Najpierw „wywiad”, teraz „briefing prasowy”

Białoruskie władze po raz kolejny chcą wpłynąć na opinię publiczną wykorzystując uwięzionego dziennikarza Ramana Pratasiewicza. W poniedziałek, 14 czerwca zorganizowany został w Mińsku „briefing prasowy”, na którym dziennikarz miał się znaleźć „na własna prośbę”, po to by wespół z białoruskimi oficjelami w mundurach, przedstawić okoliczności przymusowego lądowania samolotu Ryanair w Mińsku w niedzielę 23 maja.

 

Na początku czerwca w białoruskiej telewizji państwowej wyemitowano półtoragodzinny „wywiad” z przetrzymywanym w więzieniu dziennikarzem, który już w 2020 uznany został przez reżim za terrorystę, a obecnie oskarżony jest na podstawie trzech artykułów kodeksu karnego: z art. 342 kk o organizowanie i przygotowywanie działań rażąco naruszających porządek publiczny lub czynny w nich udział, z art. 293 o organizowanie masowych zamieszek i z art. 130 o podżeganie do nienawiści lub wrogości rasowej, narodowej, religijnej lub innej społecznej. Zdaniem wielu dziennikarzy, Marat Markow przeprowadzający „wywiad” z Pratasiewiczem, złamał zasady etyki dziennikarskiej. Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet na Ukrainie napisał na FB „To nie żaden wywiad, to podłe przedstawienie z pistoletem przystawionym do głowy ofiary”. Zdaniem Krzysztofa Skowrońskiego, prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, „to nie był wywiad, a ten kto go przeprowadzał nie jest dziennikarzem”.

 

W ramach protestu przed instrumentalnym traktowaniem Ramana Pratsiewicza, który jest więziony i w związku z tym na „briefing prasowy” został doprowadzony, dziennikarze BBC opuścili salę. Jonah Fisher, korespondent BBC na Ukrainie i Białorusi napisał na Twitterze: „Po prostu wyszliśmy. Nie będziemy brać w udziału w czymś, w czym on jest ewidentnie pod przymusem”.

 

Podczas briefingu Raman powiedział, że czuje się świetnie, nie ma żadnych powodów do skarg i że „nikt nie dotknął go nawet palcem”. Zdementował pojawiającą się w mediach społecznościowych informację, jakoby Łukaszenka osobiście przyjechał do więzienia i go pobił. Zachęcał, aby nie rozpowszechniać plotek, bo mogą zaszkodzić jego rodzicom w Polsce, a także przebywającej w białoruskim więzieniu Sofii Sapiesze. Dodał, że nikt nie zmuszał go do współpracy i do publicznych wystąpień, sam zrozumiał „jakie szkody wyrządził państwu i krajowi i chce naprawić sytuację”. Zapytał też dziennikarzy, czy mu wierzą. „Raman, szczerze Ci współczuję. Wielu kolegów na Białorusi szczerze Ci współczuje. Mogę sobie wyobrazić, co mogli z Tobą zrobić. I nie wierzę w żadne Twoje słowo. Po prostu trzymaj się, po prostu przeżyj ”- odpowiedziała Pratasiewiczowi dziennikarka BelaPAN Tatsiana Karaviankou.

 

Dorota Zielińska

 

Zdjęcie: BAJ