Od wielu, wielu miesięcy wiadomo było powszechnie, że zatrzymany przez polskie służby w lutym 2022 po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Pablo Gonzalez alias Pawel Rubcov, którego polityczne poprawne media nazywały hiszpańskim „dziennikarzem”, to nie tylko szpieg, ale i agent Kremla, najprawdopodobniej GRU. Putin powitał wymienionego po zakończeniu dokonanej wymiany innych rosyjskich szpiegów lub sympatyków Kremla na amerykańskich obywateli i obywateli państw – sojuszników USA.
Mniejsza o to, że w Polsce jeszcze kilkanaście dni temu atakowano administrację PiS (nie rządzi już pół roku), bo bez sądu przetrzymywała Gonazaleza-Rubcowa pod zarzutami szpiegostwa na rzecz Moskwy. Nota bene, nikt z politycznie poprawnych mediów nie pytał, dlaczego od grudnia ub. r., kiedy rządzi Donald Tusk nie wypuszczono Gonazaleza?
Kabel, dwa nazwiska i ETA
Po wymianie Bart Staszewski z GW wyraził zdziwienie (sic!), że „dziennikarz” z Hiszpanii 1 sierpnia, po uwolnieniu w Turcji był witany przez Putina i że jest szpiegiem. O słodka naiwności?
No nie. Staszewski powinien wiedzieć, że dla mediów lewicowych i liberalnych w Polsce Gonzalez był najlepszym przekaźnikiem (synonim kabla), kiedy „złowrogi reżim PiS łamał prawo i porządek demokratyczny”.
Przekaźnikiem, bo Rubcow, poza zapewnie innymi obowiązkami agenturalnymi raportował o sytuacji w Polsce rządzącej przez konserwatystów na Zachód, oczywiście jako „dziennikarz”.
Oprócz kilku mediów hiszpańskich i europejskich, z którymi podobno współpracował Goznalez-Rubcow, jego relacje bądź ich omówienia dziwnie często znajdowały dobre miejsce w zachodnich mediach.
Najlepszym dowodem głupoty polskich liberałów medialnych były doniesienia o aresztowaniu hiszpańskiego „reportera” tuż po napaści Moskwy na Ukrainę. Pewien politycznie poprawny dziennikarz w polskim medium dziwił się, że służby zatrzymujące Gonzaleza-Rubcowa jednym z powodów zatrzymania uczyniły posiadanie przez niego podwójnego obywatelstwa: hiszpańskiego i rosyjskiego i posiadanie dwóch paszportów. Ano uczyniły, bo w paszportach były różne imiona i nazwiska podejrzanego „hiszpańskiego” dziennikarza. Spróbujcie pojawić się na granicy Rosji, Białorusi, Indii a nawet USA, Wielkiej Brytanii lub Francji czy Niemiec z dwoma paszportami z waszym zdjęciem, ale w jednym macie napisane „Szmidt” a w drugim „Kowalski”? Oczywiście potem częściej w nawet w GW czy TVN24 zaczęto przypuszczać, że to nie jedyny powód przetrzymywania Hiszpana i Rosjanina w jednej osobie w polskim więzieniu. Ależ instynkt dziennikarski.
Środowiska liberalne nie zająknęły się, a teraz to chyba wymazują to ze swych stron internetowych (na szczęście Internet nie płonie), że Goznalez-Rubcow pojawiał się w punktach zapalnych polskiego życia społecznego i polityki podczas rządów Zjednoczonej Prawicy. Co więcej, całkiem leganie przekazywał stronnicze jak cholera relacje z „końca demokracji w Polsce”, bo „w tym kraju rządzi skrajna nacjonalistyczna prawica”.
Na początku „afery” szokujący był dialog dwóch betonowych, politycznie poprawnych, dziennikarzy mediów liberalnych na portalu społecznościowym. Jeden z nich przekonywał, że skoro Gonzalez-Rubcow jest Baskiem i mieszka w tym kraju autonomicznym Hiszpanii, to przecież… I tu osoby z chorobami serca proszone są o zaprzestania czytania tego felietonu. Otóż padł tam „argument”, że przecież możemy spodziewać się odwetu ETA. Nie przypomniano w owym dialogu, że terroryści z baskijskiej ETA, jeśli nie dogorywają w więzieniach, to na pewno grają w szachy – jeśli umieją – w jakimś baskijskim domu starców, przepraszam opieki społecznej…
Dlaczego nie wymieniono szpiega na polskiego dziennikarza Poczobuta, więźnia reżimów Łukaszenki i Putina?
