Dekalog medialny STEFANA TRUSZCZYŃSKIEGO

Fot. Pixabay

Po pierwsze: nie służ aktualnie sprawującym władzę – kacykom, prezesom ani żadnym innym kupującym dziennikarzy za obietnice stanowisk, prezenty droższe lub śmieciowe. A prawdę i sprawiedliwość mając na względzie służyć będziesz swą pracą społeczeństwu, kierując się prawem i zasadami demokracji.

Po drugie: nie nadużywaj słów wielkich – jak Bóg, Honor, Ojczyzna – by nie stawały się pojęciami wyświechtanymi, nie robiącymi większego wrażenia. Degradacja wartości słowa to niepowetowana strata. A słowo to oręż żurnalisty.

Po trzecie: nie goń za mamoną. Dbaj o poziom i wartość przekazu – aby to osiągnąć, odpocznij czasem.

Po czwarte: korzystaj z wolności Schengen, ale pamiętaj, skąd jesteś i co zawdzięczasz krajowi rodziców, nauczycieli i współobywateli. Szanuj to wszystko.

Po piąte: krytykuj, piętnuj, jeśli trzeba. Wal śmiało i prostolinijnie. Ale nie zabijaj – jak muchę gazetą. Daj krytykowanemu szansę obrony.

Po szóste: nie zawłaszczaj cudzego. Nie wyciągaj łapy korzystając z przywileju władzy, wpływu medialnego. Pamiętaj o swoich pryncypialnych zobowiązaniach.

Po siódme: nie zżynaj, nie przepisuj bez podania źródła. Gardź plagiatem. A jeśli nawet nie boisz się demaskatorskiej roli Internetu, to bój się własnego sumienia. Wierz w to, że oszustwo zawsze się wyda.

Po ósme: nie kłam, nawet dla zysku takiego czy innego. Nie łżyj – bo to najcięższy grzech dziennikarza. A jeśli nie wstydzisz się pisać nieprawdę, nie boisz się sądu ani Pana Boga – bój się Hieny (to antynagroda SDP). Ona cię dopadnie.

Po dziewiąte i dziesiąte: pożądaj laurów i nagród dziennikarskich – a te są liczne w pączkujących ciągle konkursach. To zdrowe pożądanie winno zmobilizować do pracy. A jest o czym pisać, co nagrywać i filmować. Trzymaj się zasad, a znajdą Cię i wyróżnią.