ŁUKASZ WARZECHA: Państwowe media łapią zadyszkę

Polskie Radio brnąc w upolitycznienie i wątpliwe przedsięwzięcia technologiczne przegrywa wyścig o słuchaczy z mediami, które stawiają na jakość i niezależność.

 

Kilka pozornie niepowiązanych wiadomości rzuciło mi się w oczy, gdy przeglądałem najnowsze wieści z dziedziny mediów. Po pierwsze – rekordowo niski wynik słuchalności Trójki, połączony oczywiście z zakwestionowaniem metody pomiarowej przez Polskie Radio. Po drugie – nowe pomysły szefa Rady Mediów Narodowych Krzysztofa Czabańskiego na promocję marginalnego w Polsce formatu DAB+. Po trzecie – wspólny projekt Radia 357 i Dariusza Rosiaka, prowadzącego finansowany przez słuchaczy projekt „Raport o stanie świata”, wysłania do Afganistanu korespondenta, Michała Żakowskiego.

 

Co te sprawy łączy? Mówiąc najogólniej – składają się one na obraz postępującej porażki państwowych mediów, brnących w zrażające słuchaczy upolitycznienie i wątpliwe przedsięwzięcia technologiczne, w konfrontacji z dynamicznie się rozwijającymi mediami, które można by nazwać społecznymi, a które pod wieloma względami wydają się lepiej wypełniać misyjne zapotrzebowanie niż teoretycznie mające to w zakresie swoich obowiązków media państwowe.

 

To, że Trójka po odsunięcia Kuby Strzyczkowskiego, jest synonimem porażki, nie wymaga dowodzenia. Kolejny spadek słuchalności, drastyczny spadek wpływów z reklam, a nawet druzgocąca krytyka nowej ramówki ze strony Marka Suskiego, przewodniczącego Rady Programowej PR (nawet jeśli jest to odbicie konfliktu w obozie władzy) – wszystko to pokazuje, w jak dramatycznym kryzysie jest stacja mająca niegdyś grupę wiernych słuchaczy. Jednocześnie Radio 357, którym kieruje odwołany z Trójki Strzyczkowski, staje się synonimem sukcesu mediów społecznych – tak chyba można mówić o tych przedsięwzięciach, które opierają się na finansowaniu przez odbiorców. Jest to w tej chwili największy tego typu projekt, który zdystansował już jakiś czas temu Radio Nowy Świat.

 

To bardzo ciekawe, bo o ile RNŚ poszło w stronę mocnego upolitycznienia, stając się stacją o jednoznacznie opozycyjnym profilu, to Radio 357 zachowało neutralny, profesjonalny charakter. Publicystyka, która zresztą ma tam drugorzędne znaczenie, nie ma mocnego ideologicznego wydźwięku, a zapraszani goście są faktycznie z różnych rozdań i kręgów. Na tle Trójki i RNŚ Radio 357 okazuje się wygrywać swoim dystansem do polityki oraz jednoznacznych politycznych konotacji.

 

Podobnie rzecz się ma z „Raportem o stanie świata” Dariusza Rosiaka, który okazuje się spektakularnym sukcesem, nawet jeśli jest to sukces jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny. Teraz okazuje się, że te dwie medialne inicjatywy społeczne – Rosiaka oraz Radio 357 – podejmują wyzwanie, którego w Polsce nie podjął się żaden duży podmiot medialny, prywatny czy państwowy. Wydawałoby się, że jest to rzecz oczywista: wobec gwałtownej zmiany sytuacji w Afganistanie należałoby tam wysłać dziennikarzy. A jednak to pierwsza taka inicjatywa w Polsce. A przecież to media państwowe powinny dbać między innymi o to, żeby odbiorcy byli poinformowani o ważnych sprawach świata – to część ich misji.

 

Jest wreszcie wątek DAB+, który pokazuje, że media państwowe nie nadążają. DAB+ to format cyfrowego nadawania, który był nowatorski może dekadę temu, ale dziś już nie jest. W Polsce mało kto kupuje specjalnie odbiornik DAB+, szczególnie że to technologia o bardzo słabym zasięgu i w dużym kraju trzeba by poustawiać mnóstwo nadajników, żeby sygnał cyfrowy docierał wszędzie. Jeśli ktoś radia w tej technologii słucha, to dlatego, że dostał odbiornik z taką możliwością przy okazji. W DAB+ wyposażone są niektóre radia samochodowe (ale w wielu przypadkach jest to opcja, za którą trzeba dopłacać przy zamawianiu auta) oraz niektóre lepsze zestawy hi-fi z cyfrowymi tunerami. Owszem, DAB+ zapewnia faktycznie lepszą jakość, ale nie trzeba być ekspertem od technologii, żeby wiedzieć, że jeśli korzyść z polepszenia jakości jest dla odbiorcy niemal niedostrzegalna, to nie będzie za nią specjalnie dopłacał. A tutaj tak właśnie jest – radia nie słucha się niemal nigdy dla wysokiej jakości, ale przy okazji: podczas jakichś prac domowych, czasami w pracy, w samochodzie. W tych okolicznościach różnica między odbiorem cyfrowym a analogowym nie ma znaczenia. Mało tego, w wielu lokalizacjach cyfrowy odbiór jest niemożliwy.

 

Najważniejsze jednak, że DAB+ to po prostu technologia przestarzała. Brnięcie w nią, czym niezmiennie chwali się Polskie Radio, to trochę tak, jakby ktoś chwalił się, że umożliwia dzisiaj płatności kartą z paskiem magnetycznym, podczas gdy wszyscy przechodzą na zbliżeniowe płatności w ogóle bez użycia kart, urządzeniami mobilnymi. W tej sytuacji pomysł Krzysztofa Czabańskiego, żeby płacącym abonament ufundować odbiorniki DAB+ (prawdopodobnie zresztą o miernej jakości, bo dobre nie są tanie) wygląda jak próba sztucznego ratowania państwowego molocha, który zabrnął w ślepą technologiczną uliczkę.

 

Radio 357 nie potrzebuje DAB+, bo nadaje poprzez aplikacje i kanały internetowe, a pokrycie siecią mobilną jest dziś w Polsce nieporównanie lepsze i szersze niż pokrycie zasięgiem DAB+. Na tym tle PR jawi się jako jakiś dziwaczny dinozaur, niepotrzebnie pakujący ogromne pieniądze w coś, czego nikt nie chce.

 

W tym wyścigu o słuchaczy i na technologie kibicuję tym, którzy zamiast brnąć w polityczne uwikłania (nie dotyczy to jedynie mediów państwowych, żeby było jasne) stawiają na jakość i niezależność. Jak się okazuje – ku zaskoczeniu wielu, w tym nawet i mojemu – to oni mają szansę na wygraną w wyścigu.