Cisza wyborcza – felieton ANDRZEJA DRAMIŃSKIEGO

To iście  szatański pomysł. I tylko do bardzo skutecznego zrealizowania w kolorowych tygodnikach. Ile  razy jadąc autem, autobusem, tramwajem i zatrzymując się na przystankach, czy pod światłami zza okien kiosków wystaw „raziła” po oczach wielobarwna okładka.  A  na dworcach kolejowych, podziemnych przejściach, na dojściach do metra? A  tam różne, przeróżne  zdjęcia, mniejsze lub większe (oczywiście o poszerzonych rozmiarach bardziej i mocniej przemawiają). I  tytuł, oczywiście pod winietą danego pisma. Zdjęcie musi grać z tytułem.  A  ten ostatni krótki, ale  jakże  dosadny i-co tu dużo kryć-jak najmocniej dowalający. „Dowalający”?  Oczywiście! A  po co przygotowuje się pierwszą stronę?  Nawet  jak kupią ten numer w kiosku, do kawy, to nie zdążą  zajrzeć. Trudno z kimś rozmawiać popijając mocną czarną i równolegle czytać. A na okładkę popatrzyli już przy zakupie.  I w  głowie  wierci dziurę.  Okładka jak  działanie na podświadomość.  Spojrzy, przeczyta, zapadnie albo nie w pamięć, ale  krąży z  tyłu głowy.  Taki cwany, propagandowy chwyt. Niby się nie narzuca, ale  swoją  rolę  robi bardzo mocno.  Czasami nawet na za  długaśną publicystykę nie ma czasu (i cierpliwości w  tych „zagonionych” czasach, pandemia nam trochę pomogła wyluzować się, ale już  chyba koniec z tym!) i  zasypiamy po dwóch akapitach późnym wieczorem.  A  rano jak robię  porządek przy łóżku, odwracam niedbale odrzuconą gazetę, a  tu  ta  gęba, no i ten skrót myślowy?  Jest nawet o  czym opowiedzieć w robocie!  Patrzcie, jak  to  fajnie wymyślili? Tu się sprawdza, że myślenie ma przyszłość. A  każda „złota myśl” może rodzić kolejne, tym razem już samodzielnie wymyślone skojarzenia.

 

Chciałoby się powiedzieć „złote”  czasy i  „złota era” dziennikarstwa. Krótko, zwięźle, a  czytelnik od  razu  zorientowany.  I  jaki  zadowolony, że tak od  razu „łapie”, co  tam te  „redaktory”  nawymyślają?  A  czy to było w mękach już  go nie obchodzi!

 

W  okresie kampanii prezydenckiej  trzeba było się narobić podwójnie z  tym wymyślaniem.  A  tuż  przed jej zakończeniem?  Tym uderzeniem w wielki dzwon? Iż tuż, tuż  i będzie wiedzieli, czy  jedna  tura, czy  dwie?

 

Niby pierwsza  strona, a  jaka  wymowna. We  wpływowym dzienniku (niedawno wielka rocznica!) sam naczelny w  numerze z  piątku z  datą 26 czerwca 2020 r., w podtytule pisze, że „tura nie przyniesie  rozstrzygnięcia. Finał za dwa tygodnie”.  Można by powiedzieć, że  każdy ma prawo, w  tym oczywiście publicysta  do własnego zdania. To na pewno.  A  gdzie ten chwyt?  Tenże  dziennik, mimo piątkowej daty, wcale nie został ściągnięty z kiosków, punktów sprzedaży w piątek o północy! Po prostu leży dalej!  A  już na pewno w  sobotę (konieczna cisza  wyborcza) i w niedzielę (absolutna cisza  wyborcza).  Zaraz, zaraz.  Jaka  cisza?  Dlaczego  pisma z datą  nie zabrano, gdy się  już  po  tym jednym dniu zdezaktualizował? I bije po oczach drugą turą?  Czy to aby nie wpływa na  potencjalnych wyborców?  Czy to im nie podpowiada na kogo zagłosować, skoro redaktor stwierdza?  I  to tak wyraźnie i bez ogródek?

 

Sam to sprawdzałem w sobotę i niedzielę w bardzo, bardzo wielu miejscach! Rozmaite kioski, punkty no i te licznie, a nawet licznie „nawiedzane” miejsca jak dworce i rozmaite przejścia. Oczywiście to papierowe wydanie (nie kolorowe,  które wspominam wyżej) cały czas  wyłożone obok sobotniego, magazynowego wydania. Jak jest nowe  wydanie, to dlaczego trzymać „stare” nieaktualne?  Czy to nie łamie ciszy wyborczej i olbrzymich wręcza  kar  za  łamanie  tego ważnego okresu wyłączenia z nagabywania na kogo głosować tuż przed oraz w dniu glosowania.

 

Ważniejsze jest inne pytanie? Czy redaktor, sam  szef, czyli do którego należy ostatnie zdanie jak ma wyglądać  gazeta na następny dzień, jakie tytuły, podtytuły nie „wpadł” na to, że  uprawia po prostu propagandę. Nie mówiąc o zakazie Kompletnej (k-o-m-p-l-e-t-n-e-j) ciszy?

 

Widać praktyka  jest taka, że  piątkowego  wydania „nie ściąga” się z rynku i „przechowuje”  się na półkach we  wszystkich punktach razem z  sobotnio-niedzielnym  tego samego pisma!  Nikt o tym nie wie w  redakcji?  Żaden odpowiedzialny redaktor nie czyta swojej  gazety? Nikt nie reaguje? Nikt nie zainterweniował by  wydania piątkowego nie było w sobotę, właśnie z takim, a nie innym podtytułem? A może…?  A  może to taki  styl  działania, politycznego i redakcyjnego „wychodzenia na swoje”? To po co ogłaszać, że my  dopuszczamy  debatę na naszych łamach dla każdego?  I w taki sposób też?

 

Inne  wydawnictwo, kolorowy  tygodnik tzw.  opinii (kształtujący niewątpliwie ją), w przeszłości „niezależny” albo chcący pokazywać coś takiego za tamtej władzy, teraz po lewej stronie. Na pierwszej stronie: „Duda, czy znowu się uda?” Nic  tu nie  ma „z udawaniem”.  Zdecydowanie wygrał  wybory w  2015 r. i nie cofajmy demokracji! Ale „uda” to jeszcze  nic.  Te  sznureczki przy jego wizerunku mają sugerować, że  jest  sterowaną  lalką. Skąd?  Z  Nowogrodzkiej?  A  co na  to wskazuje? No właśnie niewiele!  Andrzej Duda, znakomity mówca, świetna postać.  Ani  śladu, że  ktokolwiek stoi za nim, czy  nim steruje?  No, ale  okładka wszędzie jest w  sobotę 27-067-2020 r.  oraz  28-06-2020 r. w niedzielę. Albo cisza albo nie?  Czy to nie podpowiadanie wyborcom w okresie bezwzględnej ciszy jak ma głosować? I  znowu, czy redaktorzy zaprojektowali tak okładkę przypadkowo? Czy pod  ciszę  wyborczą? Może  warto to sprawdzić.  Czy  wszyscy  równo i na takich samych zasadach podchodzimy do wyborów prezydenckich 2020?

 

A  tygodnik z Krakowa, który w weekend  ciszy  wyborczej w  kioskach bije po oczach tytułem „Oddaj głos Polsce”?  To nawet  trywialne i śmieszne? A komu go oddać, czyżby nie naszemu krajowi? A może  Polsce za którą  opowiada się  redakcja?

 

Do czego doszło nasze „obiektywne”  dziennikarstwo?

Andrzej Dramiński