Czy warto odwieszać Hienę Roku? – pyta ŁUKASZ WARZECHA

Decyzja o zawieszeniu przyznawania antynagrody dziennikarskiej SDP, Hieny Roku, została podjęta w 2016 roku. Czy warto ją kiedykolwiek odwieszać? Mam w tej sprawie mocno mieszane odczucia.

 

Pierwsza Hiena została przyznana jeszcze w 1999, lata przed tym nim polska polityka i polskie media podzieliły się na nienawidzące się plemiona. Przez lata wydawało się, że kryteria są jasne: antynagrodę SDP przyznaje za rażące pogwałcenie norm etycznych i warsztatowych. Tych, co do których – jak się zdaje – panuje powszechna zgoda w środowisku.

 

To się zmieniło, gdy na polskim rynku w pierwszej połowie ubiegłej dekady pojawił się „Fakt”. Dziennik otrzymał Hienę dwa razy pod rząd i był to moim zdaniem skutek klasycznych uprzedzeń wobec tabloidów i niezrozumienia ich formuły. Zresztą w drugim przypadku Hiena została przyznana mimo oczywistej, fatalnej pomyłki dziennika, za którą ten błyskawicznie przeprosił (pomylono zdjęcia na okładce).

 

O „Fakcie” pisałem już kilkakrotnie na portalu SDP, wyjaśniając, dlaczego odegrał w polskich mediach rolę nie tylko ważną, ale też pozytywną. Dziś jest zresztą gazetą o wiele łagodniejszą niż na początku swojego istnienia.

 

Hieny przyznawane w kolejnych latach dają się jakoś, lepiej lub gorzej, obronić, choć z zasady antynagroda zawsze będzie budzić większe emocje niż nagroda. Aż do 2015 roku, kiedy to zdecydowano się przyznać antynagrodę Piotrowi StasińskiemuWojciechowi Czuchnowskiemu za ich wypowiedzi na temat dziennikarzy, zatrzymanych przez policję w czasie okupacji siedziby PKW w 2014 roku. Wypowiedzi Stasińskiego były ostrzejsze, ale dołączenie Czuchnowskiego, który wypowiadał się w sposób znacznie bardziej zniuansowany, zostało – słusznie – skrytykowane przez wiele osób, w tym przeze mnie. Wówczas antynagroda wkroczyła na bardzo grząski, ściśle polityczny grunt.

 

Przypomnijmy – W TVN24 Stasiński powiedział: „Nie wiem jaką rolę odgrywali tam dziennikarze (…) nie wiem jak tam było. Niech oni staną przed sądem i powiedzą. Jeżeli brali udział w zadymie i włamywali się do PKW, to powinni za to odpowiedzieć . Ja uważam, że kwalifikacja, którą zastosowano jest niezwykle łagodna, mir domowy, kwalifikacja, która mogłaby dosyć łatwo być zastosowana, to jest zakłócenie wyborów, czy napaść z przemocą, wdarcie się do instytucji państwowej, więc w sumie to zachowanie policji było łagodne. I teraz podnoszenie, że jakiś dziennikarz przypadkowo, lub nieprzypadkowo został zatrzymany i być może zostanie mu postawiony zarzut zakłócenia miru domowego, niech odpowie na ten zarzut i niech się broni. Ja nie będę bronił dziennikarza ryczałtowo tylko dlatego że jest dziennikarzem, ponieważ wiem, że niektórzy dziennikarze bardzo łatwo zamieniają się w agitatorów ludowych, trybunów ludowych, a nawet partyzantów”.

 

Czuchnowski zaś napisał: „Zakładam, że Pawlicki został zatrzymany w trakcie wykonywania czynności dziennikarskich, więc chętnie przyłączę się do protestu i podpiszę list w tej sprawie. Terlikowskiemu chciałbym jednak przypomnieć całkiem niedawne występy jego dziennikarzy [z TV Republika, którą wtedy kierował Tomasz Terlikowski – Ł.W.], którzy zaatakowani przez narodowców i kiboli podczas demonstracji 11 listopada wykrzykiwali przed kamerą »nie jesteśmy TVN-em«. Słusznie zakładali, że zostali wzięci za reporterów innej stacji. Nie byli jakoś oburzeni samym aktem agresji wobec mediów. Usiłowali tylko sprostować »oczywistą pomyłkę«, że to nie ich powinni tłuc szalikowcy. Gdyby bito tych z TVN, wszystko byłoby ok”.

