Czas by zniknął – JAROSŁAW WARZECHA o art.212 kk

§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,
podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.

 

To oczywiście treść słynnego i haniebnego w polskim prawie artykułu 212 KK. Artykułu godnego czasów stalinowskich i stamtąd się ideowo wywodzącego. Nie trzeba być prawnikiem, by spytać – kto jest władny ocenić czy oskarżony naraził czy nie naraził pokrzywdzonego na „utratę zaufania potrzebnego…”? Oczywiście sąd jest w stanie. A wedle jakich kryteriów proszę wysokiego sądu? Boskich? Własnych? A na jakich podstawach zweryfikowanych? Odkąd dokąd rozciąga się zakres utraty zaufania w opinii publicznej? Czyjej opinii? Powszechnej? Czy tylko grupowej?

 

Artykuł na zamówienie? Bo zależy kto zamawia i co ma za plecami? Ja oczywiście głęboko wierzę w absolutną niedyspozycyjność wysokiego sądu, absolutną uczciwość, absolutną odporność na różne naciski. Ja wierzę. Ale czy tak wrażliwa sfera jak prawo pisane powinna się opierać na wierze? Czy też wiarę powinno się raczej stosować do sfery eschatologii?

 

W maju tego roku artykuł został jeszcze zaostrzony. Nie będę się tu wdawał w szczegóły i rozważania czy tzw. „fałszywe dowody” tego wymagały czy były tylko pretekstem do większego kneblowania swobody wypowiedzi. I trudno uwierzyć w zapewnienia ówczesnego wiceministra sprawiedliwości, że to zaostrzenie nie będzie tyczyło dziennikarzy. Praktyka pokazuje nie raz i nie dwa, że jak będzie trzeba to będzie tyczyło.

 

Dyskusja, że haniebny artykuł 212 KK powinien być dawno zniesiony trwa nieprzerwanie od lat. Kolejna władza dochodząc do władzy zapewnia, że tym razem to z pewnością tak. W 2015 roku takie zapewnienia też były, a 212 ma się jak najlepiej i służy także tym, którym w imię choćby racji stanu państwa polskiego służyć nie powinien. Także tym.

 

Powyborczy kurz opada. Początek nowej kadencji. Dobry czas, by artykuł 212 KK odszedł w niebyt. Teraz. Na początku. Bo za chwilę będzie jak zwykle, jak zwykle od lat bywa.

 

Jarosław Warzecha