Muszą się zlać! To niech się zleją. Jeszcze przed roztopami i powodziami wiosennymi. Czarzasty, Hołownia i Tusk. Pan Kamysz już do tej grupy chyba nie pasuje. Ten chłopski – nomenklaturowo – pan doktor przypomniał sobie, że 'jak trwoga to jednak do Boga”. I szczęść Boże. Jakie by głupoty PSL nie wygadywał, to jednak chłopi ziemi polskiej, ani lasów do Brukseli nie zabiorą. W raje podatkowe chyba też nie lezą. Chłopi chodzą do kościoła i na pielgrzymki.
Zagubione owce – czyli PO-wce – zastanawiają się teraz: wyjść 2 kwietnia na ulice czy nie wychodzić. Może zrobią sobie pochodzik od Czerskiej do Wiertniczej. Taki malutki. Ciekawe co będą śpiewać. Na pewno nie „Boże coś Polskę”. „Deutchland, Deutchland” chyba też jeszcze nie. Z jakiej paki jest pan Tusk – nigdy nie wiadomo. Kiedyś – okryty spódnicą Merkel miał cieplutko i bezpiecznie. Pozostanie po tym okresie niezła emerytura, a nie jakaś nadwiślańska emeryturka jaka przypada na szaraczka-człowieczka.
Zabawmy się, prognozujmy. PO wygrywa. Na czele rządu – wiadomo. A co dalej. Może tak wicepremierzy Wielgus i Senyszyn, minister obrony – Klich (sprzeda cośmy kupili i nie będzie żądał na armię); sprawy wewnętrzne – Schetyna (bo już był i się „zna” na rzeczy); minister skarbu – Graś (bo dobrze pilnował chałupy Niemca, da dozór i krajowemu szmalowi); zdrowie – Kopacz, niech wróci skąd przyszła (trzeba przyznać, że zbędnych zakupów szczepionkowych nie poczyniła), poza tym lubi Chińczyków – oni zawsze mogą się przydać; oświata – Nitras, bo jest bardzo dobrze wychowany; sprawy zagraniczne księżniczka von Thun und Hohenstein – zaoszczędzimy na hotelach i delegacjach, bo pani przecież mieszka za granicą; świnie, krowy – po pierwsze zredukujemy i razem ze zbożem powierzymy jakiemuś ekologicznemu POlitykowi (jest ich do wyboru, do koloru), zresztą mięsa jeść już nie będziemy, a robaki i owady wybierze po konsultacjach z Trzaskowskim specjalnie oddelegowany do Platformy hrabia Niesiołowski; na sport niech pójdzie Boniek – pomoże wrócić ruskim na stadiony (bo to przecież sport, nie polityka), a jest nadal w dobrej formie fizycznej, energicznie zatem wyda co będzie mógł tak, że się grosz dewaluować nie będzie.
O czymś zapomniałem? O morzu! Ale to przecież sprawa przegrana. Mamy wprawdzie 500-kilometrowy dostęp do Bałtyku, a nawet PiS wykopał przekop na Zalew Wiślany uniezależniając nas od ruskich humorów i dział, ale szczury lądowe, choćby były z Gdańska – wiatru od morza nie czują (przykład – zmarnowane gospodarstwo Hel), Żeromskiego nie czytują (chyba tylko jego najgorszą powieść „Dzieje Grzechu”) i w ogóle po co nam śledzie, lepiej kupować łososie norweskie, karmione zresztą mączką z „polskich” ryb.
Zostało jeszcze trochę łupów. Ale lasy przecież przekażemy Unii, a może i rzeki, kopalnie zasypiemy albo sprzedamy np. Australijczykom (szyb „Stefanów” już w sądzie). Drogi już są. Wystarczy dla elektrycznych. LOT i PKP – jak chciał tego pewien redaktor z Rzeczpospolitej – sprzedamy Niemcom.
I to by było na tyle. Może ktoś ma lepsze propozycje.