 

Powstał wówczas list otwarty w proteście przeciwko przyznaniu antynagrody, firmowany przez przeciwną stronę podziału medialno-politycznego – ostatecznie z przyznania jej Czuchnowskiemu SDP się wycofało. Sam listu nie podpisałem, choć mnie do tego zapraszano, ze względu na połączenie w nim dwóch moim zdaniem różnych sytuacji obu publicystów. Byłem skłonny bronić Czuchnowskiego, Stasińskiego już nie. Patrząc jednak na sprawę dzisiaj, bez emocji i z perspektywy – choć listu protestacyjnego nadal bym nie podpisał, uważam, że Hiena dla Stasińskiego mocno wykraczała poza sferę jasnych i klarownych kryteriów warsztatowych czy etycznych. Miała wymiar w dużej mierze polityczny.

 

Rok później antynagrodę dostał Tomasz Lis za przytoczenie w swoim programie fałszywego wpisu Kingi Dudy – i tu Hiena niewątpliwie się należała, bo był to jasny przypadek niedopełnienia staranności, w dodatku potencjalnie obarczony ogromnymi konsekwencjami osobistymi dla zainteresowanych i politycznymi dla ówczesnego kandydata na prezydenta. Kolejnej Hieny już nie przyznano.

 

Problem z Hieną Roku teraz jest taki, że – po pierwsze – wobec dramatycznego podziału politycznego, przekładającego się na media, istnieje poważne ryzyko, że przewagę miałyby antynagrody takie jak dla Stasińskiego, czyli będące skutkiem politycznych sympatii części członków stowarzyszenia. Hiena byłaby traktowana jako sposób na dołożenie „tym z drugiej strony”. Po drugie zaś – i jest to problem znacznie poważniejszy – Hienę Roku już co najmniej kilkakrotnie powinno się było przyznać ludziom z tak zwanej „naszej” strony. Powinna ona była trafić choćby do autora i do odpowiedzialnych za publikację w TVP kłamliwego materiału o dr Katarzynie Pikulskiej (odpowiadał formalnie za jego publikację), mającego wspomóc stanowisko rządu w sporze z lekarzami rezydentami. Być może Hienę za całokształt działalności powinny otrzymać „Wiadomości” TVP. A to dwa z wielu przykładów. Obawiam się jednak, że przyznający antynagrodę byliby ślepi na jedno oko.

 

Można do tego oczywiście podejść w taki sposób, w jaki niektórzy podchodzą do kwestii linii TVP i uznać, że jeśli SDP będzie piętnować warsztatowe braki i naruszenia etyki choćby tylko u jednej strony sporu, to i tak ma to swoją wartość, bo druga strona może z kolei wytykać podobne zachowania oponentom. W ten sposób mamy rodzaj „pluralizmu”. Ale jest to bardzo kulawy pluralizm. Być może zatem najlepszym rozwiązaniem jest faktycznie nieprzyznawanie Hieny Roku. A może to po prostu ucieczka od problemu?

 

Na koniec – wiem, że pisałem to wielokrotnie na portalu SDP, ale muszę być w tej sprawie jak Katon Starszy, nawołujący do znudzenia do zburzenia Kartaginy: uważam, że Stowarzyszenie powinno zorganizować poważną debatę o stanie mediów publicznych, w tym zwłaszcza TVP, zapraszając do niej różne strony. W przeciwnym wypadku inicjatywę przejmie druga strona. To zresztą już się dzieje, bo debatę z udziałem osób z różnych stron, będącą pokłosiem raportu o mediach, organizuje wkrótce Towarzystwo Dziennikarskie. Wezmę w niej udział – skoro „moje” stowarzyszenie niczego podobnego nie robi. Zarządowi SDP mogę jedynie powiedzieć, że chowanie głowy w piasek nic nie da.

 

Łukasz Warzecha