Czy Kościół jest bezradny wobec cyfrowego świata? – analiza ks. ARTURA STOPKI

Kościół stoi przed wielkim zadaniem uwzględnienia w swej misji nowych mediów. Jak duży to problem pokazuje dopiero co opublikowana trzecia encyklika papieża Franciszka.

 

Czytając najnowszą encyklikę papieża Franciszka, zatytułowaną „Fratelli tutti”, nie tylko wielcy entuzjaści globalnej sieci i nowych technologii mają szansę wpaść w przygnębienie. Spore zaniepokojenie mogą odczuć również miliony, a właściwie miliardy zwykłych, codziennych użytkowników internetu. Zwłaszcza ci, dla których stał się on zwykłym, niemal naturalnym sposobem komunikowania z innymi i miejscem wyrażania swoich opinii oraz poglądów w rozmaitych kwestiach. Papież nie szczędzi krytycznych diagnoz i ocen cyfrowego oraz medialnego świata. Wytyka mu wiele grzechów i przewinień. Być może tak długa lista zarzutów i znikoma ilość pozytywów to wynik poważnych problemów, przed jakimi stanął Kościół katolicki w związku z powstaniem, błyskawicznym rozpowszechnieniem i trwającym intensywnym rozwojem nowych form międzyludzkiej komunikacji.

 

Mroki świata

 

Opisując w pierwszym rozdziale encykliki „Mroki zamkniętego świata” Franciszek wskazuje m.in. „Złudzenie komunikacji”. Jego zdaniem paradoksem jest, że gdy narastają postawy zamknięcia i nietolerancji, równocześnie niemal przestaje istnieć prawo do prywatności, a wszystko staje się rodzajem spektaklu. Zdaniem Papieża w komunikacji cyfrowej dąży się do pokazania wszystkiego, a każda jednostka staje się obiektem spojrzeń, które rewidują, obnażają i rozpowszechniają, często anonimowo. „Szacunek dla drugiego człowieka całkiem się rozpada, a w ten sposób właśnie, podczas gdy tego człowieka odsuwam, ignoruję i trzymam na dystans, mogę bezwstydnie wtargnąć w jego życie, aż do skrajności” – czytamy w dokumencie.

 

Jakby tego było mało, Papież napisał wprost o ruchach „cyfrowej nienawiści i zniszczenia”, które nie stanowią pomocy wzajemnej, ale jedynie dają „słabe zjednoczenia przeciw jakiemuś nieprzyjacielowi”. Franciszek wspomniał też o związanym z mediami cyfrowymi ryzyku uzależnienia, izolacji i postępującej utraty kontaktu z rzeczywistością. Wszystko to utrudnia rozwój autentycznych relacji międzyludzkich. „Potrzeba gestów fizycznych, mimiki, milczenia, mowy ciała, a nawet zapachu, drżenia rąk, rumieńca, potu, ponieważ to wszystko mówi i należy do komunikacji międzyludzkiej” – zwrócił uwagę Następca św. Piotra.

 

Nie wystarcza

 

Według niego kontakty wirtualne zwalniają ze żmudnego pielęgnowania przyjaźni, ze stabilnej wzajemności, z dojrzewającej z czasem zgodności, mają pozory kontaktów towarzyskich. „Nie budują prawdziwie „nas”, ale zazwyczaj maskują i wzmacniają ten sam indywidualizm, który wyraża się w ksenofobii i pogardzie dla słabych” – ocenił Papież. Dodał, że połączenie cyfrowe nie wystarcza do budowania mostów i nie jest w stanie zjednoczyć ludzkości.

 

Co więcej, zdaniem Papieża, możliwość niezrównanej ekspansji znajduje w urządzeniach mobilnych i komputerach agresywność społeczna. Dzięki temu ideologie mogły porzucić „wszelki wstyd”. Franciszek zaalarmował, że w świecie cyfrowym działają ogromne interesy ekonomiczne, zdolne do posługiwania się zarówno subtelnymi, jak i inwazyjnymi formami kontroli. Tworzone są mechanizmy manipulowania sumieniami i procesem demokratycznym. „Działalność wielu platform internetowych często polega na ułatwianiu spotkań osób podobnie myślących, utrudniając konfrontację między zróżnicowanymi stanowiskami” – wytknął Papież. Zauważył też, że zamknięte obiegi ułatwiają rozpowszechnianie fałszywych informacji i wiadomości, podsycając uprzedzenia i nienawiść.