I na tym można byłoby skończyć żenujące przykłady obrony przez część tzw. mainstreamowych polskich mediów ewidentnego ruskiego „szpiona” a może nawet jeden z ważniejszych elementów moskiewskiej agentury w naszym kraju. Można by, gdyby nie istotne pytanie do rządu Tuska. Skoro już nie uwierzyliście Państwo w bzdury przekazywane przez wasze media, że Goznalez-Rubcow jest zwyczajnym dziennikarzem, to dlaczego jako aliant USA Polska nie mogła uwolnić z białoruskiego więzienia Andrzeja Poczobuta?
Kiedy Gonzalez-Rubcow był witany przez poszukiwanego listem gończym zbrodniarza wojennego Putina, z mediów hiszpańskich i zachodnich oraz z portali międzynarodowych organizacji dziennikarskich nie zniknęły – nawet nie przesunięto ich na „koniec Internetu” – uchwały, protesty i rezolucje w obronie Gonzaleza-Rubcowa „dziennikarza” uwięzionego w Polsce – teraz już to wiadomo – rosyjskiego szpiega. Dlaczego? Powód jest prosty, w przypadku mediów działających w UE to głupota połączona z butą i kompletnym nie przyjmowaniem do wiadomości faktów.
„80 procent dziennikarzy to lewicowcy” lub lewacy i liberałowie
Podczas kongresów European Federation of Journalists (EFJ) w Izmirze (2022), Hadze (2023) i Prisztinie (2024), tylko Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, organizacje z Ukrainy oraz z krajów bałtyckich i jeszcze kilka związków krajowych przekonywały, że Gonzalez-Rubcow nie jest żadnym dziennikarzem, tylko, w najlepszym razie, współpracownikiem kremlowskich służb, a według wszelkich dostępnych informacji, po prostu szpiegiem, który mógł przyczynić się do wielu nieszczęść, nie tylko wojennych, spowodowanych przez rosyjski reżim.
I co? I nic. Zachód nie wierzy(ł) w nic, co mówiono w kręgach zbliżonych do NATO i w krajach o realistycznym stosunku do Moskwy. EFJ i jej starsza siostra International Federation of Journalists (IFJ) oraz wszystkie pięć afiliowanych przy EFJ organizacji i związków zawodowych w Hiszpanii i wielu innych krajach, do końca szło w zaparte, do 1 sierpnia i pamiętnych zdjęć Putina w towarzystwie m.in. Gonzaleza-Rubcowa. Zresztą kilka z tych organizacji do tej pory nie wierzy, że hiszpańsko-baskijski „dziennikarz” jest szpiegiem i agentem Federacji Rosyjskiej. Nie wierzą nawet w słowa rzecznika Kremla Pieskowa, że wśród wymienionych w Turcji i przekazanych Rosji ludzi jest agent GRU a „tajna” charakterystyka podana przez urzędnika Putina zadziwiająco pasuje do Gonzaleza-Rubcowa.
Taki stan rzeczy najlepiej określał mój nieżyjących już kolega dziennikarz, który wyjechał po stanie wojennym a na tzw. Zachodzie spędził prawie całe swoje zawodowe życie. „80 procent dziennikarzy na świecie to lewicowcy” – mawiał.
„Pokój” i „Świat”
Niektóre media hiszpańskie i wydawane w UE nie będące związane z międzynarodowymi organizacjami dziennikarskimi też nie rozumieją swojej kompromitacji i nadal powtarzają, że „nie jest jasne”, czy „reporter” Gonzalez-Rubcow jest szpiegiem i agentem Putina, czy po prostu „ma z Rosją powiązania rodzinne” bo „jego ojciec mieszka w Moskwie”.
