ŁUKASZ WARZECHA: TVN24 kontra antyklerykałowie

W niedzielę 12 września beatyfikacja ks. Stefana kard. Wyszyńskiego i s. Elżbiety Czackiej była jednym z głównych tematów telewizji informacyjnych. Tematem, rzecz jasna, potraktowanym w różny sposób w zależności od profilu stacji. Jedno nie ulegało wątpliwości: uroczystość beatyfikacyjna była na tyle istotna, żeby została pokazana we wszystkich najważniejszych programach, przemeblowując ich ramówki.

 

Tak się składa, że właśnie na tę niedzielę miałem zaproszenie do „Loży Prasowej” w TVN24, która wyjątkowo – ze względu na nabożeństwo beatyfikacyjne – miała emisję na żywo nie jak zwykle około 11.50, ale o 21. Stosowna, całkowicie neutralna informacja o tej zmianie pojawiła się w ciągu dnia na twitterowym profilu stacji. O porze emisji wiedziałem oczywiście już wcześniej i nie widziałem w tym nic szczególnego – telewizja informacyjna postanowiła transmitować wydarzenie obiektywnie rzecz biorąc szczególnie istotne, więc stałe audycje musiały zostać przesunięte.

 

Zaskoczyła mnie natomiast zapiekłość, z jaką TVN24 zostało za tę decyzję zaatakowane w mediach społecznościowych przez swoich – jak można sądzić – stałych widzów. Deklaracje o tym, że kończą ze stacją, należały do najłagodniejszych. Generalnie przekaz był taki, że TVN24 stał się za sprawą tej jednej decyzji praktycznie kanałem wyznaniowym, klękającym przed biskupami broniącymi pedofilów (albo samemu będącymi pedofilami – to stały motyw w antyklerykalnych komentarzach) i że nie takie są oczekiwania wobec stacji. Rzecz jasna – twitterowa opinia nie jest w żaden sposób reprezentatywna. Ciekawe jest jednak, jakie są oczekiwania przynajmniej części widowni wobec telewizji, którą, jak można zakładać, uznawali za „swoją”.

 

Przypomina mi się sytuacja, gdy kilka lat temu „Polityka” zaprosiła mnie do napisania gościnnego tekstu o sytuacji politycznej, dając mi całkowitą swobodę ujęcia tematu. Natychmiast po tej publikacji jakaś część czytelników lewicowego tygodnika dała wyraz swojemu oburzeniu, a nawet zaczęła deklarować rezygnację z prenumeraty. Podobnie komentowane były przez czytelników „Gazety Wyborczej” wywiady Grzegorza Sroczyńskiego z osobami spoza gazetowowyborczego kręgu. Tego typu komentarze pojawiają się również po „Lożach Prasowych”, w których mam przyjemność brać udział i gdzie wyrażam zdanie odrębne od dominującego w programie.

 

Wszystko to daje wgląd w sposób widzenia mediów przez niektórych ich odbiorców – tym razem spośród tych po antyrządowej stronie barykady. Po drugiej jest oczywiście dokładnie to samo – wystarczy poczytać komentarze pod umieszczanymi na YT odcinkami „Saloniku Politycznego” Rafała Ziemkiewicza, gdzie wyrażane są opinie krytyczne wobec obecnej władzy. Otóż ogromna część odbiorców wcale nie oczekuje wychodzenia poza własną bańkę – przeciwnie, chce być jedynie utwierdzana w przekonaniu, że najbardziej ortodoksyjne poglądy w danym obozie politycznym są słuszne i jedynie możliwe.

 

Jednak przypadek TVN24 i komentarzy dotyczących zmiany ramówki z powodu beatyfikacji dwojga wybitnych polskich duchownych jest nawet pod tym względem wyjątkowy. Nie mówimy tutaj bowiem o otwarciu się na inne opinie, o dyskusji, o prezentowaniu poglądów wykraczających poza linię programową kanału, lecz o tym, co powinno być esencją działalności każdego kanału informacyjnego: o zaprezentowaniu zdarzenia o obiektywnie wyjątkowo dużej wadze, całkowicie niepowtarzalnego. Nie ma tu żadnego znaczenia, czy jest to wydarzenie świeckie czy kościelne – szczególnie w kraju, gdzie wciąż ogromna część obywateli uważa się za członków Kościoła (a można podejrzewać, że tacy stanowią wciąż większość także wśród widzów TVN24). Jak jednak widać, ideologiczne względy dla części odbiorców powinny decydować o wprowadzeniu swoistej cenzury. Postulujący takie postępowanie (powtarzało się żądanie, aby o beatyfikacji informować jedynie w krótkiej formie w serwisie informacyjnym) uzasadniali, że beatyfikacja ich „nie interesuje”.

 

Tego typu presji nie powinno ulegać żadne medium. Prowadzi to bowiem do sytuacji, gdy sympatycy opozycji mogliby się domagać, żeby „ich” stacja nie informowała o ważnych wydarzeniach z udziałem członków rządu lub nie transmitowała ich konferencji prasowych, „bo ich to nie interesuje”. Z kolei zwolennicy władzy mogliby żądać, aby nie pokazywać konferencji opozycji (którą to drogą zresztą telewizja państwowa w zasadzie już idzie). Czyli, aby wykoślawiać obraz rzeczywistości już nie tylko poprzez komentarz (co niestety jest normą), ale poprzez sam dobór informacji (co też się oczywiście dzieje, ale wciąż nie w przypadku spraw tak ważnych jak zdarzenie z 12 września).

 

Redakcje mogą mieć swoje linie programowe – choć, jak wiedzą czytelnicy moich tutejszych felietonów, jestem bardzo krytyczny wobec tzw. mediów tożsamościowych, które są poziom dalej niż media mające po prostu określony profil ideowy. Lecz linia programowa nie może oznaczać filtrowania rzeczywistości poprzez ideologię, to bowiem sprowadza się do jej fałszowania. TVN24 podjęło jedyną słuszną z punktu profesjonalizmu dziennikarskiego decyzję.

 

Łukasz Warzecha