Chudy Batman – felieton STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

Sport – wiadomo – dziedzina cudowna. I nawet we „wrednej komunie” telewizyjni sportowi idole byli jak się patrzy. Ciszewski, Tomaszewski, Żemantowski, Hoppfer, Zieliński – oj łza się w oku kręci. Bo i ci z drugiego rzutu mogliby być dzisiaj prawdziwymi gwiazdami. Kto tak nieudolnie, albo zazdrośnie blokował młodym kariery? Jeśli szef boi się, że go podwładny przebije – to albo jest bardzo słaby albo głupi. Przecież ci reporterzy, sprawozdawcy pracują również na szefa!

 

Szef hamulcowy długo nie pociągnie, bo w końcu jego szef wyleje ćwoka za tchórzostwo i asekuranctwo.

 

Dziennikarstwo to pasja. Dziennikarstwo to permanentna rywalizacja, a nawet walka. Jak się z tym nie zgadzasz, nie potrafisz – nie pchaj się na afisz.

 

Zawód jest naprawdę super. I dlatego, ci którzy z powodzeniem go uprawiają to pracoholicy.

 

Każdy widzi, słyszy, czyta – „jaki koń jest”. Komputerowe narzędzia oczywiście ułatwiają. Ale ci, którzy wyłącznie na nich się opierają nie są wcale najważniejsi. Nowi, młodsi są coraz lepsi informatycznie. Ściągać, przepisywać i klepać to samo co wszyscy – każdy potrafi. Ale dokonać syntezy, a jeszcze wcześniej wymyśleć, pojechać zdobyć ciekawy materiał – o to, to już trudniej. Pchają się więc wszyscy na ekran, a szef – szkodnik wybiera wcale nie najlepszych.

 

Dokument filmowy jest dobrym weryfikatorem. Żeby zrobić taki film – reportaż to już trzeba coś potrafić. I oczywiście są tacy wśród dziennikarzy sportowych, tyle że ich praca upychana jest w mało oglądanych kanałach tematycznych.

 

Pamiętam dokument zrobiony na krokwi w dniu upadku Małysza i triumfu Stocha. Teraz też coś takiego ma miejsce. Nowy król to Kubacki. Będzie, nie będzie? Zobaczymy, ale tamtą zmianę warty warto by przypomnieć.

 

Wspaniały sportowiec, który zjechał z K-2 wręczał ostatnio nagrody… Ważniejsi są biegający po źle przystrzyżonej trawie. Wspaniali faceci i facetki biegający kilkadziesiąt kilometrów dziennie są niezauważalni w mediach prawie. Lobby piłkarskie, lekkoatletyczne dominuje. Mało też słychać o sportowcach, którzy nagle odchodzą i często z kontuzjami strasznymi walczą już nie o wyniki, a o życie.

 

Polsat pokazał ostatnio mistrzów. Wspaniała, dorodna młodzież. Ale ważniejszy jest chyba dla zdrowia narodu sport masowy. To cała robota od podstaw. Pamiętam pracowitego redaktora z redakcji wiejskiej, który przez lata szukał sportowych talentów na wsi. Teraz już takich nie ma.

 

Komentatorzy się nie wychylają. Mają stałych i ciągle tych samych rozmówców. Ci, którzy jeżdżą na mecze „za swoje” i cerują dresy się nie przebiją. Często można odnieść wrażenie, że mizdrzący się do telewidzów sprawozdawca jest ważniejszy niż jego rozmówca. Co za dużo, to niezdrowo. Obrazki z akcji są ciekawsze niż nawet najbardziej gładka buzia. Można przecież gadać z off-u.

 

Batmani są najlepsi, ale nie niezastąpieni. No i mogą się znudzić. Taki chudnie w oczach, brzydnie i staje się coraz bardziej nerwowy i mniej przyjazny po tej i po tamtej stronie ekranu. A dokument filmowy to co innego. Nabiera patyny, przypomina, wzbudza refleksję. Ale któż go zrobi, jeśli brak jest dokumentalistów, a ci co jeszcze są, cieszą się znikomym  poparciem szefów. Oni jeśli sami nie potrafią, to już na pewno nie poprą podwładnego. Bo – a nuż – przejmie władzę i co wtedy?

 

Batmany łączcie się. Musicie przetrzebiać systematycznie pretendentów, bo jeszcze się wam zalęgną i zakorzenią.

 

Stefan Truszczyński