Jest taki portal Wirtualne Media. Jest i nic poza tym. Jego niektórzy autorzy są zupełnie wirtualni, tzn. oderwani od rzeczywistości i podatni na manipulacje oraz fałszerstwa. Bo wiele błędów, niedopowiedzeń, manipulacji drugiego stopnia (czyli powtórzeń cudzych manipulacji) jest w tym portalu. Moim zdaniem portalu medialnym tylko z nazwy. Roi się od bzdur nawet tylko w jednym artykule Jacka Kowalskiego „Przypadek Skowrońskiego: radio i polityka we krwi”. Robi to wrażenie, jakby autor brał udział w nagonce politycznej. Kowalski pisze o sobie, że „dziennikarstwo ma we krwi”. Co miał we krwi Kowalski, aby pisać tak grube bzdury, nie wiem, ale nie było to z pewnością dziennikarstwo.
Megalomania niektórych autorów WM nie jest zbyt eksponowana, bo tak dziwnie nie epatują swoimi nazwiskami w owych sensacjach i paszkwilach na innych dziennikarzy. Wyglądają owe „rewelacje” na pisane albo z uwielbieniem dla zwycięzców październikowych wyborów albo na ich „zamówienie” polityczne, czyli tak, aby skompromitować krytyków KO, TD i NL. We wspomnianym artykule, który jest po prostu brutalnym atakiem na prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, szefa Radia Wnet Krzysztofa Skowrońskiego i na SDP oraz Wnet, po seryjnych napadach w artykule Jacek Kowalski podpisuje się skromnie pod nim – jak mówią młodsi – „na samum końcu Internetu”, czyli już pod zachętą do czytania innych artykułów i logotypami sieciowych odnośników. Dlatego, tak jak WM umieścił w zbitce faktów i bzdur na temat Skowrońskiego jego zdjęcie, tak sdp.pl publikuje fotografię Jacka Kowalskiego, aby wszyscy mogli poznać człowieka, który pisze androny o prezesie SDP i miesza je z politycznym sosem. Taka sława po prostu należy się każdemu, kto odkrywa medialną Amerykę.
Kowalski: dziennikarstwo mam we krwi…
Tak pisze o sobie w nocie biograficznej autor artykułu o Skowrońskim. A na początek „petarda” Kowalskiego: „Przypadek Krzysztofa Skowrońskiego to przypadek osoby, w której żyłach płynie tyle samo miłości radia, co do polityki”. Jak dla mnie, za dużo krwi i krwiożerczości w publicystyce Kowalskiego. Takie „zarzuty” można przedstawić każdemu dziennikarzowi, który robi relacje z parlamentu czy jakiegoś ministerstwa.
Najpierw, jak w opisie każdej służby, nie jest ważne, czy tajnej, czy jawnej, następuje opis kariery Skowrońskiego, gdzie sporo pochwał wymieszano smakowicie z przypuszczeniami, niedopowiedzeniami, wtórnymi manipulacjami (drugiego stopnia) i faktami przedstawionymi „do połowy”.
Kowalski: przez niemal dekadę roku pracowałem w Agorze…
Ależ zaskoczenie w informacji o autorze pisanej przez samego autora. Prawda, że niesłychane zdziwienie? To tam pewnie pobierał nauki w pisaniu artykułów o kimś (K. Skowroński), z kim na temat wielu faktów i mitów nawet nie rozmawiał a przynajmniej nie o zawartości materiału „Przypadek Skowrońskiego…”.
Kowalski: nawiązałem romans z mediami elektronicznymi
Kochliwy ten autor. To jednak sprawa Kowalskiego. Skoro jednak ma związek z elektroniczną częścią mediów, to – moim zdaniem – autor paszkwilu na Skowrońskiego, Radio Wnet i SDP, pojęcie o radiu ma niewielkie, zbudowane pewnie na tym, że ma w domu radio.
Kowalski pisze, że w Radiu Wnet nie ma miejsca dla osób czekających na wytyczne. Tak, jako słuchacz, potwierdzam – w przeciwieństwie do niektórych mediów elektronicznych zajmujących się mediami w Radiu Wnet nie ma miejsca na wytyczne.
I farmazon Kowalskiego kandydujący do nagrody – „dziennikarska bzdura roku”, chociaż nie, nie dziennikarska – plotkarska. „Skowroński – radiowiec i Skowroński – nieodwoływalny szef mocno ideowego Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, to jakby dwie różne osoby” – napisał psychoanalityk Kowalski. Spotykam się z Krzysztofem dość często i podkreślam, że gdyby nie był dobrym dziennikarzem, nie zostałby prezesem SDP. Zatem, bzdura goni bzdurę.
Potem w artykule są insynuacje o niegospodarnym zarządzaniu SDP i politycznych wpływach, którym rzekomo podlega SDP i Radio Wnet. Proponuję, aby autor, zanim napisze te farmazony raz jeszcze, poznał dokumenty, pogadał z ludźmi „drugiej strony” sporu programowego w SDP i nade wszystko porozmawiał z bohaterem artykułu, bo określenie, że Jacek Kowalski „ma dziennikarstwo we krwi” spowoduje, że do redakcji WM będzie trzeba kupić urządzenie do badania stanu trzeźwości. Moralnej i intelektualnej.
Kowalski: dziennikarze to moi bracia w piórze, w mikrofonie, w kamerze
Oj,chyba nie. I nie chodzi mi tylko o tych, których Kowalski – jak szefa SDP i Radia Wnet – atakuje żonglując powtórzonymi informacjami wbrew dziennikarskiemu warsztatowi. Bo taki autor, po tylu nieprecyzyjnych, plotkarskich informacjach, będzie miał opinię groteskowej niby dziennikarskiej „policji w policji” i nikt z nim gadać nie będzie chciał. Chyba, że związki zawodowe chcące odwołac szefa jakiegoś medium.
Kowalski pisze prawdę
W artykule, który – według entuzjastów powyborczej zemsty na konserwatywnych dziennikarzach – może skompromitować Skowrońskiego, Wnet i SDP, jest jednak nieco prawdy. Kowalski, znowu powołując się na innych, opisuje jak Skowroński ciągle pali papierosy. To prawda.
Wybacz Krzysztofie, ale palisz za dużo i w ogóle powinieneś rzucić…
Krajobraz po „zemście”
Zastanawiam się, o czym będą pisać redaktorzy Wirtualnych Mediów, jak już ich umiłowana potrójna koalicja miłości przejmie wszystkie media, z wyjątkiem tych konserwatywnych?
I nawet chciałem zwrócić się bezpośrednio do autora bzdur o Skowrońskim, Wnet i SDP, czyli do Jacka Kowalskiego, ale… nie warto.
Hubert Bekrycht,
red.nacz. sdp.pl,
3 grudnia 2023 r.