 

Nawet w katolickich

 

W najnowszej encyklice Biskup Rzymu nie oszczędził nawet swoich współwyznawców. Odnotował, że w fanatyzmach, które prowadzą do niszczenia innych, mają udział również osoby religijne, nie wyłączając chrześcijan. Mogą oni przez to „stać się częścią sieci przemocy słownej, tworzonej za pośrednictwem internetu i na różnych forach lub przestrzeniach wirtualnej wymiany opinii”. Franciszek przyznał, że nawet w mediach katolickich może dojść do przekroczenia granic, tolerowania obmowy i oszczerstwa.

 

Podobnych sformułowań, ukazujących cyfrową rzeczywistość w negatywnym świetle, jest papieskim dokumencie więcej. Nie równoważy ich właściwie jedyny w całej encyklice punkt wskazujący na pozytywny także dla Kościoła potencjał nowych mediów. Franciszek przyznał w nim, że w zglobalizowanym świecie media mogą pomóc ludziom w poczuciu bliskości, a nawet tworzyć „odnowione poczucie jedności ludzkiej rodziny, które pobudza do solidarności i do poważnego zaangażowania na rzecz bardziej godnego życia”.

 

Dar Boga, ale…

 

Zdaniem Papieża w szczególności internet stwarza ogromne możliwości spotkania i solidarności między wszystkimi. „I jest to rzecz dobra, jest to dar Boga” – stwierdził Franciszek. Jednak nawet w tym momencie wezwał do nieustannej weryfikacji, czy dzisiejsze formy komunikacji rzeczywiście prowadzą do wielkodusznego spotkania, do szczerego poszukiwania całej prawdy, do służby, do bliskości z najmniejszymi, do budowania dobra wspólnego. A spuentował go takim cytatem: „Nie możemy zaakceptować cyfrowego świata zaprojektowanego tak, aby wykorzystać naszą słabość i wydobyć z ludzi to, co najgorsze”. Wziął te słowa z dokumentu autorstwa biskupów Australii.

 

Wiele wskazuje na to, że tak bardzo zdystansowane podejście Franciszka do internetu i nowych mediów ma korzenie w pewnej bezradności, jaką Kościół odczuwa wobec cyfrowego świata. Paradoksalnie uwypukliła ją niedawna (w sobotę, 10 października br.) beatyfikacja włoskiego piętnastolatka Carlo Acutisa. Jest on prezentowany przez środowiska kościelne jako „geniusz internetu”. W biogramach zmarłego na białaczkę w roku 2006 chłopaka można przeczytać, że zafascynował się internetem i uznał go za narządzie ewangelizacji. Stworzył m. in. stronę poświęconą cudom eucharystycznym.

 

Już nie dodatek

 

Problem w tym, że od wieków niezwykle istotnym elementem ewangelizacji prowadzonej przez Kościół jest bezpośrednie spotkanie osób. Globalna sieć, w tym media społecznościowe, wniosły w rzeczywistość międzyludzkich kontaktów zupełnie nową jakość. Sprawiły, że coraz więcej ludzi komunikację zapośredniczoną przez internet traktuje tak samo, jak realne bezpośrednie spotkanie twarzą w twarz. Takie podejście nasila się wraz z rozwojem nowych możliwości technicznych. Tu znajduje się naprawdę ważny, choć rzadko głośno nazywany po imieniu problem, z którym musi poradzić sobie Kościół. Jak ewangelizować, gdy spotkanie – mimo wszelkich pozorów bezpośredniości – jest jednak zapośredniczone? Gdy jest obciążone tymi wszystkimi słabościami, które wymienił we „Fratelli tutti” Franciszek?

 

Zmiana w międzyludzkiej komunikacji, spowodowana przez powstanie globalnej sieci i nowe technologie, jest nie tylko radykalna, ale również ma globalny wymiar. Kościół stoi więc przed nie lada zadaniem. Dotychczas w swych działaniach duszpasterskich uwzględniał środki masowej komunikacji w stosunkowo niewielkim stopniu. Teraz znalazł się wobec konieczności włączenia szeroko pojętych mediów (czyli faktycznych pośredników) w zakres narzędzi duszpasterskich i ewangelizacyjnych nie jako czegoś dodatkowego, ale jako środka wykorzystywanego codziennie i powszechnie.