Syzyfowa praca kontra chocholi taniec. Tak to mniej więcej wygląda. Syzyfem jest w tym wypadku Robert Mazurek, ale w tej roli występowało już kilku innych ważnych publicystów obozu konserwatywnego: Piotr Zaremba, Bronisław Wildstein, ja również.
Chocholi taniec wykonują Danuta Holecka, Jarosław Olechowski, Michał Karnowski i inni obrońcy status quo w TVP, a głównie w „Wiadomościach” (bo jednak pamiętajmy, że TVP to nie same „Wiadomości” i publicystyka).
Felietonowego listu Roberta Mazurka do Danuty Holeckiej nie będę streszczał – kto chce, znajdzie go na stronach „Rzeczpospolitej”. List w typowo Mazurkowej formie mówi o tym, co widzi każdy, kto nie ma klapek na oczach i o czym wspomniani przeze mnie publicyści pisali nieraz: że „Wiadomości” forsują w skrajnie prymitywny sposób nieznośnie wręcz nachalną propagandę nie ideologiczną nawet, ale wprost partyjną. Sądzę, że co do prawdziwości tej diagnozy nie ma w ogóle dyskusji. Warto zauważyć, że odtańcowujący chochole figury nawet z tym nie polemizują – używają innej argumentacji, o czym za chwilę. Sądzę, że doskonale rozumieją, co się w „Wiadomościach” dzieje. I Olechowski, i Holecka wiedzą, że to nie jest program informacyjny w ścisłym tego słowa znaczeniu. A może nawet w nieścisłym.
Nie będę opisywał tego, co i jak pokazują „Wiadomości”. Pobieżna kwerenda mediów społecznościowych pozwala odnaleźć multum opinii osób o poglądach konserwatywnych, w tym wyborców PiS, którzy stwierdzają, że sztandarowego programu „informacyjnego” TVP po prostu nie trawią. Że on ich obraża. Że w zupełnie jawny sposób chce z nich zrobić głupków. To piszą całkiem przypadkowi widzowie. A może raczej – w większości byli widzowie.
Robert Mazurek w swoim liście nie zwrócił uwagi na jedną jeszcze istotną rzecz, przeciwstawiając „Wiadomości” „Faktom”: że na „Wiadomości” składają się wszyscy obywatele. A to jednak rzecz kluczowa. Nie znaczy to, że pochwalać albo nawet akceptować można robienie tępej propagandy za prywatne pieniądze (choć akurat za prywatne ona bywa znacznie subtelniejsza). Jest to jednak inny kaliber niż opłacanie skrajnie nieobiektywnego i wykrzywionego przekazu pieniędzmi publicznymi.
Dlaczego Mazurek napisał swój list do Holeckiej? Prawdopodobnie dlatego, że mu się przelało. I ja to rozumiem – tym, którzy chcieliby traktować dziennikarstwo poważnie, musi się przelewać, gdy oglądają „Wiadomości”.
Jakich odpowiedzi doczekał się Mazurek?
Odpowiedziała mu Danuta Holecka. Odpowiedź wygląda, jakby została skopiowana z jakiegoś przekazu dnia, powielanego od kilku lat w obronie publicystyki w TVP: „Nie rozumiem dlaczego rozbicie przez »Wiadomości« TVP informacyjnego kartelu, który w III RP decydował o przekazach dnia, wywołuje w Tobie aż taką frustrację. Pierwszy raz od lat Polacy mają szansę zobaczyć rzeczywistość, która nie jest autoryzowana na Czerskiej. To chyba dobrze, że tak jest, nie uważasz?”. Trudno nawet z tym polemizować, bo te kilka zdań opartych jest na oczywistym chwycie erystycznym: Holecka pomija istotę sprawy, nie próbuje nawet przekonywać, że „Wiadomości” nie są programem informacyjnym tylko z nazwy, za to stwierdza, że w ten sposób rozbito „informacyjny kartel”. Oczywiste jest, że można go było rozbić, robiąc po prostu profesjonalny i rzetelny program informacyjny, a nie lustrzane odbicie „Faktów”, tyle że znacznie bardziej prymitywne w środkach.
Dalej Holecka: „Podkreślasz, że tak łatwo jest uderzać i atakować »Wiadomości«, ale Ty nie lubisz »śpiewać w chórze«. Wielokrotnie krytykowałeś »dziennikarstwo stadne«, więc co takiego się stało, że właśnie to robisz? Ustawiasz się z tłumem innych w pozycji cenzora i arbitra tego, co jest w mediach publicznych właściwe, a co nie. Zaczynasz mówić tym samym głosem, co Agnieszka Kublik i Tomasz Lis, którzy przez lata mieli absolutny monopol na tzw. prawdę. Czy tak bardzo chcesz zostać przytulony przez ten salonowy establishment, że musisz się im przypodobać?”.
Znam ten szantaż doskonale: nie można skrytykować niczego, co robią publiczne media, bo wtedy automatycznie „staje się po drugiej stronie”. No i oczywiście standardowe sugestie, że chce się być „przytulonym przez establishment”. Sam spotykałem się i spotykam z takimi zarzutami wiele razy. Gdybym miał się nimi przejmować, musiałbym nieustannie dostosowywać swoje opinie do tego, co mówi jedna lub druga strona sporu.
