Najważniejsza jest prawda – ks. MARIUSZ FRUKACZ o potrzebie obiektywnego dziennikarstwa

„Amicus Plato, sed magis amica veritas” („Platon przyjacielem, lecz większą przyjaciółką prawda”) – to bardzo ważna starożytna sentencja, którą warto przywołać w kontekście pytania o obiektywne dziennikarstwo w spolaryzowanym społeczeństwie.

 

Nigdy nie miałem wątpliwości co do tego, że w polskim, spolaryzowanym społeczeństwie ciągle trzeba zmagać się o obiektywne dziennikarstwo. Nawet gdy „obiektywizm dziennikarski i bezstronność polityczna mediów, jeśli były kiedykolwiek na jakimś szczycie piramidy, to z pewnością nie był to szczyt piramidy potrzeb i oczekiwań rynku odbiorców produktu medialnego”, jak pisze Mirosław Usidus (TUTAJ), to jednak zawsze chodzi o wolność i prawdę, które powinny stanowić fundament pracy dziennikarza.

 

Mirosław Usidus dużo racji ma w tym, kiedy pisze, że „w świecie osobników uciekających od wolności obiektywizm rzeczywiście przestaje być potrzebny”, to jednak nie zwalnia  nas, dziennikarzy, od obiektywnego dziennikarstwa. Już kiedyś pisałem, że wolność prasy i jej prawo do krytyki są ważniejsze niż dobre samopoczucie polityków. I że nigdy nie wolno zrezygnować z prawdy.

 

Wolność jako dar

 

Wolność jest jednym z największych darów, jaki człowiek otrzymał od Boga. Wolność słowa jest natomiast jednym z najważniejszych osiągnięć współczesnej demokracji. Jest też ona ważnym wymiarem obiektywnego dziennikarstwa.  Warto przypomnieć, co na temat wolności w bardzo klarowny sposób mówi Katechizm Kościoła Katolickiego. Czytamy w nim, że „wolność wypełnia się w relacjach międzyludzkich. Każda osoba ludzka, stworzona na obraz Boży, ma prawo naturalne, by była uznana za istotę wolną i odpowiedzialną. Wszyscy są zobowiązani do szacunku wobec każdego. Prawo do korzystania z wolności jest nieodłącznym wymogiem godności osoby ludzkiej, zwłaszcza w dziedzinie moralności i religii. Prawo to powinno być uznane przez władze świeckie oraz chronione w granicach dobra wspólnego i porządku publicznego” (n. 1738). Zauważmy zatem, że prawo do wolności powinno być uznane przez władze świeckie oraz chronione, ale ważny jest tutaj kontekst, a mianowicie: „w granicach dobra wspólnego i porządku publicznego”.

 

Wolność słowa zawsze powinna jednak oznaczać prawdę i dobro człowieka. To bardzo ważna, moim zdaniem, cecha rzetelności dziennikarskiej. Dobre dziennikarstwo to takie, które opiera się na faktach. To jest taka zasada, która powinna zawsze obowiązywać, szczególnie w spolaryzowanym społeczeństwie. Dlatego też prezentując czyste fakty, dziennikarze powinni być wolni od jakichkolwiek nacisków właścicieli mediów czy też polityków.

 

Nie dla dekonstrukcji prawdy

 

Jeśli zgodzimy się na to, aby obiektywne dziennikarstwo nie było ważną potrzebą społeczną, to zgodzimy się również na to, aby nie było wolności słowa i prawdy. Współczesna kultura medialna „produkuje” przekaz oparty na etyce sytuacyjnej i utylitarystycznej. To jest, jak zauważył  kilka lat temu ks. dr hab. Michał Drożdż, (TUTAJ), „destrukcyjny wpływ postmodernizmu na komunikowanie masowe”. „Kwestionuje on mianowicie potrzebę etycznej odpowiedzialności twórców, potrzebę zrozumiałości, prawdziwości i sensowności treści przekazu, społeczną rolę mediów czy też potrzebę racjonalnego krytycyzmu odbiorców”.

 

Nowoczesne mass media, zwłaszcza te elektroniczne, stanowią potężny środek oddziaływania na ludzi i niemal wszystkie dziedziny życia indywidualnego czy społecznego, a więc na politykę, kulturę, Kościół, obyczaje, religijność, ekonomię, stosunki międzynarodowe itp. Coraz częściej mówi się i pisze z niepokojem o nadmiernej i stąd groźnej „władzy mediów”, czyli mediokracji – zauważył kiedyś bp Adam Lepa.

 

Kiedy myślę o obiektywnym dziennikarstwie, to budzi niepokój to, że w podawaniu informacji istnieje skłonność do mierzenia sukcesu według kryterium zysku, nie zaś służby wobec społeczeństwa. Dążenie do zysku i reklamy wywiera nadmierny wpływ na treść społecznego przekazu: popularność góruje nad jakością, która spada do poziomu najniższego wspólnego mianownika, tzw. tabloidyzacji. Ponadto, jak pisał bp Lepa, „media przekraczają swoje uprawnienia, gdy nie zachowują obiektywizmu w opisie wydarzeń, a więc zakłamują istniejące fakty. Szczególnie destrukcyjna jest postawa automanipulacji, której celem jest wygenerowanie mentalności zmanipulowanej”. Zawsze „wykorzystanie potęgi mass mediów i skierowanie jej na właściwe tory zależy przede wszystkim od człowieka”.

 

Zgadzam się z bp. Lepą, że „służba prawdzie i jej obrona w mediach polega ona na obiektywnym i rzetelnym przekazywaniu informacji, unikaniu manipulacji prawdą i przyjmowaniu postawy nieprzekupnej wobec prawdy”. Dlatego najważniejszym kryterium rzeczywistej wartości dziennikarza nie są wcale jego elokwencja, obycie warsztatowe czy błyskotliwość, lecz stosunek do prawdy. Zwłaszcza kiedy mówimy o obiektywnym dziennikarstwie w spolaryzowanym społeczeństwie.

 

W 2014 r. bardzo ważne słowa skierował do dziennikarzy i ludzi mediów abp Wacław Depo, przewodniczący Rady ds. Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski. „Wolność oderwana od prawdy o człowieku wyradza się w życiu indywidualnym w samowolę, a w życiu politycznym w przemoc silniejszego i w arogancję władzy. Dlatego dziennikarze, zgodnie ze swoim sumieniem, powinni opierać się siłom nacisku, domagającym się od nich, by przystosowali prawdę do oczekiwań właścicieli mediów czy władzy politycznej. Winni starać się nie tylko informować odbiorców, lecz również ich formować, czyli poniekąd wychowywać odpowiednimi treściami przekazu dziennikarskiego” – napisał abp Depo.

 

Jeśli zrezygnujemy ze zmagań o to, aby obiektywizm dziennikarski był wśród ważnych potrzeb społeczeństwa i zgodzimy się na dekonstrukcję prawdy, to  Jacques Derrida, twórca dekonstrukcjonizmu, pewnie by się ucieszył.

 

Ks. Mariusz Frukacz, dziennikarz Tygodnika Katolickiego „Niedziela”