W El Pais publicysta Óscar López-Fonsecaco napisał co prawda, że: „Hiszpański informator przetrzymywany w Polsce od prawie dwóch i pół roku, oskarżony o szpiegostwo na rzecz Kremla, został przeniesiony do Moskwy”. Należy zwrócić uwagę na określenie „informator”, wobec Gonzaleza-Rubcowa, chociaż pewnie ktoś zaraz zarzuci mi, że to złe tłumaczenie z języka hiszpańskiego… W tym samym artykule El Pais zaznacza: „Prezydent Rosji Władimir Putin osobiście powitał Gonzaleza i resztę zwolnionych przez Zachód podczas ceremonii przyjęcia na moskiewskim lotnisku. Jak wynika z notatki udostępnionej przez jego otoczenie, z Ankary (Turcja), gdzie miała miejsce wymiana, dziennikarz został „na razie” przeniesiony do Rosji, kraju jego urodzenia” – napisano w El Pais. Nic wprost, ale i tak to kolosalny postęp, kiedy to hiszpańska prasa broniła Gonzaleza-Rubcowa.
Jednak w jednym z akapitów hiszpański dziennik zwraca uwagę na relacje otoczenia „dziennikarza”: „Władze rosyjskie wykazały realne zainteresowanie znalezieniem rozwiązania tej sytuacji, podczas gdy inne skupiły się głównie na kryminalizacji Pabla Gonzáleza, zamiast go bronić i chronić jego prawa jako dziennikarza” – tak El Pais cytuje, tzw. otoczenie, czyli obrońców Gonzaleza-Rubcowa. Te inne władze, przeciwstawiane wspaniałym rosyjskim, to oczywiście władze w Warszawie i to zarówno z PiS jaki i przez ostatnie ponad pół roku z ekipy Tuska.
Najuczciwiej chyba sprawę podejrzanego o szpiegostwo Gonzaleza-Rubcowa potraktował hiszpański El Mundo.
Oto fragment opublikowany w dzienniku po wymianie w Turcji (tłum. z hiszp., na podstawie części wygenerowanej elektronicznie, df)
„Pieskow, bez podawania nazwisk, nawiązał do faktu, że kolejnym ze zwolnionych był agent wywiadu wojskowego (GRU). „Amerykanie próbowali wywrzeć nacisk na tego agenta GRU (…) Znaleźli tu ojca. Odbyła się rozmowa telefoniczna. Ojciec, wbrew oczekiwaniom, powiedział synowi, że wszystko u niego dobrze” – powiedział Pieskow . Pablo González ma ojca właśnie w Moskwie. Kreml unikał jednak wyjaśnienia, czy był to González. Odmówił też wyjaśnienia powodu umieszczenia na liście handlujących obywatela Hiszpanii pochodzenia rosyjskiego. „Powód umieszczenia i te szczegóły nie mogą być przedmiotem publicznej dyskusji” – odpowiedział rzecznik prezydenta na pytanie Efe dotyczące Pabla Gonzáleza” – napisał w sobotę w El Mundo korespondent z Rygi Xavier Colás.
Miało tu być jakieś podsumowanie gigantycznej manipulacji liberalnych i lewicowych mediów z Polski i terenu UE na temat agenta Kremla „dziennikarza” z Hiszpanii Pabla Gonzaleza alias Pawla Rubcova.
Miało być podsumowanie, ale wobec tego, co sami obrońcy Goznaleza-Rubcowa wypisyswali publicznie, po prostu nie warto…
(edit – po zredagowaniu zasadniczej części felietonu)
Tymczasem w Moskwie i Madrycie trwają festiwale ku czci Gonzaleza-Rubcowa. Propagandowa rosyjska stacja namiawiająca do nienawiści wobec Ukraińców wystawia szpiegowi świadectwo moralności [z X Helena Villar]:
https://x.com/HelenaVillarRT/status/1819395077963203034
Hubert Bekrycht (FB i X)
W poniedziałek 5 sierpnia nasz artykuł opublikował portal wPolityce.pl
https://wpolityce.pl/swiat/701382-hubert-bekrycht-medialni-obroncy-szpiega-w-polsce-i-ue