Jak przyjaciele pomagają Adamowi

Na apel o pomoc dla naszego kolegi,  członka zarządu Oddziału Gdańskiego SDP, Adama Mazurka, któremu spaliła się farma, a on sam uległ poparzeniu, odpowiedziało wielu ludzi dobrej woli. O tej niesamowitej solidarności pisze Andrzej Gojke w tekście, który zamieszczamy poniżej.

 

 

Po pożarze pali się inaczej…

 

W nocy z niedzieli na poniedziałek wybuchł groźny pożar na prowadzonej przez Adama Mazurka, dziennikarza i podróżnika farmie „Wild West Ranch w Dębogórzu” – Wybudowanie, na granicy Rumi. Właścicielowi udało się uratować wszystkie zamieszkujące tam zwierzęta – w sumie kilkadziesiąt sztuk: koni, kucyków, owiec, osiołków, lam i strusia, a nawet te najmniejszekróliki i ptactwo. Niestety, pełną poświęcenia akcję gospodarz przypłacił poważnymi obrażeniami.

 

Ogień około godziny 3 nad ranem zauważył pracownik farmy, natychmiast powiadomił straż pożarną oraz swego mieszkającego nieopodal szefa, który już kilka minut później rozpoczął walkę o życie zwierząt. Bardzo szybko dołączyli strażacy, w kulminacyjnym momencie akcji na miejscu było 10 jednostek i ogień w końcu udało się opanować. Groźne rany oraz  poparzenia odniósł ratujący z wielką determinacją i poświęceniem właściciel Wild West Ranch Adam Mazurek, trafił do szpitala, gdzie przeszedł poważne operacje poparzonych kończyn. Na szczęście jego życiu obecnie już nie zagraża niebezpieczeństwo.

 

Tuż po godzinie 6 rano, natychmiast po oględzinach miejsca pożaru przez strażaków, na miejscu pojawiło się dziesiątki ludzi, ale bardzo pomyliłby się ktoś kto pomyślałby, że to gapie, którzy przyszli biadolić nad ludzkim nieszczęściem. Stare przysłowie powiada, że PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJE SIĘ  W BIEDZIE i tego ranka to słowa tego przysłowia stały się wielkim czynem przyjaciół Szeryfa (jak nazywają na Wild West Ranch Adama). Natychmiast po rozlokowaniu uratowanych zwierząt w tymczasowych, naprędce zorganizowanych zagrodach i namiotach, przybysze rozpoczęli rozbieranie spalonych pomieszczeń i porządkowanie terenu. Starsi – silniejsi zajęli się brudną robotą, ładowaniem na podstawione kontenery i przyczepy spalonych żagwi, zniszczonego przez żywioł wyposażenia. Na miejscu było dużo młodzieży, uczestniczącej na co dzień w zajęciach farmy, również pomagali jak tylko potrafili przy lżejszych pracach. Po południu przy usuwaniu skutków pożaru pracowało blisko 100 osób. Wiele ludzi przywoziło na farmę żywność, napoje, nie zabrakło gorących posiłków dostarczonych przez rumskie fastfoody i pizzerie.

 

Wszyscy z niepokojem oczekiwali informacji o stanie zdrowia Szeryfa. Późnym popołudniem nadeszły, że jest po poważnej operacji i jeszcze nie wybudził się z narkozy. Szczęśliwe przebudzenie nastąpiło wieczorem.

 

Od godzin porannych ruszyła też spontaniczna zbiórka finansów na odbudowę, zorganizowana na popularnym portalu zrzutka.pl. Około godziny 18. suma przekraczała 16 tys. zł (w piątek, 19 marca na koncie „zrzutki” było już  prawie 58 tys. zł.)

 

Kiedy udało mi się porozmawiać tuż przed południem z przebywającym w szpitalu Adamem, był obolały i poruszony, nie krył swojego wzruszenia tak wielkim odzewem serdeczności i przyjaźni na jego tragedię.

 

We wtorek po południu, miejsce na  farmie prawie gotowe do rozpoczęcia dzieła odbudowy.

 

– Jak prace będą szły w dotychczasowym tempie – mówi  Piotr, wieloletni przyjaciel Adama – a Szeryfa przetrzymają jeszcze kilka dni w szpitalu, to nie znajdzie tu śladów pogorzeliska. Udało nam się już załatwić część materiałów po korzystnych cenach, jutro ruszamy dalej z robotą.

 

Tekst i zdjęcia: Andrzej Gojke