Czy jest możliwa wysoka jakość dziennikarstwa w social mediach? – zastanawia się ks. ARTUR STOPKA

Wydawać by się mogło, że media społecznościowe, gromadzące w jednym „miejscu” miliony ludzi, to idealne środowisko dla uprawiania tzw. jakościowego dziennikarstwa. Rzeczywistość okazuje się bardziej skomplikowana.

 

Już św. Paweł Apostoł przekonał się, że nie wystarczy znaleźć zebrane w jednym punkcie tłumy odbiorców, lecz trzeba jeszcze, aby byli oni zdolni właśnie tu i teraz przyjąć proponowane im treści. Bez tego, ani rusz.

 

Sytuacja dziennikarzy w social mediach trochę przypomina to, co się zdarzyło, gdy Apostoł Narodów na Akropolu postanowił mówić o Zmartwychwstaniu Jezusa. Ci, którzy początkowo sprawiali wrażenie, że są skłonni go słuchać, nagle powiedzieli „stop”. „Posłuchamy cię innym razem” – oświadczyli. Paweł przekroczył pewien próg, za którym jego przekaz nie trafiał, między innymi dlatego, że nie sprzyjały temu okoliczności. Wygląda na to, że coś podobnego odnosi się do obecności dobrego, jakościowego dziennikarstwa w mediach społecznościowych sensu stricto.

 

Nie klikają

 

Od jakiegoś czasu sporo jest prognoz zapowiadających zmierzch dziennikarstwa profesjonalnego, uprawianego w dotychczasowym kształcie. Apokaliptyczne wizje końca tego zawodu jako jedną z przyczyn wskazują gwałtowny rozwój i upowszechnienie nowych technologii. Możliwości, jakie otrzymują dzięki nim dotychczasowi odbiorcy efektów dziennikarskich wysiłków, miałyby skutecznie wyeliminować potrzebę wysokiej jakości materiałów u większości z nich.

 

Niebagatelną rolę w eliminowaniu zapotrzebowania na środki społecznego przekazu w ich tradycyjnym rozumieniu, jako źródła wiedzy o świecie (a także rozrywki), zdaniem części komentatorów i analityków odgrywają tzw. media społecznościowe. To z nich użytkownicy internetu mogą czerpać newsy, komentarze, opinie itp. Dostają je zarówno w postaci autorskich postów innych użytkowników, jak i w postaci linków do dostępnych w sieci profesjonalnych materiałów dziennikarskich. Wiadomo jednak, że – łagodnie mówiąc – nie wszyscy klikają w odsyłacze. Znacząca część zadowala się np. wyświetlanym na tablicy Facebooka tytułem profesjonalnego materiału. Nie klika w niego.

 

Mają potencjał

 

Możliwe jest jednak inne spojrzenie na problem relacji między jakościowym dziennikarstwem. „Dziennikarstwo nie umiera, a przechodzi prawdziwą cyfrową rewolucję” – pisał ponad dwa lata temu Sebastian Matyszczak w serwisie spidersweb.pl. Taki tytułowy wniosek wyciągnął z analizy opublikowanego przez Nieman Lab zestawienia prognoz dotyczących dziennikarstwa w roku 2019. Przekonywał, że branża dziennikarska, choć zmaga się z wieloma problemami często natury egzystencjalnej, jest jedną z tych, które we współczesnym świecie technologii, mają największy potencjał. Rodzi się jednak pytanie, czy social media to jedna z platform, na których da się uwidocznić ten potencjał? Czy jednak stanowią one dla dziennikarstwa przede wszystkim zagrożenie?

 

Szukając odpowiedzi na powyższe pytania trzeba sprecyzować, co rozumie się pod pojęciem „media społecznościowe”. Radek Skowron na swojej stronie zwrócił niedawno uwagę, że dziś zakres przedsięwzięć określanych tym terminem wydaje się szeroki. Jako „społecznościówki” opisywane są nawet niektóre serwisy sprzed Facebooka. Mniej lub bardziej słusznie.

 

Nie jest niezbędna

 

Po czym poznać media społecznościowe sensu stricto? Po tym, że umożliwiają tworzenie społeczności – gromadzenie użytkowników. Jak podpowiada Wikipedia, „to media służące do interakcji z wykorzystaniem rozbudowanego zestawu narzędzi komunikacyjnych”. Interakcja jest tu pojęciem kluczowym. Drugą istotną cechą rozpoznawczą social mediów jest to, że efekty aktywności poszczególnych członków społeczności mogą oglądać (obserwować) użytkownicy serwisu. Jak zauważył Radek Skowron, tak dzieje się to na Facebooku, na Instagramie, na LinkedInie czy na Twitterze.

 

Czy cyfrowa przestrzeń oparta na zasadzie interakcji, jest dogodnym miejscem do uprawiania dobrej jakości dziennikarstwa? Nie za bardzo. Istotą dziennikarstwa jest zbieranie i upublicznianie informacji o wydarzeniach, ludziach, problemach, a nie wchodzenie w bezpośrednią interakcję z ich odbiorcami. Jeśli dochodzi do interakcji, to jest ona skutkiem dotarcia przekazu, ale nie jest niezbędna.

 

Jest miejsce

 

Co prawda np. na Facebooku zdarzają się użytkownicy, którzy zamieszczają systematycznie treści, które można uznać za jakościowe dziennikarstwo, jednak wykorzystują oni to narzędzie w sposób odbiegający od pierwotnych założeń, zamieniając swój profil lub stronę w rodzaj bloga. Czyli coś, co niektórzy również zaliczają do mediów społecznościowych. Podobnie, jak zaliczają do nich platformy typu YouTube czy te, które umożliwiają publikację podcastów.

 

W czym problem? W tym, że choć istnieją w nich możliwości interakcji użytkowników, to jednak są one mocno ograniczone w stosunku dla mediów społecznościowych w sensie ścisłym. Interakcja nie jest też naczelną zasadą ich funkcjonowania. Jest nią natomiast możliwość udostępniania własnych, przede wszystkim autorskich materiałów i dotarcia z nimi do możliwie szerokiego kręgu odbiorców. W tych sieciowych platformach wciąż króluje elementarna reguła działania tzw. mediów tradycyjnych: nadawca-komunikat-odbiorca. I – jak pokazuje rzeczywistość, to właśnie w tych, częściowo społecznościowych mediach, jest miejsce dla profesjonalnego, jakościowego dziennikarstwa. Odkryli to także niektórzy polscy znakomici dziennikarze i posługują się tym narzędziem z dużym powodzeniem.

 

Mogą być szansą

 

Warto przy okazji dodać, że niektóre ze wspomnianych platform udostępniania materiałów, dają możliwość monetyzacji kontentu, co nie jest bez znaczenia. W mediach społecznościowych sensu stricto takich możliwości zasadniczo nie ma.

 

Czy media społecznościowe mogą być platformą dla dobrego, jakościowego dziennikarstwa? Te, które są social mediami w sensie ścisłym, raczej dają tu niewielkie pole do popisu. Natomiast te, które będąc przestrzeniami sieciowymi nastawionymi przede wszystkim na udostępnianie treści, zwłaszcza autorskich, a w których znajdują się również elementy społecznościowe, z pewnością mogą być dla profesjonalnych dziennikarzy dużą szansą. Jednak jej wykorzystanie wymaga bardzo dużego zaangażowania, mnóstwo pracy i… odrobiny szczęścia.

 

Ks. Artur Stopka