Kolejna rozprawa w procesie byłego członka Rady Programowej TVP 3 Gdańsk przeciwko jej dyrekcji

18 lutego 2020 r.  w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, w XV Wydziale Cywilnym odbyła się kolejna już rozprawa wytoczona przez Henryka Jezierskiego, dziennikarza wydawnictw motoryzacyjnych przeciwko red. Joannie Strzemiecznej – Rozen, dyrektor TVP3 Gdańsk. Proces toczy się już od ponad dwóch lat. Przedmiotem sporu jest wyemitowany w dniu 27 stycznia 2017 r. w TVP3 Gdańsk materiał informacyjny, autorstwa Agaty Mielczarek, dotyczący wyborów członków do Rady Programowej w tejże stacji oraz w Radiu Gdańsk. Znalazły się w nim, na podstawie danych z IPN, odniesienia m.in. do osoby redaktora Jezierskiego, w kontekście jego domniemanej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL.

 

Sprawę prowadził sędzia Piotr Kowalski. Na rozprawę stawił się Henryk Jezierski wraz z pełnomocnikiem, własną córką, mecenas Małgorzatą Jezierską-Wojdak. Stronę pozwanej Joanny Strzemiecznej – Rozen reprezentował jej pełnomocnik mecenas Wenanty Plichta. Joanna Strzemieczna-Rozen nie uczestniczyła w rozprawie. W posiedzeniu jako publiczność, uczestniczyło dwóch kolegów Henryka Jezierskiego.

 

Z ramienia Centrum Monitoringu Wolności Prasy toczący się proces sądowy obserwuje Maria Giedz. Do Sądu zostało wysłane stanowisko CMWP SDP w przedmiotowej sprawie.

 

Na poprzedniej rozprawie, która odbyła się 17 stycznia b.r., pełnomocnik powoda domagał się udostępnienia nagrania na telefonie komórkowym rozmowy autorki telewizyjnego materiału informacyjnego z powodem. Dziennikarka przeprowadzając rozmowę zapisywaną na kamerze jednocześnie miała włączony dyktafon w telefonie komórkowym. Zdaniem mec. Jezierskiej-Wojdak było to działanie nielegalne i nagranie to różni się w treści od tego zapisanego kamerą. Okazało się, że odtworzenie tego nagrania przekopiowanego na płytę cd i wręczonego pełnomocnikowi pozwanej nie jest możliwe, gdyż płyta jest pusta. Mec. Wenanty Plichta wniósł więc o odroczenie sprawy, bo trudno rozmawiać o nagraniu, którego nie ma. Okazało się jednak, że Sąd był w posiadaniu nagrania na pendrivie przekazanym do akt przez powoda. Sędzia Piotr Kowalski postanowił odtworzyć zawarty na pendrive plik na sali rozpraw. Nagranie to było niewiele dłuższe (15 minut) od tego wyemitowanego w telewizji. Niestety jest zupełnie nieczytelne. Słychać w nim startujące i lądujące samoloty, często przejeżdżające samochody, a w tle niezrozumiałą rozmowę. Można było wyłapać jedynie pojedyncze słowa.

 

– To jest oszustwo – mówił Henryk Jezierski

 

– W jaki sposób Pana nazwisko pojawiło się w kontekście służb bezpieczeństwa? – pytała Anna Mielczarek.

 

– Nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest – odpowiadał Jezierski.

 

Zagłuszenia, trzaski, szumy…

 

– Po siedmiu latach nie ma żadnych dowodów…, to są złe metody…, pokazuje jaki był udział…, poczekajmy, dajmy szansę na rozwój…, – słychać męski głos.

