Mam dojmujące uczucie deja vu. Nie wiem, jakiego konkretnie błędu Matrixa jest to efektem, ale gwałtownie wracają co mnie wszystkie odczucia jakie wywoływała obserwacja polityki w latach 2007-2014. Kto to również robił w tamtych latach pamięta metody prowadzenia polityki zakulisowej. Czego mieliśmy nie dostrzegać? Likwidacji projektu amerykańskiej tarczy antyrakietowej i resetu z Rosją (jeszcze później, konsekwencji i śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, ale to się akurat nie udało).
Naszą uwagę miały odwracać, a to rzekome „kastrowanie pedofilów”, a to wycie obłąkanego bydła wokół ludzi broniących Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, a to wybryki zakały polskiego parlamentaryzmu „świńskiego ryja” Janusza Palikota. Podczas gdy rozmontowywano podstawy polskiego bezpieczeństwa, obowiązywała narracja miłości (brzmi znajomo?) i obowiązująca „zaprzyjaźnione media” zasada, że „co złego to nie Donald”, ostatecznie o niczym nie wiedział, ale „teraz się wściekł i wszystko będzie dobrze”.
Zbiegi okoliczności
W ostatnich dniach pierwszy flashback miałem po małpim zachowaniu posła Platformy Jakuba Rutnickiego, który na oczach Marszałka Sejmu Szymona Hołowni, zarzekającego się, że niczego nie widzi, szarpał posła Suwerennej Polski Jacka Ozdobę. Chwilę później „zaprzyjaźnione media” zaczęły mnie zapewniać, że „Donald się wściekł” z powodu Afery Wiatrakowej. No i teraz ten Braun.
Ja nie mam oczywiście żadnych dowodów, nic mi nie wiadomo o tym, żeby jego wybryk polegający na zgaszeniu chanukowej menory gaśnicą w Sejmie, miał być z kimkolwiek uzgadniany, ale trudno mi się opędzić od wrażenia, jaki to fortunny dla Donalda Tuska zbieg okoliczności. Nikt już nie mówi o Aferze Wiatrakowej, nikt nie chce zadawać pytań o puste jak bęben Rolling Stones’ów, expose, nikt właściwie nie pamięta, co tam orzekł Sąd Najwyższy w sprawie odpowiedzialnego za lot do smoleńska koleżki Donalda Tuska Tomasza Arabskiego.
To, że przy okazji jest to zbiegiem okoliczności niesłychanie fortunnym dla niemieckiej propagandy, która boryka się z realnym wzrostem antysemityzmu w Niemczech, rosyjskiej propagandy poszukującej argumentów do „denazyfikacji” Polski i na dokładkę propagandy środowisk żydowskich usiłujących ściągnąć z Polaków nienależny haracz, to już doprawdy, w tej sytuacji, didaskalia.
Co ma nam umknąć?
Najistotniejszym pytaniem, nie jest bowiem pytanie o to, co widać, niezależnie od tego jak bardzo są w rzeczywistości powiązane powyższe elementy. Najistotniejszym pytaniem wydaje się raczej pytanie o to, czego nie widać? Pytanie o to, na co nie mamy zwrócić uwagi.
Tak więc, Donaldzie Tusku, przebywający obecnie na szczycie UE w Brukseli, na którym być może zdecyduje się przyszłość polskiej suwerenności, o czym tak naprawdę mamy się nie dowiedzieć? Co ma nam umknąć?