Cenzura w PAP? TP napisał: „słowa zostały jednak wycięte z opublikowanego już na stronie PAP artykułu Beaty Igielskiej”

Okolice siedziby PAP, róg ul Brackiej i ul. Mysiej Fot. archiwum/ 3 marca 2020 r./ hrob/ re/ e

Trwa dyskuja w związku ze sprawą 11-letniej Sary okrzykniętej „najmłodszą sejmową dziennikarką”, która męczy pytaniami PiS, a koalicja jest zauroczona dzieckiem. „Asystentem” Sary i jej „operatorem kamery” w telefonie komórkowym jest ojciec dziewczynki. Pojawiły się pytania o granice wykorzystywania wypowiedzi i „pracy” dzieci w mediach. Często, jak w przypadku Sary, przyzwolenie właśnie na aktywność dzieci w sieci i mediach dają rodzice, którzy sami – być może – mają ambicje dziennikarskie albo polityczne. I nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że w publikacji PAP  na ten temat wycięto kilka słów komentarza psychologicznego. Czy Polska Agencja Prasowa, będąca w awangardzie medialnych akolotów rządu Donalda Tuska, cenzuruje teksty swoich dziennikarzy?

W Tygodniku Powszechnym w 2 sierpnia br. ukazał się artykuł Anny Golus o tytule: „’Perspektywa Sary’: jak rodzice wykreowali 10-letnią córkę na dziennikarkę sejmową”. Autorka zwróciła uwagę jednak na coś innego. Na „wycięcie” z interentowej wersji depeszy PAP stotnych dla problemu Sary słów.

„”W przypadku Sary, niezależnie od motywów ojca, należałoby coś z tym zrobić, a nie koncentrować się na tym, że pan Kaczyński powiedział, co powiedział” – stwierdziła psycholożka dr Aleksandra Piotrowska w wypowiedzi dla serwisu zdrowie.pap.pl. Jej słowa zostały jednak wycięte z opublikowanego już na stronie PAP artykułu Beaty Igielskiej „Mała dziennikarka. Co z dobrem dziecka?”. Usunięto również stanowiący puentę tekstu fragment wypowiedzi logopedki dr Danuty Emiluty-Rozyi. Ekspertka mówiła o terapii dzieci z problemami zdiagnozowanymi też u Sary (i upublicznionymi osobiście przez jej rodziców): „[…] Ważne są więc doświadczenia werbalne w nowym otoczeniu, żeby dziecko wiedziało, że potrafi porozumiewać się słownie w różnych sytuacjach. Ale czy aż tak, że dziecko idzie prowadzić rozmowy w Sejmie? Tu miałabym wątpliwości. Czy nie narażamy go w ten sposób na sytuacje trudne?”. Wycięto trzy ostatnie zdania” – napisała w inetrnetowej wersji Tygodnika Powszechnego Anna Golus.

„Redaktor naczelny PAP Wojciech Tumidalski zapewnia, że to nie cenzura, lecz „nie najlepsza decyzja” podjęta podczas ponownej obróbki redakcyjnej tekstu po interwencji rzeczniczki prasowej RPD. Zwróciła się ona do PAP w związku z przedrukowaną w artykule Igielskiej wzmianką o tym, że według rzeczniczki praw dziecka rozwijanie zainteresowań usprawiedliwia nieobecność dziecka w szkole. Słowa te są rozpowszechniane przez ojca Sary, ale według rzeczniczki prasowej – Monika Horna-Cieślak ich nie wypowiedziała. Z artykułu Igielskiej usunięto więc ten fragment, a ona sama opublikowała na Facebooku przeprosiny.

Biuro RPD nie odpowiada wprost na pytanie, czy Monika Horna-Cieślak użyła cytowanych słów oraz czy obiecała dziewczynce, że napisze jej usprawiedliwienie za nieobecność w szkole. Przesyła mi natomiast link do postu z przeprosinami Igielskiej na Facebooku” – pisze Anna Golu w TD z 2 sierpnia 2024 r.

Czy zatem w PAP, bo burzliwej i bezprawnej zmianie władz w grudniu ub. r., zapanowała cenzura? Newsroom Polskiej Agencji Prasowej oraz kilka redakcji zajmują pomieszczenia po dawnym Głównym Urzędzie Kontroli Publikacji i Widowisk na roku Barckiej i Mysiej w Warszawie. Za komuny był to po prostu urząd cenzury. Zatem, czy można powiedzieć, że w związku z tym, że cenzura była kiedyś w PAP, po 19 grudnia ub. r. też się tam teraz próbuje zagnieździć?

 

Tygodnik Powszechny 2 sierpnia 2024 r./ er/ t/ dokumenty GUKPiW z 1985 i 1987 r./ FB/ Blog „Perspektywa Sary”