MAJ NA FOKSAL 2019. Jak zabawa to tylko we Lwowie

Poczuć klimat przedwojennego Lwowa oraz poznać historię polskiego sportu mogliśmy w środowy wieczór w Domu Dziennikarz przy ul. Foksal 3/5. Wydarzenia te, w ramach cyklu Maj na Foksal, przygotował Oddział Warszawski Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

 

Niech żałuje ten, kto nie przyszedł na koncert kapeli „Lwowska Fala”. Czarodziejsko przenieśliśmy się w czasie. Porwały nas przedwojenne polskie piosenki, rewelacyjne zagrane i zaśpiewane  przez zespół lwowskich batiarów.

 

Czego tam nie było: i wyciskające z oczu łzy piosenki i o lwowskich orlętach,  nostalgiczne utwory z tekstami  m.in. Mariana Hemara, Feliksa Konarskiego Ref-rena,  Henryka Zbierzchowskiego, Jerzego Michotka i porywające do tańca stare szlagiery.

 

Sześcioosobowy zespół kontynuuje tradycje przedwojennego polskiego Lwowa,  jest  bez przesady sercem tego miasta, polskim sercem.  I czyni tak od  20 lat.

 

A zaczęło dość przypadkowo. Lider  zespołu i jego założyciel Edward Sosulski  – lwowski batiar od pokoleń – spotkał  się w Warszawie w  1998 roku z Władą Majewską,  wielką diwą,  filarem przedwojennej „Lwowskiej Fali”.  Ten legendarny zespół, przy Lwowskiej Rozgłośni Polskiego Radia, założył przed wojną  Wiktor Budzyński. W całej Polsce słuchano go  z lubością. Wyludniały się ulice, kiedy w radiu  leciały ich piosenki.  Po tej  rozmowie, w głowie Edwarda Sosulskiego zrodziła się myśl, by reaktywować zespół.  Włada Majewska wyraziła zgodę na używanie historycznej  nazwy, pod warunkiem, że większość  repertuaru będą stanowiły przedwojenne polskie piosenki.  I tak jest do dziś: muzycy wykonują  dawne utwory, wzbogacane nowymi, światowymi przebojami.

 

Sala w Domu Dziennikarza w środowy wieczór była nabita, trzeba było dostawiać krzesła, by pomieścić wszystkich chętnych, którzy chcieli usłyszeć stare szlagiery.  Genialnym wodzirejem był  Edward Sosulski, który nie tylko znakomicie śpiewał, ale też opowiadał wiele anegdot i zabawnych historyjek. Słuchacze zaśmiewali się do łez.  Potrafił rozruszać całą publiczność,  która śpiewała razem z nim, a niektórzy nawet ruszyli do tańca – naśladując szefa zespołu, który rewelacyjnie tańczył – bo z wykształcenia jest tancerzem.  Towarzyszył  mu znakomity kontrabasista Andrzej Lokocki, na skrzypcach  świetnie grał Bogdan Nazar, a na akordeonie – Mirosław Ostiuk.  Klasą samą dla siebie był młoda piosenkarka Irena Rudi. To był  jej sceniczny debiut  i to od razu ze słynną lwowską  kapelą.

 

– Dziękuję  za ten  wspaniały wieczór. Koncert był cudny. Śpiewali i grali przepięknie, a dziewczyna oczarowała  mnie swym  głosem – stwierdziła  Ewelina Dybicz, redaktorka z miesięcznika „Claudia”.

 

A dziennikarka Barbara Mitkowska dodała: – Bardzo się wzruszyłam, poczułam się tak, jakbym była w przedwojennym  Lwowie, choć urodziłam się sporo lat po wojnie.  Jaki  to kunszt zespołu, że udało się im wskrzesić  tę atmosferę,  znaną mi  z dawnych filmów.  To muzyka chwytająca za serce, dla mnie tym bardziej, że kiedyś w Londynie miałam zaszczyt poznać Władę Majewską.

 

Oklaskiwano z entuzjazmem piosenki, a prawdziwa burza braw wybuchała na koniec, gdy prezes  Oddziału warszawskiego SDP Zbigniew Rytel dziękował artystom ze Lwowa.  Widzowie domagali się później, w kuluarowych rozmowach, jak najszybszego ponownego przyjazdu lwowskiej kapeli. I dziękowali organizatorom za pomysł sprowadzenia  „Lwowskiej Fali” .

 

Zespół otrzymał wiele nagród,  koncertując nie tylko we Lwowie, ale  to właśnie w ich rodzinnym mieście spotkał ich największy  zaszczyt: zagrali i zaśpiewali przed Ojcem Świętym Janem Pawłem II, podczas jego wizyty  we Lwim Grodzie w  2001 roku.  Wspominają to do dziś z nostalgią. Tak jak my będziemy  wspominać  ich występ u nas, w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich.

 

Stulecie polskiego sportu

 

To nie były jednak jedyne atrakcje tego środowego dnia w Stowarzyszeniu  Dziennikarzy Polskich. Występy „Lwowskiej Fali”  poprzedziło spotkanie poświęcone naszym najwybitniejszym sportowcom.  Widzowie mogli obejrzeć film „100 lat polskiego sportu” w reżyserii Zbigniewa Rytla. Udało mu się zgromadzić wiele zdjęć i filmów pokazujących dorobek  polskich biegaczy, skoczków, bokserów, sztangistów … Na nowo mogliśmy przeżyć wzruszenia, oglądając wyczyny naszych sportowców: zdobywanie medali olimpijskich, czy bicie rekordów świata.  Przypomnieliśmy sobie nazwiska i sukcesy odnoszone przez reprezentantów Polski , np.  Halinę Konopacką, Irenę  Szewińską czy  Władysława Kozakiewicza.

 

Twórca filmu  znał osobiście wielu sportowców, gdyż sam był reprezentantem Polski w lekkiej atletyce. Po sensie historyk z Uniwersytetu Warszawskiego dr Robert Gawkowski  opowiadał przeciekawe historie o zawodnikach, a jest wybitnym znawcą przedwojennego sportu.

 

Można było także obejrzeć  wystawę zdjęć  Rafała Oleksiewicza – laureata Grand Press w 2019, który od lat dokumentuje występy  naszych sportowców.

 

Hanna Budzisz

 

 

 

Sfinansowano ze środków Fundacji PZU