MAJ NA FOKSAL 2019. Poezja wyczarowana obrazem

W poezji Herberta są gotowe obrazy, tak więc absurdem byłoby tworzenie do niej ilustracji, to byłaby tautologia. Ja poszedłem w stronę impresji, tworzę swoje odniesienie do tych wierszy – mówił Michał Wójcik, artysta plastyk, który prezentował swoje prace podczas niezwykłego spotkania w Domu Dziennikarza pt. „Herbert: To, co najważniejsze. Poezja-plastyka-muzyka”. Było to kolejne wydarzenie z cyklu Maj na Foksal zorganizowane przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.  

  

– Dzisiejszy wieczór łączy trzy dziedziny sztuki: plastykę, poezję, muzykę. Wszystko w kontekście wspaniałego poety Zbigniewa Herberta, który nie lubił kompromisów, który odróżniał dobro od zła i był wrażliwy na estetykę zarówno w sztuce, jak i w życiu codziennym. To wszystko w jakiś sposób jest obecne w pracach Michała Wójcika – mówiła prowadząca spotkanie dziennikarka Monika Florek-Mostowska.

 

W Domu Dziennikarza przy Foksal 3/5 Michał Wójcik pokazał swoje dzieła będące impresją do wierszy Zbigniewa Herberta. Złożyły się one na jego pracę doktorską pod tytułem „Czerń i biel. Komu to potrzebne?”, którą obronił w 2011 r. w Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi. Te niezwykłe prace, gęste od symboliki, bardzo surowe i sugestywne, wykonane zostały zapomnianą już nieco obecnie techniką akwafory. Jest to XVI wieczna sztuka, w której najpierw rysunek wykonuje się igłą na kawałku miedzianej blachy pokrytej werniksem, potem wielokrotnie trawi się ją w kwasie azotowym i za pomocą powstałej w ten sposób matrycy tworzy się odbitki na papierze.  – Trudność polega na tym, że projekt trzeba przenieść na blachę w negatywie i lustrzanym odbiciu. Wymaga to maksymalnego skupienia, a wyobraźnia musi pracować na najwyższych obrotach – tłumaczył Michał Wójcik.

 

W tej technice pociąga go to, iż jest w niej obecny jakiś element magii, alchemii. – Wrzucasz blachę do kwasu i nigdy do końca nie wiesz jaki osiągniesz efekt – mówił.

 

Jak wyjaśniał, poprzez swoje prace, inspirowane wierszami Herberta, chciał promować twórczość autora „Pana Cogitio”, a akwafora wydała mu się do tego idealną techniką. – To klasyczna, prosta forma, tak jak poezja Herberta – wyjaśniał.  – Akwafora kieruje się twardymi zasadami, tu nie można niczego naciągnąć, nagiąć, poprawić i tak jest u Herberta – dodał.

 

Sięgnięcie po zapomnianą, średniowieczną technikę, stanowiło dla Wójcika również swego rodzaju sprzeciw wobec sztuki współczesnej, której głównym celem stała się prowokacja, a nie wprowadzenie odbiorcy w dyskretny świat wewnętrznych przeżyć. – Język sztuki współczesnej przypomina mi więzienną grypserkę, bardziej zamazuje niż rozjaśnia to co chce przekazać. Tymczasem symbolika średniowieczna dostępna jest dla każdego. Dzieła Bosha, Bruegla można czytać jak księgę. To skłoniło mnie do stworzenia własnego świata symboli – mówił artysta.

 

Opowieści Michała Wójcika o starej technice graficznej, kondycji sztuki i o licznych symbolach zwartych w jego pracach, przeplatane były w środowy wieczór na Foksal recytacją poezji Herberta w wykonaniu aktora Pawła Jakubowskiego. Do medytacji nad usłyszanymi strofami i obejrzanymi obrazami skłaniała sącząca się z głośników delikatna, a zarazem poruszająca, muzyka Marii Kochańskiej wykonywana na niezwykłym instrumencie – hang drumie. Ma on zaledwie 11 dźwięków, a można nimi wyczarować niezwykły klimat pobudzający wyobraźnię. – Prostota, to jest właśnie to, co łączy tę muzykę, poezję Herberta i dzieła Michała Wójcika – podsumowała Monika Florek-Mostowska.

 

 

 

Sfinansowano ze środków Fundacji PZU