Poczuć klimat przedwojennego Lwowa oraz poznać historię polskiego sportu mogliśmy w środowy wieczór w Domu Dziennikarz przy ul. Foksal 3/5. Wydarzenia te, w ramach cyklu Maj na Foksal, przygotował Oddział Warszawski Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Niech żałuje ten, kto nie przyszedł na koncert kapeli „Lwowska Fala”. Czarodziejsko przenieśliśmy się w czasie. Porwały nas przedwojenne polskie piosenki, rewelacyjne zagrane i zaśpiewane przez zespół lwowskich batiarów.
Czego tam nie było: i wyciskające z oczu łzy piosenki i o lwowskich orlętach, nostalgiczne utwory z tekstami m.in. Mariana Hemara, Feliksa Konarskiego Ref-rena, Henryka Zbierzchowskiego, Jerzego Michotka i porywające do tańca stare szlagiery.
Sześcioosobowy zespół kontynuuje tradycje przedwojennego polskiego Lwowa, jest bez przesady sercem tego miasta, polskim sercem. I czyni tak od 20 lat.
A zaczęło dość przypadkowo. Lider zespołu i jego założyciel Edward Sosulski – lwowski batiar od pokoleń – spotkał się w Warszawie w 1998 roku z Władą Majewską, wielką diwą, filarem przedwojennej „Lwowskiej Fali”. Ten legendarny zespół, przy Lwowskiej Rozgłośni Polskiego Radia, założył przed wojną Wiktor Budzyński. W całej Polsce słuchano go z lubością. Wyludniały się ulice, kiedy w radiu leciały ich piosenki. Po tej rozmowie, w głowie Edwarda Sosulskiego zrodziła się myśl, by reaktywować zespół. Włada Majewska wyraziła zgodę na używanie historycznej nazwy, pod warunkiem, że większość repertuaru będą stanowiły przedwojenne polskie piosenki. I tak jest do dziś: muzycy wykonują dawne utwory, wzbogacane nowymi, światowymi przebojami.
Sala w Domu Dziennikarza w środowy wieczór była nabita, trzeba było dostawiać krzesła, by pomieścić wszystkich chętnych, którzy chcieli usłyszeć stare szlagiery. Genialnym wodzirejem był Edward Sosulski, który nie tylko znakomicie śpiewał, ale też opowiadał wiele anegdot i zabawnych historyjek. Słuchacze zaśmiewali się do łez. Potrafił rozruszać całą publiczność, która śpiewała razem z nim, a niektórzy nawet ruszyli do tańca – naśladując szefa zespołu, który rewelacyjnie tańczył – bo z wykształcenia jest tancerzem. Towarzyszył mu znakomity kontrabasista Andrzej Lokocki, na skrzypcach świetnie grał Bogdan Nazar, a na akordeonie – Mirosław Ostiuk. Klasą samą dla siebie był młoda piosenkarka Irena Rudi. To był jej sceniczny debiut i to od razu ze słynną lwowską kapelą.
– Dziękuję za ten wspaniały wieczór. Koncert był cudny. Śpiewali i grali przepięknie, a dziewczyna oczarowała mnie swym głosem – stwierdziła Ewelina Dybicz, redaktorka z miesięcznika „Claudia”.
A dziennikarka Barbara Mitkowska dodała: – Bardzo się wzruszyłam, poczułam się tak, jakbym była w przedwojennym Lwowie, choć urodziłam się sporo lat po wojnie. Jaki to kunszt zespołu, że udało się im wskrzesić tę atmosferę, znaną mi z dawnych filmów. To muzyka chwytająca za serce, dla mnie tym bardziej, że kiedyś w Londynie miałam zaszczyt poznać Władę Majewską.
Oklaskiwano z entuzjazmem piosenki, a prawdziwa burza braw wybuchała na koniec, gdy prezes Oddziału warszawskiego SDP Zbigniew Rytel dziękował artystom ze Lwowa. Widzowie domagali się później, w kuluarowych rozmowach, jak najszybszego ponownego przyjazdu lwowskiej kapeli. I dziękowali organizatorom za pomysł sprowadzenia „Lwowskiej Fali” .
Zespół otrzymał wiele nagród, koncertując nie tylko we Lwowie, ale to właśnie w ich rodzinnym mieście spotkał ich największy zaszczyt: zagrali i zaśpiewali przed Ojcem Świętym Janem Pawłem II, podczas jego wizyty we Lwim Grodzie w 2001 roku. Wspominają to do dziś z nostalgią. Tak jak my będziemy wspominać ich występ u nas, w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich.
Stulecie polskiego sportu
To nie były jednak jedyne atrakcje tego środowego dnia w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Występy „Lwowskiej Fali” poprzedziło spotkanie poświęcone naszym najwybitniejszym sportowcom. Widzowie mogli obejrzeć film „100 lat polskiego sportu” w reżyserii Zbigniewa Rytla. Udało mu się zgromadzić wiele zdjęć i filmów pokazujących dorobek polskich biegaczy, skoczków, bokserów, sztangistów … Na nowo mogliśmy przeżyć wzruszenia, oglądając wyczyny naszych sportowców: zdobywanie medali olimpijskich, czy bicie rekordów świata. Przypomnieliśmy sobie nazwiska i sukcesy odnoszone przez reprezentantów Polski , np. Halinę Konopacką, Irenę Szewińską czy Władysława Kozakiewicza.
Twórca filmu znał osobiście wielu sportowców, gdyż sam był reprezentantem Polski w lekkiej atletyce. Po sensie historyk z Uniwersytetu Warszawskiego dr Robert Gawkowski opowiadał przeciekawe historie o zawodnikach, a jest wybitnym znawcą przedwojennego sportu.
Można było także obejrzeć wystawę zdjęć Rafała Oleksiewicza – laureata Grand Press w 2019, który od lat dokumentuje występy naszych sportowców.
Hanna Budzisz
Sfinansowano ze środków Fundacji PZU