Dalej: „Bo znam Cię i nie wierzę, że jesteś tak małostkowy i pamiętliwy, że wciąż żywisz urazę, o to, że jednak nie pracujesz dla TVP”. Oczywiście – wszyscy krytycy TVP robią to z zazdrości i zawiści. Mali ludzie.
„Czy ten tekst to Twoja inicjatywa, czy zapotrzebowanie na niego zostało ustalone w czasie kolejnego spotkania przy słynnym śmietniku? Robercie, ile listów otwartych napisałeś do mediów i dziennikarzy, którzy przez lata byli twarzami przemysłu pogardy?”. Czyli: „Dla kogo pracujesz i kto ci zapłacił” oraz „a co robiłeś, kiedy…?”.
Jedno można powiedzieć na pewno: odpowiedź Holeckiej trzyma standardowy poziom przekazu programu, któremu szefuje.
Teraz będzie dłuższy cytat z tekstu Michała Karnowskiego. Osoby wrażliwe na specyficznie pompatyczny styl z góry przepraszam.
„Warto jednak obserwując te ataki pamiętać, że gdyby nie te tak atakowane punkty oporu wobec medialnych walców III RP, już dawno mielibyśmy powtórkę z roku 2007. Wtedy dobre dla Polski rządy rozwalono bezwzględną nawałnicą. A potem było zaszczuwanie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, wreszcie Smoleńsk i hańba posmoleńskiej pogardy.
Tamte lekcje (i wiele innych, od 1989 i 1992 roku począwszy) na szczęście zostały przez obóz propolski zapamiętane. Zrozumiano, że bitwa o kształt Polski wymaga przeciwstawienia się hordom orków pałujących wszystko, co święte dla Polaków, w sposób bardziej zdecydowany niż obrotowe felietony w przejętej pod śmietnikiem gazecie. Przyjęto do wiadomości, że mając na karku tak brutalnych medialnych przeciwników, trzeba znaleźć w sobie siłę do walki. Nie do zniesmaczenia, nie do mlaśnięcia z odrazą, ale do twardej, codziennej walki o obronę demokratycznego werdyktu. O elementarny pluralizm, który dziś – na poziomie całego rynku – jest pełen, co w III RP stanowi duże novum. […]
I rozumiem, że wielu nie chce brać w wojnie z orkami udziału. Bo oberwać można, bo nieprzyjemnie, bo dzieci prześladują (co podpowiadał gawiedzi Jacek Żakowski już w roku 2016). Widzę te wybory, te przejścia do przedpokojów Salonu III RP i naprawdę rozumiem, żalu nie mam”.
Mamy tu wszystko to, co niektórzy, najbardziej korzystający z obecnego układu, próbują uparcie powtarzać. A więc nazywanie siebie samych „obozem propolskim” (Mazurek, Zaremba, ja sam to najwyraźniej nie jest obóz „propolski”, a może nawet wprost antypolski), maksymalnie wzmożenie, forsowanie poglądu, że trwa wojna, więc nie sposób myśleć o jakichś tam standardach. Słusznym wolno wszystko. No i wreszcie diagnozę, że każdy, kto się nie zgadza na maksymalne medialne przegięcie, ślini się w „przedpokojach” III RP. Pisałem już wielokrotnie, ale powtórzę: to są metody Adama Michnika, którymi naczelny „Gazety Wyborczej” starał się kiedyś – z sukcesem – zdyskredytować swoich oponentów w taki sposób, żeby w ogóle nie trzeba było z nimi podejmować polemiki.
Karnowski sięga też po przykład amerykańskiej Fox News. Przykład w oczywisty sposób niecelny, i to podwójnie. Po pierwsze – bo Fox News to stacja prywatna. Po drugie – bo Fox News nie wspiera Donalda Trumpa bezwarunkowo, a w kwestiach niektórych jego zachowań wobec dziennikarzy wobec prezydenta USA opozycyjnych była absolutnie krytyczna. Fox News to na pewno stacja prorepublikańska, lecz z całą pewnością nie telewizyjny biuletyn administracji Trumpa.
Można mieć do tekstu Mazurka różne zastrzeżenia, można twierdzić, że passus o ubieraniu w mundury jest zbyt ostry. Nie zmienia to faktu, że Mazurek pisze o realnym problemie, a repliki nawet istnienia tegoż problemu nie kwestionują. Ich wydźwięk jest taki, że „owszem, przeginamy i przeginać będziemy, bo my walczymy dla Polski, a wy nie, więc tak musi być”.
Wierzę, że nie musi. Pozostaje mi jedynie – co robiłem tu już kilkakrotnie – zaproponować, żeby zorganizować w końcu debatę o tym, jak wyglądają informacje i publicystyka w TVP. Nie wiem, jak Mazurek, ale ja w takiej debacie chętnie wezmę udział, broniąc swojego poglądu – o ile swojego gotowi będą publicznie bronić Karnowski, Holecka, Olechowski.
Łukasz Warzecha