HUBERT BEKRYCHT: Demokratyczne media muszą wspierać Ukrainę!

Nie, nie będzie to spis mediów i dziennikarzy dobrze lub źle relacjonujących ogromną tragedię naszych wschodnich sąsiadów. Zostawiam to medioznawcom, którzy dopiero po dekadzie będą mogli te wojenne relacje i relacje o wojnie należycie ocenić. Ważne, że chyba na zawsze upadł kolejny mit o korespondencjach wojennych. Chodzi o „bezstronność” reporterską, która w postaci poprawności politycznej niszczyła albo jeszcze niszczy media na całym. Napad Rosji na Ukrainę udowodnił, że rzetelni dziennikarze powinni opowiedzieć się po stronie obrońców suwerennego państwa napadniętego przez zwolenników dyktatury.

Zdanie to podziela, na szczęście, większość międzynarodowej społeczności dziennikarskiej. Po inwazji rosyjskiej na Ukrainę zetknąłem się jednak też z opiniami, m.in. serbskich oraz greckich dziennikarzy i naśladujących ich zachodnich żurnalistów narzekających na „mało obiektywne relacje z Ukrainy”. Czyli „bezstronne”, zawierające też „punkt widzenia Moskwy”. Było to podczas międzynarodowego kongresu dziennikarskiego, zatem bójka – na sali obrad – nie wchodziła w grę. Do cholery, wojna obronna, wojna Ukrainy z bezduszną Moskwą, nie zasługuje na „obiektywne” relacje. Bo niby jak? Dziennikarze mieliby zapytać Putina o masakry w Buczy i Irpieniu? Jakie odpowiedzi otrzymaliby tacy dziennikarze? Jeżeli zdążyliby dokończyć pytanie…

Wiadomo, ludzie w krajach, gdzie Rosja – także poprzez prawosławie w obrządku podlegającym cerkwi w Moskwie – nie ma (jeszcze) aż tak negatywnych konotacji jak w Polsce i w innych krajach dawniej okupowanych przez Sowietów, są podatni na kremlowską propagandę. Dziennikarze też.

My nie musimy. To nie tylko nasza wojna, bo jeśli – nie daj Panie Boże – Ukraina upadnie, następna będzie Polska a za nami cała Europa. To także inwazja bandytów z Kremla. Bandytów, którzy od czasów sowieckich zupełnie się nie zmienili.

Niegdyś lewicujący korespondenci wojenni wierzyli, że jeśli nie opowiedzą się po żadnej ze stron, na przykład, podczas wojen w Hiszpanii ,Afryce lub południowo-wschodniej Azji, zdołają zdać „obiektywną” relację. Wielu z nich zostało zabitych. Jedni przez jedną stronę konfliktu, drudzy przez drugą…

A gdzie, ważna dla międzynarodowej społeczności relacja? W tym przypadku z Ukrainy? Nie powstanie, jeśli nie opowiesz się po stronie Kijowa, stronie wspieranej m.in. przez NATO. No chyba, że jakiś reporter chce zaistnieć w rosyjskich lub ormiańskich, kubańskich, północnokoreańskich mediach.

To jest wojna obronna, wojna złego (Rosja) z dobrym (Ukraina), wojna diabła (Putin) z aniołami (Ukraina). Naiwne? A kto powiedział, że dziennikarze nie są naiwni?