Pracujący dla Politico dziennikarz Jan Cienski postanowił na Twitterze ironicznie odnieść się do propozycji wypowiedzenia przez nasz kraj konwencji stambulskiej. Napisał: „Hey men, want to punch a woman or slap a girl during the holidays? Come to Poland” („Hej faceci, chcecie strzelić kobietę albo spoliczkować dziewczynę w czasie wakacji? Przyjedźcie do Polski”.) Gdy zrobiło się zamieszanie, tłit zniknął, a Cienski wyjaśnił, że miał to być sarkazm, ale ten słabo działa na Twitterze.
Znam Jana Cienskiego. To dziennikarz z ogromnym doświadczeniem, a także o bardzo wyrazistych poglądach – zwłaszcza jak na kogoś pracującego całe życie w z zasady bardziej wstrzemięźliwych zachodnich mediach. I nie są to poglądy sprzyjające obecnej władzy. Nigdy jednak nie przejawiały się w tak zwulgaryzowanej, postaci jak to się stało w przypadku wspomnianego tłita.
To zaś prowadzi nas do rozważań na dwa tematy: rzetelności i swobody wyrażania opinii przez dziennikarzy w mediach społecznościowych.
Rzetelność nakazywałaby – niezależnie od światopoglądu, stosunku do obecnej władzy i do konwencji stambulskiej – ustalić jako bezsporne kilka punktów. Po pierwsze – nie ma żadnej decyzji rządu o wypowiedzeniu konwencji. Na razie jest tylko zapowiedź wniosku jednego z koalicjantów, który ma w tej sprawie wsparcie części konserwatywnych kręgów opiniotwórczych. Po drugie – konwencja posługuje się pojęciami wziętymi z ideologicznego (lub, jeśli ktoś się upiera, ideowego – języka lewicy. Przede wszystkim jest to pojęcie „płci społeczno-kulturowej”, przewijające się w całym dokumencie, a wprowadzone już w rozdziale zawierającym definicje. Na marginesie, jest tu też spór o dokładność polskiego tłumaczenia dokumentu, bo obowiązuje nas – zgodnie z prawem międzynarodowym – tekst oryginalny, a zatem angielski lub francuski. Po trzecie – nie tylko skrajnym nadużyciem, ale zwykłym kłamstwem jest twierdzenie, że siły i osoby, opowiadające się za wypowiedzeniem konwencji chcą legalizacji bicia kobiet. To erystyka tego samego rzędu co twierdzenie, że krytycy Owsiaka chcą, żeby dzieci umierały na ulicach. Niestety, taką kłamliwą demagogią posługuje się w tej sprawie część polityków opozycji, ale już dziennikarze nie powinni.
Rzetelna dyskusja o wypowiedzeniu konwencji powinna się sprowadzać do rozmowy o tym, czy – po pierwsze – bez niej polskie regulacje, dotyczące zapobiegania przemocy w rodzinie poniosą jakiś uszczerbek; po drugie – czy godzimy się na to, żeby wprowadzać do polskiego obiegu prawnego między innymi pojęcie „płci społeczno-kulturowej” i czy tworzy to jakieś zagrożenie czy nie. To są prawdziwe, a nie wydumane tematy do rozmowy i rzetelni dziennikarze powinni się właśnie na nich skupiać. Publicyści mogą mieć tu oczywiście swoje zdania i oceny.
Że spokojna dyskusja na te właśnie tematy jest możliwa, pokazało ostatnie wydanie „Loży Prasowej”, w którym miałem przyjemność gościć. W programie prowadzonym przez Andrzeja Morozowskiego prócz mnie byli Agaton Koziński, Agata Szczęśniak i Mariusz Janicki. Szczęśniak i Janicki prezentują w sprawie konwencji całkiem inny pogląd od mojego, a jednak udało się na temat konwencji rozmawiać bez demagogii i rzeczowo. Nie pojawiło się w tej rozmowie ani razu stwierdzenie, że opowiadający się za wypowiedzeniem konwencji chcą pozwolić na bicie kobiet. Można zatem, jak się okazuje.
Nie służył natomiast absolutnie rzetelnej dyskusji tłit Cienskiego. Nawet jeśli przyjąć, że miała to być ironia, to przecież powielająca dokładnie ten właśnie schemat: wypowiedzenie konwencji stambulskiej równa się zezwoleniu na bicie kobiet. Cienski nie jest idiotą. Doskonale wie, co napisał – chyba że nie panuje nad własnymi emocjami. I tu pojawia się pytanie, co publicyście i dziennikarzowi wolno napisać w mediach społecznościowych, nawet w tonie ironii, tak aby nie pogwałcić zasady rzetelności. Jak to często bywa w przypadku takich problemów – nie ma tutaj prostej odpowiedzi.
Nie chodzi przecież o to, żeby w mediach społecznościowych – zwłaszcza w przypadku kont, które są ewidentnie prywatne i służą do wyrażania prywatnych opinii, a nie np. do reklamowania treści tekstów umieszczanych w jednym tytule lub pojawiających się w cyklu wywiadów – dziennikarze zrezygnowali z ironii, zgryźliwości czy złośliwości. One są nieodłączną cechą tego sposobu przekazu. Ale nawet tutaj można odróżnić wypowiedzi, które opierają się na rzetelnym i nierzetelnym relacjonowaniu rzeczywistości. Gdyby Cienski pokpiwał sobie z założenia o szkodliwości wprowadzania do obiegu prawnego pojęcia płci społeczno-kulturowej – trudno byłoby mu coś zarzucić, jakkolwiek można by się z nim głęboko nie zgadzać. Lecz kpina oparta na założeniu, że wypowiedzenie konwencji to zgoda na bicie kobiet, jest przekroczeniem granicy.
Łukasz Warzecha