Dziennikarstwo w czasach zarazy – felieton WOJCIECHA POKORY

Kierowanie się niskimi pobudkami w przygotowywaniu informacji na temat panującej pandemii, jest jak podanie śmiercionośnej trucizny pacjentowi, o którym mówi przysięga Hipokratesa. Jest nieetyczne i niemoralne.

 

W dawnych czasach, jeszcze przed erą wyśmiewanego Średniowiecza, zatem dla wielu bardzo dawno, lekarzy obowiązywała przysięga Hipokratesa. Wtedy też i przez późniejsze stulecia, lekarze wbijane mieli do głowy: „nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał”. Ale przyszły czasy nowożytne i reguła ta przestała obowiązywać. Powstała Deklaracja genewska, a na jej podstawie przyrzeczenie lekarskie. Dziś lekarze obiecują „według najlepszej swej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek”. Ważne, ale martwi mnie, ze już tej trucizny nie obiecują nie podawać. Mimo to, lekarz jest zawodem zaufania publicznego.

 

Podobnie jest z dziennikarzami. Mimo że w sensie prawnym nasz zawód nie ma statusu podobnego do lekarza, to jednak w sensie społecznym nim jednak jest. Dziennikarze stoją bowiem na straży dostępu obywateli do informacji i nie chodzi w tym przypadku o przywilej, czy szczególne uprawnienie dziennikarzy, lecz o służbę społeczeństwu. Jak służymy, pokazują w sposób szczególny sytuacje kryzysowe, takie jak obecna.

 

Śledząc serwisy i portale informacyjne, możemy zauważyć, że stosunek do obecnej sytuacji w Polsce i na świecie poszczególnych redakcji jest w dużej mierze podobny. W większości przypadków dziennikarze starają się przedstawiać rzetelnie komunikaty organów odpowiedzialnych za walkę z  nadchodzącą epidemią, raczej w tonie uspokajania, a nie podburzania społeczeństwa do niesubordynacji. Wydaje się nawet, że na chwilę koronawirus stał się apolityczny. Na chwilę. Niestety byliśmy świadkami np. medialnych występów polityków, którzy uczyli nas myć ręce nie z troski o nasze zdrowie, tylko by obśmiać politycznego konkurenta, który robił to nieprawidłowo. Media wzięły w tym udział. Pamiętamy apel kandydatki na prezydenta, która wzywała premiera do ujawnienia „prawdy” o przypadkach koronawirusa w Polsce, bo bezpieczeństwo Polek i Polaków jest najważniejsze. Była to jasna sugestia, że społeczeństwo jest okłamywane, a rząd nie radzi sobie z sytuacją. W tym przypadku media także wzięły w tym udział. W niektórych sytuacjach nagłaśniając tę wypowiedź bezkrytycznie. I posypało się…

 

Dziennikarze o znanych nazwiskach w mediach społecznościowych nawoływali do niesubordynacji, bo przecież nie ma się czego obawiać, niektórzy wyśmiewali zwyczajny ludzki lęk przed nieznanym, kpiąc z „Polaczków” kupujących papier toaletowy i makaron. I nie oceniam w tym momencie zasadności takich zakupów, tylko fakt, że z jednej strony np. „Głos Wielkopolski” publikuje artykuł pt. „Co kupić? Lista niezbędnych produktów. Jakie zapasy musisz zrobić na wypadek epidemii koronawirusa w Polsce?”, a z drugiej kpi się z ludzi, którzy ruszają do sklepu w obliczu zbliżającej się kwarantanny. Z jednej strony RMF24 promuje na swoim portalu rozmowę z Włodzimierzem Gutem, doradcą Głównego Inspektora Sanitarnego, który w dość lekceważący sposób mówi o koronawirusie i w dniu gdy zapada decyzja o zamknięciu szkół, pozwala sobie na uwagi, że jeśli chcemy by dzieci czegoś się nauczyły należy je jednak do szkół posyłać, z drugiej strony portal naTemat publikuje w całości i bezkrytycznie list domniemanej lekarki z Rybnika (w tekście nikt nie sili się na weryfikację jej danych ani podanych przez nią faktów), która w histerycznym tonie pisze o tym, że w Polsce będzie o wiele gorzej niż w Lombardii, bo nie jesteśmy gotowi na walkę z wirusem. I znów, nie oceniam treści wypowiedzi ani domniemanej lekarki, ani doradcy Guta, bo to nie to miejsce. Oceniam fakt, bezkrytycznego promowania takich niezweryfikowanych treści w momencie, gdy społeczeństwo szuka rzetelnej informacji o tym, w jakim znajduje się położeniu i co je czeka.

 

Najbardziej niebezpieczne jest dziś manipulowanie nastrojami i dezinformowanie społeczeństwa. Dlatego nie godzi się publikowanie w tym momencie takich wypowiedzi jak ta Stanisława Krajskiego, kandydata Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, z którym rozmowa w Radiu Wnet promowana jest tytułem „Epidemia koronawirusa wygląda na sterowaną. Ktoś tu majstruje przy gospodarce”. Gość Radia Wnet sugeruje, że Bill Gates może maczać palce w dzisiejszej sytuacji na świecie, bowiem „ ma ideę na granicy wariactwa, by zmniejszyć populację na świecie”. I znów problemem nie jest to, że gość na antenie plecie androny, a to, że jest podpuszczany przez dziennikarza, a redakcja to promuje.

 

Kierowanie się niskimi pobudkami w przygotowywaniu informacji na temat panującej pandemii, jest jak to podanie śmiercionośnej trucizny pacjentowi z przysięgi Hipokratesa. Jest nieetyczne i niemoralne. A pokusa, by wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie do tego, by wspomóc ulubioną partię albo wypromować swoje nazwisko jest niestety wśród dziennikarzy coraz powszechniejsza, ale na szczęście jeszcze nie masowa. Dlatego reagujmy na takie działania paradziennikarskie, bo nie służą one nikomu – ani społeczeństwu któremu mamy służyć, ani naszemu zawodowi, który traci już nawet społeczny wymiar zaufania publicznego.

 

Wojciech Pokora