Stracona szansa – refleksje WOJCIECHA STARZYŃSKIEGO

Uczestniczyłem ostatnio w dwóch wydarzeniach: pierwszym był wieczór wyborczy Andrzeja Dudy, drugim ślub córki moich znajomych, ludzi pochodzących ze środowiska ziemiańskiego z bardzo piękną kartą polskiej inteligencji.

 

Przyglądając się gościom zgromadzonym przed zamkiem w Pułtusku i w warszawskim kościele dostrzegłem pewną zasadniczą różnicę w ich wyglądzie, wyrazie twarzy, zachowaniu. Na spotkaniu pułtuskim większość stanowili ludzie ubrani skromnie, często mało elegancko o twarzach zmęczonych. W kościele widziałem wytworne panie i eleganckich panów o twarzach znamionujących to, co kiedyś nazywano „klasą”.

 

Sądzę, że nie zrobię większego błędu stawiając tezę, iż uczestnicy tego drugiego spotkania w znakomitej większości w ostatnich wyborach wspierali – w przeciwieństwie do gości wieczoru wyborczego w Pułtusku – Rafała Trzaskowskiego i obóz liberalno-lewicowy.  Mimo, że sam oddałem głos na Prezydenta Andrzeja Dudę nie widzę nic złego w poparciu Jego Konkurenta, wręcz przeciwnie, uważam to za rzecz naturalną i szanuję decyzje Jego wyborców.

 

Trzeba jednak, wracając pamięcią do obu opisanych powyżej wydarzeń i obserwując występujące w społeczeństwie bardzo ostre, często przekraczające granice troski o dobro wspólne, podziały, zadać pytanie: kto jest temu winien, kto za to odpowiada? Z przykrością  stwierdzam, że uderzyć się w piersi powinno środowisko (do którego zresztą sam się w wielu aspektach zaliczam) w znacznej mierze uosabiane przez gości zgromadzonych  na ślubie.

 

Byłem wychowany w duchu zasady, że  inteligencja, ludzie z korzeniami szlacheckimi jako elita kraju, mają obowiązek bycia z ludźmi prostymi, z tą częścią społeczeństwa, którą kiedyś nazywano „ludem”. Temu obowiązkowi, wg mnie, część ludzi wykształconych, aspirujących do nazwy „elita”, nie sprostała. Może warto więc swoje postawy przemyśleć, zweryfikować i zmienić? view it

 

Wojciech Starzyński