może wolą pozostać tam, gdzie są, czyli przy internecie.