Pani Redaktor Elżbieta Jaworowicz to urodziwa dama, pracowita i skuteczna w działaniu. Co zrobić jeśli taka powszechnie lubiana osoba nagle daje kopa – dosłownie – komuś powszechnie uznawanemu za osobnika wyjątkowo paskudnego.
Dama co tydzień przez kilkadziesiąt minut broni różnych biednych ludzi, którym poplątały się życiorysy lub goni ich pan – wójt – pleban. Jest w tym działaniu odważna, rzetelna przy zbieraniu dokumentacji i profesjonalna (dobra dykcja, aparycja). Ma ładne nogi, miły uśmiech i buzię. Zupełnie się nie zmieniła – tak mi się wydaje – od wizerunku, który mam w pamięci jeszcze z roku 1972, gdy poznałem Ją w czasie pełnienia obowiązków reporterskich. Obsługiwaliśmy dziennikarsko festiwal młodzieży w Berlinie. Ja wysłany byłem przez „Szandar Młodych”, a Elka (wtedy dla mnie to była Elka) chyba przez Polskie Radio.
No i co teraz robić z tym kopem? Przecież kopać nawet psa nie należy. Ale przecież każdy ma w sobie delikatne struny i czasem trudno się powstrzymać od spontanicznej reakcji. Czy Pani Redaktor przeprosi obywatela znieważonego – wątpię. Sam bym też tego nie zrobił. Czy zostanie zamknięta w więzieniu – też wątpię. Chociaż współwięźniowie by się ucieszyli bo mogłaby im pośpiewać jako wykształcona śpiewaczka z bardzo ładnym głosem. W sumie mamy ciekawostkę – powiedzmy – „przyrodniczą”. Co ma być, będzie.
Kilka lat temu mój przyjaciel Polak z zagranicy – wzruszył się programem „Sprawa dla reportera”, w którym był temat o staruszkach powodzianach biedujących bardzo i okrutnie zmarzniętych. Nasz rodak postanowił pomóc. Z redaktorem Piecuchem z „Gazety Wyborczej” pojechaliśmy do powodzian znad Wisły i zawieźliśmy 5000 złotych od darczyńcy. Bardzo im te pieniądze były potrzebne. Ale to oczywiście była zasługa Elżbiety Jaworowicz.
Studyjna drużyna Pani Redaktor jest zróżnicowana i się zmienia. Gdy jeden z Jej współpracowników karygodnie zaniedbał przyjęte obowiązki z hukiem z tego zespołu wyleciał. Mało. Dowiedziała się o tym cała Polska bo Pani Redaktor nie bała się całej prawdy opowiedzieć. Obciążało to Ją trochę, bo niewłaściwie dobrała sobie współpracownika. Myślę, że wielu tzw. redaktorów nie zdobyłoby się na to, by przed wielomilionową publicznością faktycznie przyznać się do błędu.
Są „Sprawy dla reportera” wzruszające i artystyczne. Oto maleńka dziewczynka Amelka uratowana z palącej Ukrainy pięknie śpiewa i mądrze mówi w studio o swojej mordowanej Ojczyźnie. Jaworowicz cały program poświęca Ukrainie. Ludzie przed telewizorami płaczą. Bo Ona robi to zupełnie inaczej. O zagrożonych i cierpiących mówi do ludzi przeciętnych, zwykłych, rozmawia a nie powtarza tylko teksty, które wszyscy słyszymy.
„Sprawa dla reportera” to już instytucja. Program przetrwał wiele prezesów telewizji. Nikt nie podważa zasług tej placówki broniącej ludzi. Szkoda, że występująca w nim jedna z niewielu chyba pracujących senatorów pani senator Lidia Staroń – aktywna i wiarygodna nie została obdarowana stanowiskiem Rzecznika Praw Obywatelskich.
Kobiety w ataku. Na polach wszelkich. Okazują się bardziej skuteczne niż zniewieściali mężczyźni, którym przydałaby się obowiązkowa służba wojskowa. Salut Pani Elżbieto!
Piszę to 8 marca. I biegnę po kwiaty dla mojej pięknej żony która się od 58 lat ze mną męczy.