 

Ponownie słychać trzaski, silnik samolotu, samochody… Dopiero kiedy dziennikarka wsiadła do samochodu słychać wyraźnie słowny zapis numeru telefonu. W trakcie wyjaśnień okazało się, że nagrania dokonywano w okolicach lotniska. Mec. Jezierska-Wojdak stwierdziła, że co prawda występują „trudności w odsłuchaniu tego nagrania, to przebija się oświadczenie, że powód nie prowadził współpracy z SB i wskazywał na brak dowodów tejże współpracy.” Ponadto uznała, że „jakość nagrania wskazuje, iż było ono prowadzone z ukrycia i dopiero zmienia się ta jakość, gdy dziennikarz wpisuje numer telefonu”.Sędzia Piotr Kowalski wyjaśnił, że dziennikarka tłumaczyła (podczas zeznań), iż dokonuje się takiej formy zapisu i że nie było ono upubliczniane.Mec. Jezierska-Wojdak doszukiwała się przyczyny dokonania tego drugiego nagrania. Przypuszczała, że Mielczarek „dlatego nagrywała z ukrycia, bo podjęła dodatkowe kroki, bała się, asekurowała się, a być może zrobiła to z polecenia Strzemiecznej- Rozen?… Powodowi nie dano możliwości odniesienia się do tego nagrania”.

 

Mec. Plichta stwierdził, że jakość nagrania jest fatalna i do zapoznania się z jego treścią wymagane jest skupienie, wsłuchanie się w jego treść. Jego zdaniem „nie jest to nagranie z ukrycia, gdyż zbyt wyraźnie słychać odgłosy maszyn, samolotów, samochodów”. Ponadto jest to takie samo nagranie, jakiego dokonano kamerą, jednak dziennikarz nie może wykorzystywać w całości zebranego materiału. Mec. Plichta po raz kolejny złożył wniosek o zwrócenie się do IPN o wykaz listy funkcjonariuszy zatrudnionych w wydziale III w latach 1986-1990, tych którzy zajmowali się infiltrowaniem środowiska dziennikarskiego. Ponieważ „szereg materiałów z różnych powodów zostało zniszczone. Jeśli będzie taka lista funkcjonariuszy, to można złożyć wniosek o przesłuchanie tych osób na okoliczność współpracy z powodem”. Niemal natychmiast mec. Jezierska-Wojdak wniosła o oddalenie tego wniosku. Jej zdaniem to nie ma żadnego znaczenia. Natomiast ważnym jest tylko to, że „materiał wyemitowany w telewizji jest kłamliwy i nierzetelny”. Mec. Plichta wyjaśniał, że wszystkie materiały dowodowe zostały zniszczone, pozostali świadkowie, ale tych pełnomocnik powoda nie chce dopuścić do głosu, bo mogłoby się okazać, że Henryk Jezierski był TW. Jezierska-Wojdak ripostowała. Mówiła, że to szukanie po omacku, działanie bezsensowne, że dziennikarze przygotowujący audycją nie dysponowali takimi dowodami. „Czyli widać jasno, że dowodów nie ma i nie będzie”.

 

Sąd postanowił oddalić wniosek pozwanej. Sędzia Piotr Kowalski swoją decyzję argumentował tym, że „kwestia poszukiwania dowodów i ich przedstawienia jest zajęciem stron. A wychodzi na to, że to Sąd ma, wykorzystując swoje uprawnienia proceduralne, pozyskiwać listę przyszłych świadków, których strona mogłaby wykorzystać. Poza tym jest to spóźnione oświadczenie. Rozprawa trwa już dwa lata, a to spowodowałoby przedłużenie sprawy. Samo postępowanie mogłoby się przedłużyć o rok. Sąd ten wniosek oddalił mając na uwadze sprawność postępowania. Sąd nie jest instytucją śledczą.” Mec. Plicha nie dał za wygraną i wyjaśniał, że ten wniosek zmierza do ustalenia prawdy. Istotne w sprawie dokumenty zostały zniszczone. Ostatnie legalne niszczenie dokumentów przeprowadzono w 2010 r. Poza tym w aktach paszportowych dotyczących Henryka Jezierskiego występuje ciekawa wzmianka, że akta Jezierskiego były tajne.

 

Sąd postanowił zapoznać się szczegółowo z dokumentami paszportowymi i dopuścić je do sprawy. Sąd odroczył posiedzenie do dnia 13 marca 2020 r. do godziny 14.

 

Opracowanie i zdjęcia : Maria Giedz