Może nie powinienem mieć, ale miałem ubaw. Miałem i to niezły. Kiedy Elon Musk ogłosił kupno Twittera światowe i polskie lewactwo zawyło (czy tam raczej zapiszczało). Marzeniem postępowego lewactwa jest, jak wiemy, nieskrępowana wymiana myśli i wolność słowa, pod jednym, wszakże warunkiem, że mówi się tylko to, co lewactwo chce usłyszeć i na co wyrazi pozwolenie.
Treść nielewacka jest od razu językiem nienawiści, dyskryminacji i transatlantykiem, czy innym trans (ja już się nie mogę w mnogości tych fobii połapać). Niemniej każdego innomyślącego trzeba zniszczyć medialnie, odciąć od pracy, zarobków, przyjaciół, otorbić i wyrzucić z mediów społecznościowych.
Staszewski kontra Musk
Musk, chce jednak inaczej. On uważa, że nieskrępowana debata (oczywiście zgodna z prawem) jest warunkiem rozwoju, trwania cywilizacji. Po to kupił Twittera. Krótko mówiąc lewactwo traci nad nim cenzorską kontrolę. Na wieść o wrogim przejęciu zareagował na przykład Bartosz Staszewski, jeden z najbardziej znanych polskich gejów walczących o prawa gejów potwornie dyskryminowanych w specjalnych strefach, które Bartosz oznacza tabliczkami z napisami. Tenże Bartosz napisał: „Elon Musk chce utopii wolności słowa. Potrzebna jest polityka ograniczających mowę nienawiści, dezinformację i toksyczną komunikację. Wizja Internetu Muska nie uwzględnia realnego świata. Czarny dzień dla Internetu.”
„Wolny rynek zdecydował”
Niestety wstrętni ludzie przypomnieli panu Bartoszowi jego wcześniejsze wpisy, kiedy tt cenzurował słowa prawicowych polityków. Wtedy znany gej nie krył radości pisząc: „Wolny rynek zdecydował” i „Czy Konfederacja nie może się przenieść na Albiclę i przestać płakać?”. Oprócz środowisk LGBTQAC/DCCIA (jeżeli jakąś dyskryminowaną orientację pomyliłem to przepraszam) wyli też politycy obawiający się teraz fake newsów i zmanipulowanych informacji na tt. Jedną z lepszych kontr jakie do tych urojonych zarzutów użyto była odpowiedź: „Fake newsów obawiają się środowiska, które twierdzą, że mężczyzna może urodzić dziecko”. Zgrabne, prawda?
Polityka w sieci
Tymczasem opublikowano dziwny sondaż, z którego wynika, że Marek Magierowski wygrałby wybory prezydenckie, że wyprzedziłby nawet Rafała Trzaskowskiego. To o tyle zastanawiające, że sam Magierowski jest dyplomatą i dziennikarzem, ale nie jest politykiem. To o tyle dziwne, że nie ma zdaje się zaplecza i nie wyraził chęci startu. Inna sprawa, że takie ogłoszenie, to może być go spalenie. Inna sprawa, że jego sukces może wynikać z dość chłodnego wysokiej próby profesjonalizmu, który prezentuje. Tego zdaje się ludożerka oczekuje.
Ku rozwadze innych kandydatów…